Malinowe usta

Choć nie mam pełnych ust, w mojej kosmetyczce dominują matowe i satynowe pomadki. Rzadko sięgam po błyszczyki, ponieważ większość z nich nie grzeszy pigmentacją. Malując usta, pragnę nadać im intensywny kolor. W tej roli świetnie sprawdzają się szminki. Czasem zdarzają się sytuacje podbramkowe. Gdy nie dysponuję wystarczającą ilością czasu, aplikuję błyszczyk. Tego typu kosmetyki nie są tak wymagające jak pomadki. Niektóre z nich charakteryzują się świetną jakością. Czy do tego grona można zaliczyć nawilżający błyszczyk do ust Virtual Juicy Explosion, którego kryje się pod nazwą „Cherry Cherry Lady”?


Kolor
Choć malinowa czerwień zawiera ciepłe tony, świetnie komponuje się z moim typem urody. Ten uniwersalny odcień subtelnie ożywia twarz. „Cherry Cherry Lady” polecam osobom, które boją się klasycznej, czerwonej pomadki. Błyszczyk pozwoli oswoić się z soczystymi ustami. Bohater niniejszej notki świetnie współgra z mocnym makijażem oczu.


Wykończenie
W związku z tym, iż mamy do czynienia z połyskującą taflą, wargi sprawiają wrażenie pełniejszych. Błyszczyk nie zawiera drobinek, toteż sprawdza się w makijażu dziennym. Powinien przypaść do gustu miłośniczkom klasyki.


Pigmentacja
Dokładając kolejne warstwy, można stopniować krycie. Trzy doskonale maskują naturalny odcień ust. W przypadku „Cherry Cherry Lady” gęsta konsystencja przekłada się na świetną pigmentację.

Trwałość
Na moich ustach błyszczyk utrzymuje się przez 3 h pod warunkiem, że w tym czasie nie konsumuję smakołyków. Posiłki są bezlitosne dla kosmetyku Virtual. Wprawdzie w miarę upływu czasu odcień traci na intensywności, ale przez kilka godzin można cieszyć się malinową poświatą. Choć zazwyczaj błyszczyk ściera się równomiernie, czasem płata figle i pozostawia kolorową obwódkę.


Nawilżenie
Moje wargi są niezwykle wymagające. Nie przypuszczałam, że drogeryjny błyszczyk zapewni im optymalny poziom nawilżenia. O dziwo, bohater niniejszej recenzji zdał egzamin podczas mrozów. Gdy korzystam z jego dobrodziejstw, nie muszę obawiać się suchych skórek.

Konsystencja
Gęsta, lepka maź nie każdemu przypadnie do gustu. Przyzwyczaiłam się, że kleiste błyszczyki charakteryzują się większą trwałością, toteż jestem w stanie przymknąć oko na tę niedogodność.


Opakowanie
Błyszczyk znajduje się w specyficznym, plastikowym opakowaniu, którego kształt nawiązuje do łezki. To nietuzinkowe rozwiązanie łatwo zapada w pamięć. Niestety, nie jest pozbawione wad. Nie możemy postawić kosmetyku na półce. Aplikator w postaci gąbeczki nie wyróżnia się niczym specjalnym. Ubolewam nad tym, iż nie został wyprofilowany, ponieważ precyzyjna aplikacja kosmetyku na górnej wardze graniczy z cudem.


Wydajność
Wyżej wspomniany produkt jest niezwykle wydajny. Choć od dwóch miesięcy korzystam z jego dobrodziejstw, nie widać zużycia.

Zapach
Słodka, owocowa woń przypadła mi do gustu. Wprawdzie zawiera chemiczne nuty, ale zapach jest przyjemny w odbiorze.


Cena
Za opakowanie w kształcie łezki, w którym znajduje się 9 ml kosmetyku, musimy zapłacić 13 zł.

Dostępność
Osiedlowe drogerie, sklepy internetowe.

