Grudniowe denko


W związku z tym, iż zużywanie kosmetyków idzie mi niezwykle opornie, postanowiłam powrócić do notek poświęconych zdenkowanym produktom. Świadomość, że pod koniec miesiąca dokonam swoistego rozliczenia, motywuje mnie do regularnego stosowania preparatów pielęgnacyjnych. W ten sposób chciałabym wykształcić w sobie pewne nawyki. Kiedyś w poniedziałki i piątki sięgałam po peeling i maseczkę, zaś balsam do ciała i krem pod oczy stosowałam codziennie przed pójściem spać. Niestety, z czasem się rozleniwiłam i tylko olejowanie włosów pozostało wieczornym rytuałem. Poniżej przedstawiam produkty, które udało mi się zużyć w grudniu.

Płyn micelarny AA z serii „Wrażliwa natura”.
Po ten preparat do demakijażu sięgam regularnie od ponad roku. Wiem, że wiele osób zawiodło się na tym kosmetyku. Ja nie mam do niego większych zastrzeżeń, ponieważ nie używam kosmetyków wodoodpornych. Z maskarą Alverde radzi sobie bez zastrzeżeń. Nigdy nie miałam problemu z usunięciem resztek podkładu czy pudru. Wprawdzie nie radzi sobie z żelowym eyelinerem Inglota, ale w takich sytuacjach sięgam po płyn dwufazowy. Dlaczego pozostaję wierna temu specyfikowi? Otóż, jest on jednym z nielicznych kosmetyków do demakijażu niewywołującym u mnie niepożądanych reakcji. Moja skóra bardzo często reaguje podrażnieniem na stosowane preparaty. Mam nadzieję, że nie jestem jedyną osobą sięgającą po ten płyn micelarny, ponieważ nie chciałabym, aby zaprzestano jego produkcji.

Krem charakteryzuje się treściwą konsystencją. Uważam, że nie nadaje się do stosowania w ciągu dnia. Natomiast nałożony na noc potrafi zdziałać cuda. Na efekty trzeba trochę poczekać. Spękana skóra nie ulegnie regeneracji w ciągu doby. Aczkolwiek w przypadku ekstremalnego przesuszenia dłoni, lepiej sięgnąć po krem Isany zawierający mocznik.

Isana krem do rąk z mocznikiem
To wybawienie dla spękanej skóry. Nakładałam go nie tylko na dłonie. Gdy borykałam się z problemem przesuszonych łokci, krem wędrował także na tę część ciała. Dzięki skojarzonej kuracji Isany, Alterry i kremów AA Eco skóra uległa regeneracji. Już nie odczuwam dyskomfortu związanego ze spękanym, łuszczącym się naskórkiem. W przypadku kremu Isany warto zaopatrzyć się w bawełniane rękawiczki. Taka kombinacja przynosi lepsze rezultaty. Rano dłonie są miękkie i gładkie.

Stosowałam go na przesuszone łokcie, ponieważ przynosił im ukojenie. Gdy znikało pieczenie, mogłam normalnie funkcjonować. Krem wprawdzie nie przejawia cudownych właściwości nawilżających, ale przynosi ulgę w cierpieniu.

Świetnie sprawdza się na moich wysokoporowatych włosach. Wydobywa z nich fale i nadaje im charakter. Zapach kosmetyku przemawia na jego korzyść. Wprawdzie cytrusowa woń olejku nie uzależnia, ale to za jej sprawą wypada on lepiej w porównaniu z olejami jadalnymi. Producent wziął pod uwagę komfort konsumenta i postawił na opakowanie z pompką, co znacznie ułatwia aplikację. Pusta butelka nie powędruje do kosza, zamierzam przelać do niego uprzednio sporządzoną mieszaninę olejów.

Mam słabość do tej kwiatowej kompozycji. O tej porze roku lubię się nią otulać. 5. Aleja zdecydowanie poprawia mi humor. Obecnie zastanawiam się nad małym skokiem w bok w postaci zakupu pierwotnej wersji „Eternity Moment” Calvina Kleina. Po głowie chodzi mi również Lancome Tresor Midnight Rose.

Żel do golenia Gilette Satin Care wersja o zapachu lawendy
Choć produkt spełnił swoje zadanie, raczej nie sięgnę po niego ponownie. Jego używanie było mordęgą dla mojego nosa. Nie wiem, czy trafił mi się kosmetyk z trefnej serii, czy wszystkie żele z lawendą roztaczają wokół siebie mdły zapach melona.

