Jak ominąć awarię "Obserwatorów"?

Ostatnio mam opóźniony zapłon. Podobno gadżet "obserwatorów" szwankuje od pewnego czasu, a ja dostrzegłam problem stosunkowo niedawno. Dzisiaj doznałam oświecenia. Przypomniałam sobie o kombinacji norweskiej, jaką poczyniłam kilka miesięcy temu, gdy nastąpiła awaria.  Choć natrudziłam się nieziemsko, żeby zrozumieć zamysł internauty, który wypowiadał się na pewnym forum, nie wykorzystałam owoców swojej pracy. Tak się złożyło, że w chwili, gdy rozgryzłam kod, na blogu pojawił się gadżet "obserwatorów". Dzisiaj po raz kolejny doznałam oświecenia i doszłam do wniosku, że mogę wykorzystać swoją wiedzę.



Jak dodać bloga do obserwowanych?
Istnieje kilka sposobów pozwalających na dodanie bloga do "obserwowanych". Dzisiaj omówię jeden z nich, który pozwala ominąć awarię, z którą mamy do czynienia.  Sprawę naświetlę na przykładzie własnego bloga. 

Numer ID
karminoweusta.blogspot.com możecie dodać do obserowanych, wpisując w pasek adresu przeglądarki internetowej poniższy ciąg:
Cyfry, które zaznaczyłam na czerwono stanowią swego rodzaju identyfikator bloga. Można je porównać do numeru PESEL, który jest niepowtarzalny. Jeśli chcecie stworzyć własny ciąg, zastępujący przycisk "dodaj do obserowanych", wystarczy, że cyfry, które zaznaczyłam na czerwono, zastąpicie własnym numerem ID.

Ustalanie numeru ID
Wbrew pozorom, ustalenie blogowego identyfikatora nie jest procesem skomplikowanym. Wystarczy, że przebywając na swojej witrynie, klikniemy w przycisk "projekt", który znajduje się w prawym górnym rogu. Numer ID znajduje się w pasku adresu. Kopiujemy ciąg cyfr i wklejamy go po znaku równości. 

Tymczasowy przycisk "dodaj do obserwowanych"
Dysponując linkiem, który pozwala dodać nasz blog do obserowanych, możemy stworzyć tymczasowy "gadżet". W tym celu po raz kolejny klikamy w przycisk "projekt", po czym z listy, która wyświetla się w lewej kolumnie panelu administratora, wybieramy "układ"->"dodaj gadżet"-> tekst. Naszemu gadżetowi nadajemy stosowną nazwę, po czym w polu tekstu wpisujemy "Kliknij tutaj". Słowo "tutaj" zaznaczamy kursorem i wybieramy przycisk "wstaw hiperłącze" i wklejamy ciąg http://www.blogger.com/follow-blog.g?blogID=6022138421225473379 Na koniec przesuwamy nowo utworzony gadżet pod "tradycyjnych" obserwatorów i zapisujemy rozmieszczenie.

Pewnie większość z Was doskonale zna tę metodę, ale postanowiłam o niej napisać parę słów. Mam nadzieję, że moje wypociny okażą się pomocne;)

karminowe.usta

Nie wszystko złoto, co się świeci

Po latach katowania włosów farbą i prostownicą, przywiązuję ogromną wagę do ich pielęgnacji. Chętnie poznaję nowe odżywki, choć mam swoich ulubieńców w tej kategorii. Kilka miesięcy temu wróciłam do drogeryjnych specyfików. Zauważyłam, że silikony dyscyplinują moje niesforne kosmyki. Czy odżywka z olejem arganowym Cece of Sweden spełniła pokładane w niej nadzieje?


Nawilżenie
Wprawdzie odżywka wykazuje właściwości nawilżające, ale znam specyfiki, które lepiej radzą sobie z tym zadaniem. Moje wysokoporowate włosy potrzebują mocniejszego „uderzenia”. Gdy korzystam z dobrodziejstw produktu Cece of Sweden, kosmyki są suche i nieprzyjemne w dotyku.


Gładkość
Od pewnego czasu używam drogeryjnych kosmetyków. Z odżywką Cece of Sweden wiązałam spore nadzieje. Specyfik zawiera polyquaternium. Ta substancja pod względem działania przypomina silikony. Niestety, wyżej wspomniany kosmetyk nie zawsze spełnia moje oczekiwania. Czasem cieszę się gładką taflą, by następnym razem zmagać się z dorodnym sianem. Pragnę zaznaczyć, iż cały czas używam tego samego szamponu.

Miękkość
Nie ukrywam, że liczyłam na więcej. Przyzwyczaiłam się, że odżywki Nivea zmiękczają kosmyki. Gdy korzystam z ich dobrodziejstw, szorstkie pasma przeobrażają się w plusz. Niestety, produkt Cece of Sweden nie dorównuje moim ulubionym, drogeryjnym kosmetykom.