Reasumując: Choć nie jestem zwolenniczką błyszczyków, czasem daję im szansę. Virtual Juicy Explosion „Cherry, Cherry Lady” sprostał moim oczekiwaniom. Malinowa czerwień subtelnie ożywia twarz, na ustach wygląda naturalnie. Ten kosmetyk polecam osobom, które nie są przekonane do czerwonej pomadki. Za sprawą wyżej wspomnianego błyszczyka można oswoić się z soczystymi ustami. W związku z tym, iż mamy do czynienia z lśniącą taflą, wargi sprawiają wrażenie pełniejszych. Bohater niniejszej recenzji nie zawiera drobinek, toteż sprawdza się w makijażu dziennym. Dokładając kolejne warstwy, można stopniować krycie. W przypadku „Cherry Cherry Lady” gęsta konsystencja przekłada się na świetną pigmentację. Na moich ustach malinowa czerwień utrzymuje się przez 3 h pod warunkiem, że w tym czasie nie konsumuję smakołyków. Choć zazwyczaj błyszczyk ściera się równomiernie, czasem płata figle i pozostawia kolorową obwódkę. Bohater niniejszej recenzji świetnie nawilża moje wymagające usta. Gdy korzystam z jego dobrodziejstw, nie muszę obawiać się suchych skórek. Gęsta, lepka konsystencja przekłada się na świetną pigmentację i trwałość. Chętnie zapoznam się z innymi błyszczykami nawilżającymi Virtual Juicy Explosion.

PS Po jaki błyszczyk sięgacie najchętniej? Czy macie swojego faworyta w tej kategorii? Jakie wymagania stawiacie tego typu kosmetykom?


karminowe.usta

Zimowi ulubieńcy - lakiery do paznokci

Wiele wskazuje na to, iż wiosna zawitała do Polski nieco wcześniej niż zazwyczaj. Odkąd za oknem zrobiło się słonecznie, a temperatura sięga 10 stopni Celsjusza, chętnie używam różowych i zielonych emalii. Dzisiaj przychodzę do Was z zimowym podsumowaniem. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jakie lakiery często gościły na moich paznokciach, zapraszam do lektury;)

Od tego lakieru rozpoczęła się moja przygoda z piaskami. Gołębi popiel o matowym wykończeniu z miejsca zaskarbił sobie moją sympatię. Na paznokciach prezentuje się niezwykle intrygująco. Atutem wyżej wspomnianej emalii jest trwałość, na moich paznokciach utrzymuje się przez 4 dni. W celu uzyskania satysfakcjonującego krycia należy nałożyć 2 warstwy lakieru. Piasek Paese posiada wady. Schnie stosunkowo długo. Kilka godzin po aplikacji można dorobić się odgniotków. O dziwo, pędzelek dołączony do miniaturki okazał się wygodny. Dobrze przycięte, elastyczne włosie spełnia swoją funkcję.




Rzadko sięgam po brokaty ze względu na opór, jaki stawiają podczas zmywania. Gdy ujrzałam srebrne drobinki w akcji, wiedziałam, że prędzej czy później lakier z limitki Lovely zasili moją kolekcję. Emalia charakteryzuje się piaskowym wykończeniem. Za sprawą brokatu paznokcie przypominają oszronioną szybę. Ten efekt przypadł mi do gustu do tego stopnia, że postanowiłam przygarnąć pozostałe lakiery z serii Snow Dust. Emalia sprawdza się w podbramkowych sytuacjach, gdy muszę szybko pomalować paznokcie. Piasek zastyga w ciągu kilku minut, a jego aplikacja nie przysparza problemów. Trwałość lakieru uważam za satysfakcjonującą. Na moich paznokciach srebrny brokat utrzymuje się przez 5 dni.