Po ten żel sięgam regularnie. Inne produkty wędrują do mojego koszyka tylko wtedy, gdy w Rossmannie brakuje mojej ulubionej wersji zapachowej. Woń żelu kojarzy mi się z pomarańczowo-waniliowymi ciastami nabywanymi przez moją mamę w osiedlowej piekarni.

Świetnie chroni przed promieniowaniem UV. Wprawdzie jest on bardzo tłusty, ale po użyciu pudru bambusowego uzyskuję efekt photoshopa. Krem roztacza wokół siebie zapach rokitnika. Dla mnie nie stanowi to problemu, ponieważ lubię takie specyficzne wonie:) Chętnie odwiedzam sklepy zielarskie ze względu na zapach, jakim charakteryzują się tego typu miejsca;)

Uważam, że przyzwoicie chroni moje wrażliwe usta przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Dzięki niej skóra warg jest nawilżona przez dobrych kilka godzin.

Nadaje moim włosom niesamowity blask. Delikatnie je unosi, dzięki czemu sprawiają wrażenie zagęszczonych. Wiem, że ten szampon nie każdemu służy. Niektóre osoby uskarżają się na podrażnienie. Ja jestem z niego zadowolona.

Produkt ten fantastycznie wygładza włosy i sprawia, że ich rozczesywanie przestaje być udręką. Jednocześnie charakteryzuje się specyficznym zapachem, który kojarzy mi się z wodą kolońską.

Dobrze radzi sobie z usuwaniem zanieczyszczeń z powierzchni włosów. Jego stosowanie nie spowodowało problemów z łupieżem. Jestem zadowolona z tego szamponu, dlatego zamówiłam odżywkę z tej samej serii.

Odkryłam ją ponad rok temu. Z odżywki korzystam regularnie, mimo to moje włosy nie zdążyły się na nią uodpornić. Działa zmiękczająco na moje kosmyki i nadaje im blask.

W związku z tym, iż szampon bardzo przypadł mi do gustu, regularnie do niego powracam. Charakteryzuje się przyzwoitym działanie. Nadaje włosom niesamowity blask. Kosmetyk charakteryzuje się wyjątkowym zapachem. W szamponie z kofeiną i biotyną wyczuwam nuty pieprzu.

Sięgam po niego wówczas, gdy półka z pomarańczowo-waniliową wersją świeci pustkami. Specyficzny zapach tego kosmetyku nie uwiódł mnie na tyle, żebym nabywała go regularnie. Doskonale spełnia swoją rolę i nie przyczynia się do powstania podrażnień.

Tę maskę poznałam we wrześniu 2011 roku. Kupiłam ją bez przekonania. W Rossmannie nie umiałam znaleźć nic sensownego. Przypadkowy zakup okazał się strzałem w dziesiątkę. Maska uratowała moje włosy przed drastycznym cięciem. Długoletnie farbowanie mocno dało mi się we znaki. Włosy przypominały siano. Mimo to postanowiłam dać im jeszcze jedną szansę. W tym czasie intensywnie korzystałam z dobroczynnych właściwości maski Alterry.

Próbka kremu bionawilżającego z Jadwigi
Biały krem pozostawia po sobie lekki film. Stosunkowo szybko się wchłania. Ze względu na bogaty skład stosowałam go na przesuszone łokcie.

Ava krem z ekstraktem z zielonego groszku-próbka
Krem charakteryzował się zielonkawym zabarwieniem i specyficznym zapachem, który okazał się dla mnie męczący. Połączono tutaj nuty kwiatowe z kompozycją obecną w olejku Alterry z granatem i awokado. O ile zapach olejku nie budzi moich zastrzeżeń, o tyle dziwaczny aromat kremu Ava zniechęca mnie do zakupu pełnowymiarowego opakowania.

Lavera krem do rąk z pomarańczą i rokitnikiem-próbka
Uważam, iż konsystencja tego specyfiku jest zbliżona do formuły kremu do rąk Alterry. Krem charakteryzuje się subtelnym zapachem, w którym połączono aromat gorzkiej pomarańczy z wonią rokitnika.

Lavera krem do twarzy z dziką różą i makademią-próbka
Kosmetyk ten oczarował mnie swoim zapachem. Za jego sprawą przenoszę się w czasie i spędzam majowy weekend na łonie natury. Kompozycja zapachowa wiernie odzwierciedla woń dzikiej róży. Istnieją solidne podstawy, które pozwalają przypuszczać, iż krem zapewni skórze właściwe nawilżenie.

PS Jak u Was wypadł grudzień? Ile kosmetyków udało Wam się zużyć? Czy w Waszym zestawieniu można znaleźć kolorówkę?

karminowe.usta

48 komentarzy:

  1. Alterra rządzi :) Ale naprawdę jest świetna! Pozdrawiam, Blogging Novi.

    OdpowiedzUsuń
  2. alterra wiać u ciebie nr 1 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, że większość zużytych opakowań ma na sobie logo Alterry:) Mi akurat ich kosmetyki przypadły do gustu.