Blask
Bohaterka niniejszej recenzji sprawia, iż włosy odbijają światło niczym tafla wody. Za sprawą odżywki z olejem arganowym końcówki sprawiają wrażenie zdrowych i zadbanych. Niestety, czas pryska, gdy dotkniemy lśniące pasma.

Skręt
Odżywka Cece of Sweden nie sprzyja powstawaniu fal i loków. Jednocześnie nie mogę o niej powiedzieć, iż z powodzeniem zastępuje mi prostownicę. Odnoszę wrażenie, iż odkąd używam wyżej wspomnianego produktu, moje włosy stały się nijakie.


Rozczesywanie
Bohaterka niniejszej recenzji zapobiega powstawaniu kołtunów. Za jej sprawą szczotka gładko sunie po włosach. Nie wyobrażam sobie, że w mojej łazience mogłoby zabraknąć odżywki. Parokrotnie zdarzyło mi się wybrać drogę na skróty. Po umyciu głowy nie rozprowadziłam żadnego nawilżającego preparatu i gorzko tego pożałowałam. Rozczesywanie splątanych pasm zapisało się w mojej pamięci jako niezwykle bolesne przeżycie.

Obciążenie
W związku z tym, iż jestem właścicielką wysokoporowatych pasm, mogę bez obaw sięgać po drogeryjne odżywki. Produkt Cece of Sweden nie obciążył moich suchych włosów.


Przetłuszczanie
Nie zauważyłam, żeby wyżej wspomniany kosmetyk wpływał negatywnie na świeżość fryzury.

Konsystencja
Odżywka ma postać gęstej, beżowej emulsji. Formuła kosmetyku przypadła mi do gustu. Chętnie sięgam po treściwe specyfiki, ponieważ istnieje prawdopodobieństwo, iż poprawią kondycję suchych pasm.


Zapach
Producent wspomina, iż odżywka posiada nieprzeciętne walory zapachowe. W pełni podzielam tę opinię. Drzewne nuty przeplatają się z akordami wanilii i przypraw korzennych. Nie przypuszczałam, że to połączenie przypadnie mi do gustu. Kadzidlane kompozycje zazwyczaj przyprawiają mnie o ból głowy. W przypadku Cece of Sweden sytuacja wygląda inaczej. Polubiłam ten specyficzny zapach do tego stopnia, iż cieszę się, że towarzyszy mi przez wiele godzin po myciu głowy.

Opakowanie
Kosmetyk znajduje się w brązowej, plastikowej butli. Dostępu do zawartości strzeże złote zamknięcie typu press. To rozwiązanie nie zdaje egzaminu. Osoba, która projektowała pojemnik, nie uwzględniła konsystencji odżywki. Gęsta emulsja powoli przepływa przez niewielki otwór. Pod względem estetycznym opakowanie idealnie wpisuje się w moje preferencje.


Wydajność
Treściwa konsystencja przełożyła się na wysoką wydajność produktu. Kosmetyk sięgnął dna po 3 miesiącach regularnego stosowania. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, iż tego typu specyfiki zazwyczaj kończą swój żywot po 2 tygodniach.

Cena
Za butlę, w której znajduje się 300 ml odżywki, musimy zapłacić ok. 35 zł.

Dostępność
Hebe, sklepy internetowe.


Skład
Aqua, Cetearyl alcohol, Propylene glycol, Cetrimonium chloride, Argania spinosa kernel oil, Isopropyl palmitate, Hydrolyzed wheat protein, Quaternium-80, Glycerin, Lactis lipida, Ceramide 3, Hydrolyzed keratin, Triticum vulgare term oil, Benzophenone-4, Methylparaben, Propylparaben, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Parfum, Hexyl cinnamal, Butylphenyl methylpropional, Benzyl salicylate, Cl 19140, Cl 16035.

Reasumując: Po trzech miesiącach regularnego stosowania odżywka z olejem arganowym wciąż budzi we mnie mieszane uczucia. Osoby, których kosmyki potrzebują solidnej porcji nawilżenia, mogą poczuć się rozczarowane. Nie mogę powiedzieć, że specyfik Cece of Sweden kompletnie nie radzi sobie z tym zadaniem, ale znam lepsze kosmetyki, vide Nivea Long Repair. Korzystając z dobrodziejstw odżywki z olejem arganowym, nie potrafię przewidzieć, jak będą wyglądały moje włosy po wysuszeniu. Czasem cieszę się gładką taflą, by następnym razem zmagać się z dorodnym sianem. Odnoszę wrażenie, iż bohaterka niniejszej recenzji niedostatecznie zmiękcza włosy. Kucyk jest szorstki i nieprzyjemny w dotyku. Za sprawą odżywki Cece of Sweden kosmyki odbijają światło niczym woda. Produkt nie sprzyja powstawaniu fal i loków. Jednocześnie nie mogę powiedzieć, iż z powodzeniem zastępuje mi prostownicę. Bohaterka niniejszej recenzji zapobiega powstawaniu kołtunów. Gdy korzystam z jej dobrodziejstw, szczotka gładko sunie po włosach, a fryzura nie ulega przerzedzeniu. Choć odżywka posiada kilka zalet, poprzestanę na jednym opakowaniu.