Nie potrafiłam namierzyć tej emalii. Piaski Lovely sprzedają się jak świeże bułeczki. Na szczęście z pomocą przyszła mi sabbatha. Choć nie jestem miłośniczką złota, lakier przypadł mi do gustu ze względu na chłodną tonację. Za każdym razem, gdy wyżej wspomniana emalia gości na moich paznokciach, odnoszę wrażenie, iż twórca kolekcji inspirował się barokiem. Ta epoka jest znana z bogactwa i przepychu. Piaskowe wykończenie zaskarbiło sobie moją sympatię. Zauważyłam, że tego typu lakiery szybko schną i długo utrzymują się na paznokciach. W przypadku złota mamy do czynienia z 4-dniową trwałością. Przystępując do usuwania emalii, należy uzbroić się w cierpliwość, kilka wacików i sporą ilość zmywacza.





PS Chętnie poznam Waszych „zimowych” ulubieńców. Po jakie lakiery sięgaliście najchętniej? Czy wiosenna aura znalazła odzwierciedlenie w Waszym ubiorze i makijażu?

karminowe.usta

Zjednoczmy się wokół szczytnej idei

Dzisiejsza notka będzie miała nietypowy charakter. Na blogu zazwyczaj poruszam lekką tematykę, ale pewna historia wstrząsnęła mnie do tego stopnia, że postanowiłam zrobić wyjątek. W związku z tym, iż nowotwór nie wybiera i może dosięgnąć każdą z nas, uważam, że w miarę możliwości warto nieść pomoc innym.

Historia Mariusza, szwagra naszej blogowej koleżanki Ferrou:
"Nazywam się Mariusz, mam 35 lat. Półtora roku temu przeszedłem zabieg wycięcia pieprzyka, którego miałem od dziecka. W styczniu 2013 roku dostałem wynik histopatologiczny i okazało się, że w zwykłym pieprzyku czaił się cichy zabójca – czerniak złośliwy. Mój świat się zawalił. Oczywiście była chwila płaczu, ale po otrząśnięciu się ruszyliśmy do walki. Szybko podjąłem leczenie. W węzłach chłonnych były już komórki rakowe - decyzja lekarzy: wycinamy więcej. Tylko do tego nigdy nie doszło.

W kwietniu zacząłem mieć ataki podobne do padaczki. Wzywanie karetki, modlenie się, aby dojechali na czas. Pierwsze słowa lekarza - nadciśnienie: za dużo kawy, stresu itp. Zapisano leki, wysłano do  domu, kazano mierzyć ciśnienie. Przez tydzień strach nie pozwalał mi wyjść z domu. W niedzielę poszedłem z rodziną na spacer, ale już nie wróciłem do domu. Dostałem kolejny atak, dłuższy, mocniejszy. Żona wezwała karetkę. W czasie tego ataku pogodziłem się, że to koniec mojego życia... Usłyszałem słowa żony "Panie Boże nie zabieraj mi go".  W szpitalu zrobiono tomografię głowy... Guz mózgu... prawie 3 cm średnicy..."


Kontynuację historii znajdziecie tutaj.

Szwagier naszej blogowej koleżanki Ferrou zmaga się z nowotworem mózgu. W jego przypadku jedynym ratunkiem jest kosztowna terapia, której nie refunduje NFZ. Czas działa na niekorzyść Mariusza i jego bliskich. Kuracja powinna rozpocząć się jak najszybciej, toteż zwracam się do Was z prośbą o przekazanie drobnej kwoty na rzecz szwagra naszej blogowej koleżanki. Liczy się każda złotówka! Wpłaty można dokonać na kilka sposobów:
Za pośrednictwem strony „Się Pomaga”: link do zbiórki dla Mariusza

Przelewem (Polska)
45 1240 1994 1111 0000 2495 6839 z dopiskiem: „JAMBOR”
Bank Pekao S.A. I o/Wrocław
Dolnośląska Fundacja Rozwoju Ochrony Zdrowia
DOLFROZ”
ul. Lotnicza 37
54-154 Wrocław
KRS: 0000050135
NIP: 899-17-72-534
REGON: 005950309