      Usuń
  3. Uwielbiam szampon z Alterry z kofeiną i biotyną :) Pomadka jednak w ogóle mi nie służy, nie lubię jej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja żałuję, że Alterra ma tylko jedną wersję pomadki. Alverde postawiło na różne kompozycje, poza tym ich sztyfty są miękkie, łatwo się je rozprowadza. Aczkolwiek ja na Alterrę nie narzekam, bo chroni moje usta, a to najważniejsze;) Każda skóra jest inna:)

      Usuń
  4. Powylewałaś te kosmetyki do zlewu, czy co :D? Piękne zużycia, nie wmówisz mi, że jesteś leniem.
    Za płynem micelarnym z AA nie przepadam, ja w ogóle nie lubię ich miceli - jeszcze nie trafiłam na takich, który by mi pasował. Kusi mnie ten krem tonujący z filtrem, może skuszę się na niego, jak skończę podkład mineralny.
    Nie lubię piątej alei od Ardenki, czuję się w nim jak ciotka-klotka. Ale za to EM od CK jest pięęęękny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musiałam wylewać, bo miałam taką Saharę na rękach, że nie sposób było zapomnieć o kremie:D Jak zapomniałam, to pojawiało się pieczenie. Jeszcze nigdy nie stosowałam kremu kilka razy w ciągu dnia:) W najlepszych czasach sięgałam po niego przed pójściem spać:P

      Ten krem tonujący nie chce współgrać z minerałami, od razu lojalnie uprzedzam;) Testowałam to połączenie, ale uzyskuję efekt ciastoliny.

      Wielu osobom Ardenka kojarzy się z ciotką-klotką:) A Eternity Moment niektórzy nazywają płaskim, nudnym zapachem, z czym kompletnie się nie zgadzam;)

      Usuń
  5. Widzę, że króluje Alterra, a na pewno naturalna pielęgnacja- I likr it!
    Cytrusowy zapach olejku do włosów również przypadł mi do gutu, ale ja jestem na poczatku stosowania :) Uwielbiam krem z granatem do rąk od Alterry i również mam go za treściwego i bardziej lubię go stosować w miesiącach zimowych.
    Aha, dobrze Ci poszło z tymi denkami! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krem Alterry nie każdemu przypadnie do gustu ze względu na treściwą konsystencję. W ciągu dnia raczej się nie sprawdzi, chyba że wybieramy się na sanki i chcemy zabezpieczyć ręce:)

      Usuń
  6. Spore zużycia. U mnie w tym miesiącu będą aż dwa produkty z kolorówki xD. Odżywka z alterry jakoś rewelacyjnie się u mnie nie sprawdziła. Jakoś rozczarowują mnie kosmetyki z tej firmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele zależy od włosów. Widziałam, że ta odżywka budzi skrajne emocje. Jedni piszą na jej cześć hymny pochwalne, inni uważają za bubel.

      Gratuluję zdenkowania 2 kosmetyków kolorowych:)

      Usuń
  7. Maskę Alterry z granatem i aloesem również bardzo lubię.
    Na tyle mocno, że znalazła się w ulubieńcach roku!
    Podobnie jak olejek migdałowo-arganowy Alverde.
    Wybawienie dla moich włosów - robi cuda z moimi falami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tanie i dobre produkty:) Przed rozpoczęciem przygody z olejowaniem miałam na głowie istne siano, a teraz królują fale;)

      Usuń
  8. seria z granatem przekonuje mnie coraz bardziej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ją lubię, ale wiem, że wśród blogerek budzi skrajne emocje. Jedne ją uwielbiają, inne nie przepadają za tymi kosmetykami.

      Usuń
  9. krem do rąk Isany uratował moje dłonie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też dzięki niemu odzyskały dawną miękkość i jędrność:) Na dodatek pomógłby mi z przesuszonymi łokciami. Teraz muszę go wypróbować na pięty, które ostatnio wyglądają strasznie...

      Usuń
  10. Ładne denko. Ja mam żel waniliowy z Alttery ale jakos nie przypadł mi do gustu tak samo jak nie powalił mnie ich olejek. ale za to krem do rąk z Isany super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te żele mają dość specyficzny zapach i konsystencję. Mi akurat one odpowiadają, ale moja mama uważa, że żel śmierdzi i jest dziwny.