PS Czy mieliście do czynienia z kosmetykami Cece of Sweden? Jakie wywarły na Was wrażenie? Czy w ostatnim czasie odkryłyście kosmetyk, który zrewolucjonizował Waszą pielęgnację włosów?

karminowe.usta

Znikaj cellulicie! - żel modelujący sylwetkę

Kosmetyki modelujące sylwetkę stosuję profilaktycznie. W moim organizmie cyklicznie zatrzymuje się woda. Osoby, u których skóra na zmianę rozciąga się i kurczy, są narażone na powstawanie rozstępów. Nie od dziś wiadomo, iż lepiej zapobiegać niż leczyć, toteż chętnie sięgam po preparaty ujędrniające. Zazwyczaj stawiam na specyfiki Eveline, tym razem miałam okazję zapoznać się z działaniem skoncentrowanego kremu-żelu antycellulitowego o podwójnym działaniu ze stajni Pharmaceris. Czy kosmetyk zdetronizował moich dotychczasowych ulubieńców?



Nawilżenie
Żel antycellulitowy wykazuje przyzwoite właściwości nawilżające. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, iż specyfik stosowałam na mało wymagające partie ciała, toteż nie wiem, czy poradziłby sobie z suchymi plackami na rękach.



Wygładzenie/ujędrnienie
Za sprawą preparatu Pharmaceris skóra stała się gładka i przyjemna w dotyku. Kosmetyk spełnia swoją funkcję. Pozwala zachować elastyczność udom i pośladkom, w których cyklicznie odkłada się woda. Na obietnice dotyczące utraty zbędnych centymetrów zawsze spoglądam z przymrużeniem oka. Wychodzę z założenia, że żel antycellulitowy powinien zapobiegać wiotczeniu skóry.



Chłodzenie
Wyżej wspomniany kosmetyk przypadł mi do gustu, ponieważ nie funduje doznań termicznych. Długo poszukiwałam preparatu, który nie zapewnia tego typu „atrakcji”.



Podrażnienie
W związku z tym, iż specyfik zawiera kilka składników aktywnych, początkowo obawiałam się podrażnienia. Ze względu na cienką, delikatną skórę muszę uważać na kosmetyki, po które sięgam. Na szczęście korzystając z żelu antycellulitowego, nie odnotowałam pieczenia czy zaczerwienienia.



Konsystencja
Kosmetyk Pharmaceris ma postać zielonego żelu. Produkt charakteryzuje się lekką konsystencją. Pokuszę się o stwierdzenie, iż wyżej wspomniany specyfik wchłania się w okamgnieniu. Jego aplikacja nie nastręcza trudności. Żel gładko sunie po skórze. Zdaję sobie sprawę, że tę właściwość zawdzięczam armii silikonów. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, iż w przypadku kosmetyków do pielęgnacji ciała nie przeszkadza mi obecność wyżej wspomnianych substancji.



Film
Żel antycellulitowy pozostawia warstwę ochronną. Za charakterystyczne, aksamitne wykończenie odpowiadają silikony. Na szczęście powłoczka, pozostawiona przez specyfik, nie jest uciążliwa. Nie przypomina lepu na muchy.



Zapach
Woń specyfiku Pharmaceris przypadła mi do gustu. Gdy po raz pierwszy otworzyłam kosmetyk, uderzyła mnie świeża, kwiatowo-cytrusowa kompozycja. Choć lubię preparaty antycellulitowe Eveline, żaden z nich nie pachnie tak atrakcyjnie jak bohater niniejszej recenzji. Z tą specyficzną wonią zetknęłam się kilka lat temu, ale nie pamiętam nazwy tego specyfiku.



Opakowanie
Żel antycellulitowy znajduje się w plastikowej tubce. Początkowo męczyłam się, usiłując wydobyć kosmetyk. Później odkryłam, że trzeba zerwać zabezpieczenie w postaci folii aluminiowej. Po raz kolejny moja znikoma spostrzegawczość dała się we znaki. W związku z tym, iż opakowanie zawiera przeźroczyste wstawki, mogę kontrolować stopień zużycia produktu.