Przelewem ( z zagranicy)
IBAN: PL 45 1240 1994 1111 0000 2495 6839
Kod SWIFT: PKOPPLPW
Z dopiskiem: „JAMBOR”
Adres głównej siedziby banku:
Bank Pekao S.A. I Oddział Wrocław
ul. Oławska 2
50-123 Wrocław

Mam nadzieję, że uda nam się zjednoczyć wokół tej szczytnej idei i wspólnymi siłami pomożemy Mariuszowi. Będę wdzięczna, jeśli przekażecie tę informację dalej. Im więcej osób pozna historię szwagra Ferrou, tym większa szansa, że uzbieramy pieniądze na leczenie.

karminowe.usta

Powiew wiosny - peeling o zapachu bzu

Z niecierpliwością wypatruję wiosny. Nie mogę doczekać się kolorowych, pachnących kwiatów. Na razie muszę zadowolić się kosmetykami. Producenci prześcigają się w tworzeniu wyjątkowych kompozycji. Gdy ujrzałam peeling Joanny „Z Apteczki Babuni” o zapachu bzu, wiedziałam, że ten specyfik prędzej czy później zasili moją łazienkę. Czy wywarł na mnie dobre wrażenie?


Usuwanie martwego naskórka
Choć peeling należy do umiarkowanych zdzieraków, doskonale spełnia swoją funkcję. Za jego sprawą skóra staje się gładka, a balsamy lepiej się wchłaniają. W związku z tym, iż moje nogi pokrywa sieć kruchych naczynek, cieszę się, że cząsteczki polietylenu nie są zbyt agresywne. Gdy korzystałam z dobrodziejstw peelingu Joanny, nie pojawiły się nowe pajączki.


Nawilżenie/wysuszenie
Jestem realistką. Zdaję sobie sprawę, że drogeryjny zdzierak nie zastąpi mi balsamu do ciała. Zdarza się, iż tego typu produkty pozostawiają lepką, parafinową powłoczkę, ale nie utożsamiam jej z walorami pielęgnacyjnymi. Peeling o zapachu bzu nie nawilża ciała, jednocześnie nie pogarsza kondycji skóry. Jego działanie określiłabym jako neutralne.


Film
Bohater niniejszej notki pozostawia subtelny film. W związku z tym, iż kosmetyk nie zawiera parafiny, nie muszę obawiać się, że moje ciało przeobrazi się w lep na muchy.


Zapach
Producent wiernie odzwierciedlił woń bzu. Korzystając z dobrodziejstw zdzieraka, można poczuć powiew wiosny. Ten niepozorny kosmetyk wielokrotnie poprawił mi nastrój. Ostatnio stres daje mi się mocno we znaki, toteż sprawiam sobie drobne przyjemności.


Podrażnienie
Nie zauważyłam, żeby peeling Joanny wpływał negatywnie na moją skórę. Nie odnotowałam pieczenia, zaczerwienienia czy wysypki o podłożu alergicznym. Jednocześnie zdzierak nie zaszkodził kruchym naczynkom na nogach.


Konsystencja
W fioletowej bazie, która kolorem nawiązuje do kwitnącego bzu, zatopiono cząsteczki polietylenu. Choć drobinki nie są zbyt ostre, doskonale spełniają swoją rolę. Usuwają martwy naskórek i tym samym przywracają ciału gładkość. Zwarta konsystencja peelingu sprawia, że kosmetyk nie przecieka między palcami. Ta właściwość przypadła mi do gustu, ponieważ nie lubię marnotrawstwa.


Opakowanie
Wyżej wspomniany produkt znajduje się w plastikowym, przeźroczystym słoiczku. To rozwiązanie pozwala wykorzystać kosmetyk do ostatniej kropli. Ilustracja umieszczona na nakrętce przedstawia kwitnący bez. Choć opakowanie jest proste, cieszy oko.