      Usuń
  11. Bardzo lubię odżywkę Alterry (granat), ciągle do niej powracam.
    Miałam różany krem Lavery, ale nie wiem czy ten sam, który miałaś okazję wypróbować. Mój też był z dziką różą, ale chyba bez oleju makadamia. W każdym razie zużyłam jego dwie tubki i pewnie gdyby nie dość wysoka cena to kupiłabym trzecią. Obecnie wygrywają u mnie kremy Sylveco, które mają równie piękne składy, ale są znacznie tańsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo lubię kremy Sylveco:) To chyba jedne z nielicznych kremów, które nie zawierają gliceryny. Przynajmniej ten, którego używam, nie jest naszpikowany tym składnikiem:) Sylveco kosztuje niewiele, a potrafi zdziałać cuda. Uwielbiam ich pomadkę brzozową. Nie tylko nawilża usta, ale też chroni przed nawrotem opryszczki;)

      Usuń
  12. Odpowiedzi
    1. Też jestem z siebie zadowolona. W końcu zaczęłam zużywać:)

      Usuń
  13. Krem z Isany uwielbiam.
    U mnie też całkiem sporo zużyć :) kolorówka jest ale wyrzucona, bo do niczego się już nie nadaje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też z reguły wyrzucam przeterminowaną albo rozwarstwioną kolorówkę. Bardzo rzadko udaje mi się coś zużyć do końca...

      Usuń
  14. Uwielbiam to błotko do włosów i maskę z alterry. Ja się pytam- kiedy Ty to wszystko zużywasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio wieczory poświęcam na pielęgnację (wyrabiam w sobie dobre nawyki). Poza tym miałam problem z przesuszoną skórą, dlatego krem nieustannie znajdował się w ruchu;)

      Usuń
  15. Dużo alterry, której ja osobiście bardzo nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Alterra ma dość specyficzne kosmetyki, które nie każdemu przypadną do gustu...

      Usuń
  16. Sporo zużyłaś. U mnie w tym miesiącu z kolorówki poszedł tylko jeden zaschnięty tusz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też z reguły wyrzucam zaschnięte tusze. Tylko raz udało mi się zużyć maskarę do samego końca. Podejrzewam, ze to zasługa jej niewielkiej pojemności...

      Usuń
  17. mega zuzycia :) alterra rzadzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na co dzień najczęściej korzystam z kosmetyków Alterry:) U mnie świetnie się sprawdzają, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy je polubi...

      Usuń
  18. mi niestety szampon papaya&bambus obciąża włosy, ale resztę alterrowej rodzinki lubię :) maska jest bardzo dobra. aha, również przepadam za micelem AA, szczególnie za to, że zostawia skórę przemiłą w dotyku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że nie jestem osamotniona w stosowaniu micela AA:) Ja go polubiłam ze względu na brak właściwości drażniących. Długo poszukiwałam czegoś łagodnego:)

      Usuń
  19. Ciekawe zużycia...Zaciekawił mnie płyn miceralny z AA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że coraz trudniej go dostać. Kiedyś nie miałam z tym żadnego problemu. Na szczęście można go spotkać w Rossmannie i Superpharmie. Kiedyś widywałam go też w hipermarketach.

      Usuń
  20. ile Alterry! :D u mnie też krem Isany z mocznikiem jest nr 1 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Isana jest świetna. Zauważyłam, że można ją stosować na przesuszone partie ciała. Przyśpiesza ich regenerację:)

      Usuń
    2. Też muszę spróbować stosować ją na stopy, ponieważ ostatnio zrobiły się strasznie szorstkie. Chyba będę musiała je wcześniej potraktować korundem albo jakimś innym solidnym peelingiem.

      Usuń
  21. Muszę bliżej zapoznać się z produktami alterry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są one dość specyficzne, ponieważ szampony i żele różnią się konsystencją od typowych, drogeryjnych kosmetyków, ale a nuż znajdziesz jakąś perełkę:)

      Usuń
  22. Też byłam zachwycona odzywką z Alterry z granatem, jednak moje włosy po kilku użyciach uodporniły się na nią i teraz jest to jedna z przeciętnych ;( A szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, szkoda. Alterra akurat jest łatwo dostępna. Dotychczas moje włosy też przyzwyczajały się do szamponów i odżywek. Jestem w szoku, że wciąż nie uodporniły się na Alterrę.

      Usuń
  23. Nie miałam jeszcze nic z tej serii z Bielendy, a mam ochotę się skusić. Szkoda, że zapach jest jaki jest :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każda kobieta chce używać kosmetyków pachnących męską wodą kolońską;)

      Usuń

Pozostawiając u mnie komentarz, pozostawiasz u mnie swoje dane osobowe. Są one starannie przechowywane i nieudostępniane innym podmiotom.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...