Wydajność
Lekka konsystencja preparatu rzutuje negatywnie na jego wydajność. Specyfik sięgnął dna po dwóch tygodniach regularnego stosowania, podczas gdy z dobrodziejstw serum Eveline korzystałam przez 3 miesiące.



Cena
Za tubkę, w której znajduje się 150 ml produktu, musimy zapłacić ok. 30 zł.

Dostępność
Żel antycellulitowy Pharmaceris znajdziemy w Hebe, Superpharm i aptekach.



Skład
Aqua, Glycerin, Alkohol denat., Dimethicone, Sodium polyacrylate, Propylene glycol, Cyclopentasiloxane, Trideceth-6, Citrus aurantium dulcis extract, Polysilicone-11, Hydrolyzed Cucurbita pepo seedcake, Allantoin, PEG/PPG-18/18 dimethicone, L-ergothioneine, Vaccinum macrocarpon fruit extract, Chlorphensin, Methylparaben, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum, Cl 42090, Cl 19140.

Reasumując: Żel antycellulitowy Pharmaceris z miejsca zaskarbił sobie moją sympatię. Kosmetyk wykazuje przyzwoite właściwości nawilżające. W tym miejscu warto zaznaczyć, iż stosowałam go na mało wymagające części ciała. Za sprawą wyżej wspomnianego specyfiku skóra ud i pośladków stała się gładka i przyjemna w dotyku. Kosmetyk wykazuje działanie ujędrniające. Produkt powinien przypaść do gustu osobom, które nie przepadają za doznaniami termicznymi. Korzystając z dobrodziejstw specyfiku, nie odnotowałam chłodzenia. Preparat ma postać zielonego żelu. Za sprawą lekkiej formuły kosmetyk wchłania się w okamgnieniu. Niestety, jego konsystencja rzutuje negatywnie na wydajność. Specyfik sięgnął dna po dwóch tygodniach codziennego stosowania. Żel antycellulitowy Pharmaceris wyróżnia się na tle produktów modelujących sylwetkę. Jego największym atutem jest zapach. Świeża, kwiatowo-cytrusowa woń zachęcała do systematycznej aplikacji preparatu. Z przyjemnością zaopatrzę się w kolejne opakowanie wyżej wspomnianego specyfiku.

PS Czy macie swojego faworyta wśród kosmetyków modelujących sylwetkę? Co myślicie nt. tego typu preparatów? Czy warto korzystać z ich dobrodziejstw?


karminowe.usta

Jak walczyć z kradzieżą notek i zdjęć?

Dzisiejsza notka ma charakter informacyjny. Powstała w związku z przykrą niespodzianką, jaka mnie spotkała. Gdy weszłam na blogowego maila, natknęłam się na wiadomość od Leny. Okazało się, że ktoś bezczelnie kopiuje moje notki wraz ze zdjęciami. Zaistniała sytuacja podniosła mi ciśnienie. Nikt nie chce, aby jego praca zasilała cudze konto. Najbardziej uderzył mnie fakt, że złodziej nie ograniczył się do zdjęć kosmetyków. Na cudzej stronie widniała moja twarz.

Podwyższanie page rank
W sytuacji, gdy trafiamy na złodziejskie strony, czujemy uderzenie gorąca i odruchowo zamieszczamy link do nieuczciwej witryny. W tym miejscu często popełniamy ogromny błąd i pomagamy oszustowi. Złodziej pozycjonuje swoją stronę w wyszukiwarkach internetowych, kradnąc owoce naszej pracy, a my podwyższamy page rank nieuczciwej witryny. Nie mam zamiaru zniechęcać Was do napiętnowania oszustów, pragnę tylko wspomnieć o drobnej różnicy.

Linki dofollow i nofollow - różnice
Wśród przekierowań wyróżniamy linki dofollow i nofollow. Decydując się na te pierwsze, podwyższamy page rank oszusta i de facto działamy na jego korzyść. Firmy, które zajmują się marketingiem internetowym, często proszę o przesłanie statystyk. Jednocześnie zdobywają część informacji o witrynie, sprawdzając jej page rank. Jeśli ten jest niski, przedsiębiorstwo nie zdecyduje się na nawiązanie współpracy z właścicielem strony internetowej.

Zwalczanie nieuczciwych witryn
Pamiętajmy, aby przy aferach i napiętnowaniu złodziei, korzystać z linków nofollow. Każde przekierowanie, które umieszczamy w Wordzie czy edytorze Bloggera, jest domyślnie ustawione jako "dofollow". Aby zmienić przekierowanie na "nofollow", musimy pamiętać, aby przy dodawaniu hiperłącza włączyć atrybut "rel=nofollow". Z tej metody korzystamy wówczas, gdy nie chcemy zwiększać wartości zalinkowanej strony np. przy aferach i kradzieżach własności intelektualnej.