Wydajność
Z dobrodziejstw peelingu Joanny korzystam od listopada ubiegłego roku. Jego wydajność uważam za satysfakcjonującą.

Cena
Za słoiczek, w którym znajduje się 300 ml kosmetyku, musimy zapłacić 14 zł.

Dostępność
Astor, wybrane drogerie Superpharm.

Skład
Aqua, Cocamidopropyl betaine, Polyethylene, Glycerin, Sodium laureth sulfate, Coco-glucoside, Glyceryl oleate, Hydroxypropyl guar hydroxypropyltrimonium chloride, Xanthan gum, Acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, Triethanolamine, Sambucus nigra flower extract (ekstrakt z kwiatów bzu czarnego), Propylene glycol, Disodium EDTA, Sodium chloride, Parfum, Cinnamyl alcohol, Limonene, Linalool, DMDM hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Cl 42090, Cl 17200.

Reasumując: Peeling o zapachu bzu zaskarbił sobie moją sympatię. Choć kosmetyk należy do umiarkowanych zdzieraków, doskonale spełnia swoją funkcję. W związku z tym, iż usuwa martwy naskórek, cieszę się gładką skórą. Wyżej wspomniany produkt nie zastąpi nam balsamu do ciała, ponieważ nie wykazuje właściwości nawilżających. Na szczęście nie wysusza ciała. Bohater niniejszej recenzji nie zawiera parafiny, toteż moja skóra nie przeobraża się w lep na muchy. Peeling pozostawia subtelny film. Jego największym atutem jest zapach. Producentowi udało się wiernie odzwierciedlić woń charakterystyczną dla bzu (lilaka pospolitego). Zdzierak Joanny nie wyrządził krzywdy mojej wrażliwej skórze. Gdy korzystałam z jego dobrodziejstw, nie ucierpiały kruche naczynka na nogach. Jeśli lubicie zapach bzu i szukacie peelingu o umiarkowanej mocy, warto przyjrzeć się wyżej wspomnianemu produktowi.

PS Czy chętnie sięgacie po kosmetyki, które charakteryzują się kwiatową wonią? Jaki peeling do ciała zasłużył sobie na miano Waszego ulubieńca? Jeśli znacie inne specyfiki o zapachu bzu, będę wdzięczna za podanie namiarów:)


karminowe.usta

Nowości kosmetyczne

W związku z tym, iż ostatnio zużyłam sporo kosmetyków, w lutym postanowiłam uzupełnić braki. Oczywiście, nie obyło się bez zbędnych wydatków. Czasem trzeba sobie poprawić humor, kupując drobnostki:) Jeśli chcecie dowiedzieć się, jakie specyfiki zasiliły moją łazienkę, zapraszam do lektury:)

Isana Med lotion do ciała z mocznikiem
Ten produkt zbiera przychylne recenzje w internecie. W związku z tym, iż jego skład wygląda obiecująco, skorzystałam z promocji. Mocznik służy mojej skórze, która zimą przeżywa katusze. Centralne ogrzewanie mocno daje się we znaki problematycznym łokciom i uda. Nie ukrywam, że pokładam spore nadzieje w lotionie Isany. Na razie jestem z niego zadowolona, ale znam kosmetyki, które wykazują silniejsze właściwości nawilżające.


Joanna „Z Apteczki Babuni” kąpiel solankowa o zapachu bzu
Tęsknię za wiosną i zapachem kwiatów. Niestety, na razie muszę zadowolić się umilaczami kąpieli. Płyn Joanny doskonale spełnia swoją rolę. Woń dla bzu wprawia mnie w dobry nastrój i pozwala się zrelaksować. Jeśli marzycie o aromatycznej kąpieli z dużą ilością piany, powinniście zainwestować w wyżej wspomniany specyfik.