Firma hostująca – zgłoszenie naruszenia
Kiedy nasza własność intelektualna jest bezprawnie wykorzystywana, możemy rozwiązać problem, zgłaszając sprawę firmie hostującej. W związku z tym, iż witryna, na której znajdowały się moje wpisy, współpracowała z cba.pl, zgłosiłam naruszenie regulaminu na ich forum dyskusyjnym. Podaję link do stosownego wątku, ponieważ nie każdy potrafi go znaleźć w gąszczu informacji. Wbrew pozorom, nie trzeba mieć wykupionej domeny na cba.pl, aby zgłosić nadużycie. O 15 zamieściłam post, a po 19 strona złodzieja była już zablokowana. Nie wiem, czy ma to związek z moim zgłoszeniem, ale podejrzewam, że firma hostująca zareagowała na złamanie regulaminu.

Google – zgłoszenie kradzieży
Każdą kradzież można zgłosić Google. Wprawdzie jest to pracochłonne, ale istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że nieuczciwe strony zostaną usunięte z wyszukiwarki i tym samym plan złodzieja obróci się wniwecz. Żadna firma nie zleci kampanii reklamowej właścicielowi witryny, której nie widzi wujek Google. Aby zgłosić nadużycie, należy wypełnić formularz.


Niniejsza notka powstała przy wsparciu sabbathy:* To ona pomogła mi rozwiązać problem. Sama nie wpadłabym na niektóre rozwiązania.  

karminowe.usta

Czym usuwam wodoodporny makijaż?

W miarę możliwości staram się unikać mleczek. Ich formuła do mnie nie przemawia. Tego typu kosmetyki lubią ściekać z wacika. Ucieszyłam się, gdy w drogeriach pojawiły się płyny micelarne. Niestety, większość z nich nie radzi sobie z mocniejszym makijażem oczu. W takich sytuacjach sprawdzają się płyny dwufazowe i mleczka. Tłuste kosmetyki świetnie rozpuszczają oporny tusz. Czy mleczko do demakijażu oczu z nagietkiem, które zostało wypuszczone na rynek przez Alverde, zaskarbiło sobie moją sympatię?



Usuwanie makijażu
Nie należę do osób, które mocno malują oczy, aczkolwiek czasem sięgam po wodoodporne maskary. Tego typu produkty świetnie sprawdzają się w deszczowe, wietrzne dni. Swego czasu używałam zwykłego tuszu, który w niekorzystnych warunkach atmosferycznych fundował mi pandę. W związku z tym zainwestowałam w wodoodporną maskarę. Niestety, odmawia ona współpracy z płynem micelarnym. Na szczęście mleczko Alverde szybko i sprawnie usuwa problematyczny tusz. Odkąd mam pod ręką kosmetyk z DMu, nie muszę przejmować się, czym usunę makijaż.



Nawilżenie/wysuszenie
Nie mam wygórowanych oczekiwań wobec kosmetyków do demakijażu. Wystarczy, że tego typu produkty usuwają make-up i nie wyrządzają krzywdy mojej skórze. Mleczko Alverde sprawiło mi miłą niespodziankę. Odkąd korzystam z jego dobrodziejstw, nie mogę narzekać na suche placki wokół oczu. Jednocześnie kosmetyk do demakijażu ograniczył wypadanie rzęs. Wprawdzie nadal tracę sporo włosków, ale widzę wyraźną poprawę.


Podrażnienie
Zazwyczaj mleczko nie podrażnia moich oczu, ale czasem odczuwam pieczenie. Zauważyłam, że to nieprzyjemne doznanie pojawia się wówczas, gdy zmywam pewien tusz. Przy pozostałych maskarach nie pojawiają się żadne niedogodności.

Efekt zamglenia
Nie przepadam za mleczkami, ponieważ tego typu kosmetyki fundują mi „mgłę”. Emulsja Alverde nie jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Gdy korzystam z jej dobrodziejstw, muszę odczekać kilka minut, aby powrócić do pełnej sprawności;)



Konsystencja
Biała, treściwa emulsja nie wygląda zachęcająco. Na szczęście jej działanie wynagradza wszelkie niedogodności. Wprawdzie mleczko pozostawia tłustą powłoczkę, ale ta szybko się wchłania. Naturalne oleje wykazują wysokie powinowactwo do skóry, toteż nie muszę obawiać się, że okolice oczu przeobrażą się w lep na muchy;)

Zapach
Kosmetyk charakteryzuje się kremowo-kwiatową wonią. Wprawny nos z pewnością zarejestruje ziołowe nuty. Choć zapach przypadł mi do gustu, w przypadku pielęgnacji twarzy i oczu preferuję bezwonne specyfiki.

Opakowanie
Emulsja znajduje się w białym, plastikowym opakowaniu z pomarańczową klapką. Tworzywo, z którego wykonano pojemnik, początkowo nie stwarza problemów. Niestety, gdy produkt zaczyna sięgać dna, muszę się sporo namęczyć, żeby wycisnąć kosmetyk. Opakowanie cieszy oko, choć jest stosunkowo proste.


Wydajność
Mleczko sięgnęło dna po pół roku regularnego stosowania. Jego wydajność uważam za satysfakcjonującą.

Testowanie na zwierzętach
Kosmetyki Alverde nie są testowane na zwierzętach.


Cena
Zakup mleczka stanowi wydatek rzędu 2 euro.

Dostępność
DM, drogerie internetowe, serwisy aukcyjne.

Skład
Aqua, Alcohol, Glycerin, Helianthus annuus seed oil, Glyceryl stearate citrate, Glycine soja oil, Myristyl myristate, Cetearyl alcohol, Simmondsia chinensis seed oil, Calendula officinalis flower extract, Euphrasia officinalis extract, Butyrospermum parkii butter, Tocopherol, Helianthus annuus seed oil, Parfum, p-anisic acid, Xanthan gum, Alcohol, Cera alba, Sodium hydroxide, Limonene, Linalool, Geraniol, Citronellol.

Reasumując: Mleczko Alverde doskonale usuwa makijaż oczu, w tym wodoodporną maskarę. Emulsja nie tylko rozpuszcza kolorówkę, ale też nawilża skórę. Odkąd korzystam z jej dobrodziejstw, nie mam problemu z suchymi plackami. Jednocześnie tracę mniej rzęs. Wprawdzie włoski nadal wypadają, ale widzę wyraźną poprawę. Zazwyczaj mleczko nie podrażnia moich oczu, ale czasem odczuwam pieczenie. Zauważyłam, że to nieprzyjemne doznanie pojawia się wówczas, gdy zmywam pewien tusz. Emulsja Alverde, podobnie jak większość tego typu kosmetyków, funduje mi „mgłę”, ale działanie specyfiku wynagradza mi wszelkie niedogodności. Produkt charakteryzuje się przyjemną, kwiatowo-kremową wonią, ale w przypadku pielęgnacji twarzy preferuję kosmetyki pozbawione walorów zapachowych. Jeśli będę miała okazję, kupię kolejne opakowanie mleczka Alverde, ale mogę się obejść bez tego specyfiku.

PS Po jakie kosmetyki sięgacie, gdy chcecie usunąć wodoodporną maskarę? Czy znacie dobry płyn dwufazowy, który sprawdza się przy wrażliwych oczach?


karminowe.usta

Pomadki i lakiery na wiosnę

Wprawdzie dzisiejszą aurę trudno uznać za korzystną, ale ostatnie dni utwierdziły mnie w przekonaniu, że wiosna na dobre zadomowiła się w Polsce. W związku z tym, iż ta pora roku zachęca do zabawy z kolorami, zainwestowałam w kilka pomadek i lakierów. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jaki „pięknościom” nie mogłam się oprzeć, zapraszam do zapoznania się z niniejszą notką:)

Golden Rose Velvet Matte pomadka nr 13
Początkowo nie byłam przekonana do pomadek tej firmy. Moja koleżanka ma kilka szminek Golden Rose, ale żadna z nich nie grzeszy jakością. Po godzinie nie ma po nich śladu. Nie ukrywam, że przyzwyczaiłam się do dobrych pomadek. Szminkom Collistara, Kryolana czy Paese nie mogę nic zarzucić. Choć targały mną liczne obawy, zainwestowałam w kilka odcieni. Matowy róż z fioletowymi tonami idealnie wpisuje się w moje preferencje kolorystyczne. W związku z tym, iż nie potrafię podkreślać oczu, stawiam na intensywny makijaż ust. Pomadka Golden Rose Velvet Matte nr 13 zaskoczyła mnie jakością. Nie spodziewałam się, że sztyft za 9,90 zł będzie trwał na swoim miejscu przez kilka godzin. Szminka nie wchodzi w załamania i wygląda estetycznie.






Golden Rose Velvet Matte pomadka nr 20
Wprawdzie bordo nie jest wiosennym odcieniem, ale nie potrafiłam oprzeć się tej niezwykłej pomadce. Niestety, ta szminka nie jest pozbawiona wad. Przed przystąpieniem do aplikacji należy uzbroić się w cierpliwość, waciki i mleczko do demakijażu. Trudno przewidzieć, jak zachowa się sztyft. Czasem pomadka gładko sunie po ustach i rozkłada się równomiernie, aczkolwiek zdarza się, iż uzyskuję „buraczane” plamy. Nie wiem, czy mieliście do czynienia z warzywnymi chipsami. Może niektórzy z Was kojarzą suszone buraki o smaku winegret. Za każdym razem, gdy pałaszuję te smakołyki, roślinny barwnik wchodzi w załamania i pozostawia charakterystyczne plamy. Pomadka Golden Rose zapewnia zbliżony efekt.