Joanna olejek do kąpieli o zapachu bzu
W związku z tym, iż uwielbiam bez, nie mogłam przejść obojętnie obok tego kosmetyku. Niestety, skład zamieszczony na opakowaniu jest nieczytelny. Po powrocie do domu odkryłam, że olejek bazuje na parafinie, która pozostawia lepką warstwę.


L`Oreal Elseve Fibralogy odżywka ekspansja gęstości
Kosmetyki, które wchodzą w skład serii Fibralogy, cieszą się dużą popularnością. Początkowo chciałam wypróbować maskę, ale w Kauflandzie wybór jest ograniczony. Mam nadzieję, że odżywka poskromi niesforne kosmyki i uchroni włosy przed elektryzowaniem.


Schauma Krem i Olejek – odżywka do włosów
Długo unikałam specyfików, na których znajduje się logo Schaumy, ponieważ szampony Schwarzkopf nie służą mojemu skalpowi. Maska, którą otrzymałam jako gratis do zakupów w Superpharm, okazała się strzałem dziesiątkę. Niestety, nie namierzyłam jej w żadnej drogerii. Nie mogę wykluczyć, czy specyfik został wyprodukowany w celach marketingowych. Mam nadzieję, że odżywka z kremem i olejkiem okaże się równie skuteczna jak gratis. Jeśli Schauma cieszy się Waszą sympatią, warto wstąpić do Almy. W tych popularnych delikatesach trwa wyprzedaż wybranych kosmetyków.


Eucerin krem do rąk z mocznikiem
Moje dłonie ostatnio przeżywają gorszy okres. Podejrzewam, że sama doprowadziłam je do takiego stanu. Rano spieszę się do pracy, toteż pewne czynności wykonuję mechanicznie. Osuszając dłonie, nie docieram do przestrzeni, która oddziela od siebie poszczególne palce. Sucha, łuszcząca się skóra wygląda okropnie. Mam nadzieję, że krem Eucerin poprawi kondycję rąk.


Uroda Melisa płyn micelarny
W związku z tym, iż zaniechano produkcji mojego ulubionego kosmetyku do demakijażu, rozpoczęłam poszukiwania godnego następcy. Seria „Melisa” zbiera pochlebne recenzje w internecie. W stosownym czasie z pewnością poinformuję Was, czy płyn micelarny spełnia moje oczekiwania.


Uroda Melisa krem silnie nawilżający
Na policzkach coraz częściej pojawiają się suche skórki. Mam nadzieję, że wyżej wspomniany krem upora się z tym problemem.


Uroda Melisa balsam do ciała
W przypadku kosmetyków do pielęgnacji ciała chętniej sięgam po te produkty, które charakteryzują się przyjemną wonią. W stosownym czasie podzielę się z Wami swoją opinią nt. balsamu Urody. Po cichu liczę na świeże, ziołowe nuty zapachowe;)


Original Source żel pod prysznic o zapachu maliny i mleka waniliowego
Dotychczas nie miałam do czynienia z produktami Original Source. Kosmetyki tej marki obrosły legendą. Internautki zachwycają się ich walorami zapachowymi. Nie ukrywam, że liczę na apetyczną, malinową woń. Zdaję sobie sprawę, że skład żelu jest daleki od ideału, toteż nie oczekuję, że specyfik nawilży skórę.


Wibo Deep Black Eyeliner
Podobno ćwiczenia czynią mistrza. Mam nadzieję, że praca z eyelinerem Wibo przyniesie pożądane rezultaty. O jego wyborze zadecydowała niska cena. Jeśli po raz kolejny manualne beztalencie weźmie górę, strata nie będzie dotkliwa:)


Lovely Nude Nail Polish nr 2
W związku z tym, że w mojej kolekcji brakuje nudziaków, postanowiłam zainwestować w emalię Lovely. Wprawdzie nie jestem miłośniczką lakierów w mlecznym odcieniu, ale te w niektórych sytuacjach okazują się niezastąpione.