Golden Rose Velvet Matte pomadka nr 11
Wiosenne, słoneczne popołudnie przekonało mnie do zakupu malinowej czerwieni. Ten wyjątkowy odcień nadaje twarzy wyrazu. Swego czasu miałam do czynienia z podobną pomadką, toteż wiedziałam, że ten kolor będzie komponował się z moim typem urody. Długo ubolewałam nad tym, iż firma Eveline postanowiła wycofać moją ulubioną pomadkę. Na szczęście znalazłam godną następczynię. Malinowa czerwień Golden Rose charakteryzuje się kilkugodzinną trwałością. Jej aplikacja nie nastręcza trudności, a pigment nie wchodzi w bruzdy. Wszystkie pomadki, które wchodzą w skład linii Velvet Matte, są zabezpieczone przeźroczystą folią, toteż mamy pewność, że nikt przy nich nie majstrował. Szminki Golden Rose kupiłam w Astorze, który mieści się w Galerii Opolanin. Zakup sztyftu stanowi wydatek rzędu 9,90 zł.





Paese Manifesto nr 910
Długo poszukiwałam pomadki, która wpada w fiolet. Niestety, tego typu szminki są trudno dostępne. Ich namierzenie graniczy z cudem. Gdy ujrzałam pomadkę Paese, wiedziałam, że zasili moją kolekcję. Ten odcień współgra z moim typem urody. Fiolet z domieszką różu charakteryzuje się przyzwoitą trwałością, aczkolwiek pod tym względem nie dorównuje sztyftom Golden Rose. Płynna formuła nie jest pozbawiona wad. Zdarza się, iż pomadka migruje poza kontur ust. Choć jakość kosmetyku budzi zastrzeżenia, nie żałuję, że zdecydowałam się na jego zakup.




Joko Find Your Color lakier do paznokci J126 Blueberry Chic
W związku z tym, iż lakiery Joko, którymi obdarowała mnie sabbatha, okazały się przyjemne w obsłudze, postanowiłam powiększyć swoją kolekcję. Za sprawą szerokiego pędzelka aplikacja przebiega szybko i sprawnie. Nazwa emalii idealnie odzwierciedla jej odcień. Ciemnemu fioletowi nie można odmówić uroku. Na paznokciach prezentuje się elegancko i kobieco. Na razie nie wypowiem się nt. jego jakości.


Joko Find Your Color lakier do paznokci J110 Frozen Raspberries
Uznałam, że ta emalia będzie współgrała z pomadką Golden Rose Velvet Matte nr 11. Na korzyść lakieru przemawia 6-dniowa trwałość. Wprawdzie pod koniec można było dostrzec starte końcówki, ale paznokcie wyglądały przyzwoicie. Za sprawą szerokiego pędzelka aplikacja przebiega szybko i sprawnie. Malując płytkę, nie zahaczam o skórki.


Joko Find Your Color lakier do paznokci J136 Mystic Purple
Uwielbiam fiolet w każdej postaci, toteż nie mogłam oprzeć się pokusie. Mystic Purple przypomina mi bez. Czuję, że ten wiosenny odcień będzie częstym gościem na moich paznokciach;) Za każdym razem, gdy patrzę na buteleczkę lakieru Joko, mój nastrój ulega poprawie. W związku z tym, iż fiolet motywuje mnie do działania, swego czasu pomalowałam pokój na ten wyjątkowy kolor.


Joko Find Your Color lakier do paznokci J128 Camellia Rose
Wprawdzie dawno przestałam być nastolatką, ale wciąż nie potrafię oprzeć się różowi. Ten lakier z miejsca zaskarbił sobie moją sympatię. Mam nadzieję, że nie okaże się bublem, ponieważ w opakowaniu wygląda uroczo:)



PS Czy wiosenne, słoneczne dni zachęciły Was do zakupów? Jakie odcienie będą gościły na Waszych ustach i paznokciach w najbliższym czasie?

karminowe.usta

Ratunek dla zniszczonych dłoni

Na przełomie stycznia i lutego moje dłonie wyglądały przerażająco. Sucha, łuszcząca się skóra wymagała regeneracji. W związku z tym, iż mocznik zawsze mi służył, postanowiłam zapoznać się z kremem do rąk Eucerin 5% Urea. Czy kosmetyk przyniósł ulgę moim zniszczonym dłoniom?


Nawilżenie
Krem wyraźnie poprawił kondycję skóry. Pierwsze rezultaty można było dostrzec po dwóch dniach stosowania specyfiku. Bohater niniejszej recenzji nawilżył i zregenerował zniszczone dłonie. Za jego sprawą pożegnałam się z suchymi płatami. W związku z tym, iż wyżej wspomniany kosmetyk sprawdził się w podbramkowej sytuacji, z czystym sumieniem polecam go wszystkim, którzy walczą z popękaną skórą rąk.


Wygładzenie
Początkowo byłam przekonana, że gładkie dłonie zawdzięczam silikonom, które można znaleźć w składzie wyżej wspomnianego produktu. Krem Eucerin sprawił mi miłą niespodziankę. Okazało się, że po kilkukrotnym myciu rąk skóra pozostaje przyjemna w dotyku.


Miękkość
Bohater niniejszej recenzji wyraźnie poprawił kondycję dłoni. Za jego sprawą cieszę się miękką, jędrną skórą. Pożądany efekt nie znika przy pierwszym spotkaniu z mydłem.


Wchłanianie
Choć krem jest stosunkowo treściwy, jego aplikacja nie przysparza problemów. Kosmetyk szybko się wchłania, choć jednorazowo nakładam sporą porcję produktu.


Konsystencja
Biała, gęsta emulsja z miejsca zaskarbiła sobie moją sympatię. Lubię treściwe specyfiki, ponieważ istnieje szansa, że przyniosą ulgę suchej skórze. Na korzyść kremu Eucerin przemawia fakt, iż aplikacja kosmetyku nie nastręcza trudności.



Film
Bohater niniejszej recenzji pozostawia wyraźną warstwę ochronną, toteż jego zastosowanie jest ograniczone. Z dobrodziejstw specyfiku korzystam wieczorem. Po aplikacji kremu zakładam bawełniane rękawiczki, które wzmacniają działanie kosmetyku. Wyżej wspomniany produkt raczej nie sprawdzi się w ciągu dnia, gdy pracujemy na komputerze i analizujemy dokumenty.


Zapach
Krem nie posiada walorów zapachowych. Jako alergiczka doceniam ten fakt. Bezwonne kosmetyki rzadziej podrażniają skórę.


Opakowanie
Produkt znajduje się w tubce wykonanej z białego, solidnego plastiku. Wydobycie kremu nie przysparza problemów. Moje zastrzeżenia budzi nakrętka, który lubi wyślizgiwać się z natłuszczonych dłoni. Producent powinien pomyśleć o zamknięciu typu zatrzask.


Wydajność
Z dobrodziejstw kosmetyku korzystam od 5 tygodni. Podejrzewam, że w najbliższych dniach tubka trafi do pustych opakowań, które czekają na sesję zdjęciową podsumowującą zużycia ostatniego miesiąca.


Cena
Za 75 ml kremu musimy zapłacić ok. 25 zł.

Dostępność
Swój krem zamówiłam na I-apteka.pl.


Skład
Aqua, Glycerin, Urea, Glyceryl stearate, Stearyl alcohol, Cyclomethicone, Dicapryl ether, Sodium lactate, Dimethicone, PEG-40 stearate, Aluminum starch octenylsuccinate, Lactic acid, Phenoxyethanol, Methylparaben, Xanthan gum, Propylparaben.


Reasumując: Krem do rąk Eucerin okazał się strzałem w dziesiątkę. Kosmetyk zawiera mocznik, który służy suchej, spękanej skórze. Za jego sprawą dłonie stały się gładkie i miękkie. Wyżej wspomniany produkt polecam osobom, których ręce potrzebują solidnej porcji nawilżenia. Choć krem jest stosunkowo treściwy, jego aplikacja nie przysparza problemów. Specyfik szybko się wchłania. Bohater niniejszej recenzji pozostawia wyraźną warstwę ochronną, toteż jego zastosowanie jest ograniczone. Z dobrodziejstw kremu korzystam wieczorem, gdy mogę sobie pozwolić na założenie bawełnianych rękawiczek, które wzmacniają działanie specyfiku. Wyżej wspomniany produkt raczej nie zda egzaminu w ciągu dnia, gdy pracujemy na komputerze i analizujemy dokumenty. Krem nie posiada walorów zapachowych. Jako alergiczka doceniam ten fakt. Bezwonne kosmetyki rzadziej podrażniają skórę. Od 5 tygodni używam specyfiku Eucerin. Podejrzewam, że w najbliższych dniach tubka trafi do projektu denko.

PS Po jaki krem do rąk sięgacie w podbramkowych sytuacjach? Czy macie swojego ulubieńca w tej kategorii? Co myślicie o kosmetykach aptecznych? Czy charakteryzują się wyższą skutecznością w zwalczaniu problemów skórnych?


karminowe.usta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...