Tołpa Botanic Różowa Piwonia odmładzający krem modelujący oczy i usta
Wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Choć specyfik jest adresowany do osób po 50. roku życia, uznałam, że naturalne oleje nie wyrządzą mi krzywdy. Od pewnego czasu poszukuję porządnego nawilżacza. Niestety, większość kremów pod oczy nie zdaje egzaminu w przypadku wymagającej skóry. Mam nadzieję, że krem Tołpy sprawi mi miłą niespodziankę.


Go Cranberry Intensywnie Nawilżające Serum Przeciwzmarszczkowe na Noc
Moja kapryśna cera lubi naturalne kosmetyki. Serum Go Cranberry charakteryzuje się przyjaznym składem/ Mam nadzieję, że okaże się godnym następcą ekoampułki Pat&Rub.


Perfecta bankietowa maseczka na twarz i pod oczy
Swego czasu używałam maseczek Perfecty i byłam z nich zadowolona. W związku z tym, iż moja cera wykazuje tendencję do przetłuszczania, liczę na kilkugodzinny mat. Na pewno poinformuję Was o rezultatach uzyskanych za sprawą wyżej wspomnianego kosmetyku:)


Eveline Slim Extreme 4D Professional termoaktywne serum do ciała
W związku z tym, iż czerwone serum niebawem sięgnie dna, postanowiłam zaopatrzyć się w godnego następcę. Uważam, że firma Eveline wypuściła świetne kosmetyki modelujące ciało. Tym razem postawiłam na specyfik, który zapewnia rozgrzewa skórę.


Soraya Primer lekki krem pod makijaż
Dobry krem matujący jest w stanie wydłużyć trwałość makijażu. Mam nadzieję, że specyfik marki Soraya spełni pokładane w nim nadzieje.



Ingrid Cosmetics mleczko do demakijażu
Wprawdzie nie przepadam za mleczkami, ale ostatnio odkryłam, że tego typu kosmetyki ograniczają wypadanie rzęs. Emulsja Ingrid Cosmetics zaskoczyła mnie składem. Nie znajdziemy w nim parafiny czy glikolu propylenowego.


PS Jakie kosmetyki zasiliły Waszą toaletkę w ostatnim czasie? Czy miałyście do czynienia z którąś z zaprezentowanych nowości?

karminowe.usta

Złote błyskotki w roli głównej

Rzadko korzystam z dobrodziejstw brokatów. Choć drobinki wyglądają niezwykle efektownie, ich usuwanie przysparza problemów. W związku z tym, iż nie grzeszę cierpliwością, stawiam na proste rozwiązania. Lakierom Lovely, które wchodzą w skład serii Snow Dust, nie można odmówić uroku. Swoją przygodę rozpoczęłam od srebra. Emalia oczarowała mnie do tego stopnia, że postanowiłam zaopatrzyć się w złoto i biel. Ich namierzenie stanowi nie lada wyzwanie. Na szczęście z pomocą przyszła mi sabbatha;* Dzięki niej mogę zaprezentować lakier Lovely Snow Dust nr 1. Zapraszam na recenzję:)


Kolor
Złoto nigdy nie cieszyło się moją sympatią. W mojej szkatułce dominuje srebrna biżuteria. O dziwo, lakier Lovely przypadł mi do gustu. Na jego korzyść przemawiają chłodne tony, które można dostrzec w pełnym słońcu.


Wykończenie
Wyżej wspomniana emalia charakteryzuje się piaskowym wykończeniem. Zatopiono w niej złote błyskotki, które odbijają światło niczym lustro. Za każdym razem, gdy patrzę na lakier Lovely, odnoszę wrażenie, iż zimowa limitka nawiązuje do barokowych dzieł sztuki. Przepych i bogactwo stanowią kwintesencję tej niezwykłej epoki.


Krycie
Dwie warstwy złotego piasku zapewniają satysfakcjonujące krycie, przy jednej można dostrzec prześwity.

Schnięcie
Nie lubię marnować czasu, czekając, aż lakier stanie się twardy i odporny na powstawanie odgniotków. Emalia Lovely idealnie wpisuje się w moje potrzeby. Schnie stosunkowo szybko, po 10 minutach można wrócić do swoich obowiązków.


Trwałość
Na moich paznokciach złote błyskotki utrzymują się przez 4 dni, później do akcji musi wkroczyć zmywacz, ponieważ pojawiają się drobne odpryski. Trwałość lakieru uważam za satysfakcjonującą. Jeśli żyjecie w biegu, warto zainwestować w piasek Lovely.

Smużenie
Emalia rozprowadza się równomiernie, nie pozostawia zacieków. Chętnie sięgam po lakiery teksturowe, ponieważ tego typu emalie niwelują nierówności i bruzdy.


Bąbelkowanie
Nie zauważyłam, żeby podczas aplikacji lakieru powstawały pęcherzyki powietrza.

Konsystencja
Charakterystyczna dla lakierów, które zawierają mnóstwo błyskotek. Aplikacja złotej emalii przebiega szybko i sprawnie. Piasek jest stosunkowo zwarty, toteż nie rozlewa się na skórki.


Pędzelek
Równo przycięte włosie pozwala zachować precyzję podczas nakładania lakieru. Za sprawą zaokrąglonego pędzelka, o stosunkowo dużej średnicy, malowanie paznokci można uznać za formę relaksu.

Zmywanie
Przystępując do usuwania piasku Lovely, należy uzbroić się w cierpliwość, kilka wacików, folię aluminiową i sporą ilość zmywacza.


Barwienie płytki
Wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć, toteż przed aplikacją kolorowej emalii zabezpieczam płytkę odżywką Paese. Korzystając z dobrodziejstw złotych błyskotek, niea zauważyłam, żeby moje paznokcie zmieniły koloryt.

Cena
Zakup lakieru Lovely Snow Dust stanowi wydatek rzędu 8,50 zł.


Dostępność
Drogerie Rossmann, aczkolwiek trzeba mieć sporo szczęścia, żeby upolować piaski z zimowej limitki, ponieważ te sprzedają się jak świeże bułeczki.

Reasumując: Choć złoto nigdy nie cieszyło się moją sympatią, lakier Lovely przypadł mi do gustu. Na jego korzyść przemawiają chłodne tony, które można dostrzec w pełnym słońcu. Emalia charakteryzuje się piaskowym wykończeniem. Zatopiono w niej cząsteczki brokatu, które odbijają światło niczym lustro. Za każdym razem, gdy patrzę na złote błyskotki, odnoszę wrażenie, że limitka Snow Dust nawiązuje do baroku. Przepych stanowi kwintesencję tej niezwykłej epoki. Dwie warstwy piasku zapewniają satysfakcjonujące krycie. Lakier schnie stosunkowo szybko, po 10 minutach możemy wrócić do swoich obowiązków. Na moich paznokciach emalia utrzymuje się przez 4 dni, później do akcji musi wkroczyć zmywacz. Piasek jest stosunkowo zwarty, toteż nie rozlewa się na skórki. Za sprawą okrągłego pędzelka, o stosunkowo dużej średnicy, malowanie paznokci można uznać za formę relaksu. Niestety, lakier stawia opór podczas zmywania. Przystępując do usuwania złotych błyskotek, należy uzbroić się w cierpliwość, kilka wacików, folię aluminiową i sporą ilość rozpuszczalnika. Efekt, jaki zapewnia piasek Lovely, rekompensuje wszelkie niedogodności.

PS Jaki macie stosunek do złota? Co myślicie nt. lakierów Lovely Snow Dust? Czy chętnie sięgacie po piaski, które zawierają cząsteczki brokatu?


karminowe.usta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...