Aktualizacja włosów: luty 2013


Luty nie był dla mnie łaskawy. Stres, który towarzyszył mi w styczniu, znalazł ujście. Moje włosy zaczęły wypadać garściami. Od razu przystąpiłam do walki z tym niekorzystnym zjawiskiem. Korzystam z rozwiązań, które okazały się skuteczne u innych włosomaniaczek. Mam nadzieję, że niebawem dołączę do grona zadowolonych. Problem z nadmiernym wypadaniem włosów zdominował moją pielęgnację. Jeśli chcecie poznać szczegóły, to zapraszam do lektury:)


PIELĘGNACJA I STYLIZACJA
Maseczki domowej roboty
W lutym zrezygnowałam z eksperymentów. Obawiałam się, że domowe papki mogą obciążać moje osłabione włosy i w rezultacie przyczyniać się do nasilenia problemu wypadania. Gdy opanuję to niekorzystne zjawisko, powrócę do tego typu maseczek.

Olejowanie
W pierwszych dniach lutego sięgałam po oliwkę Hipp. Jednak wzmożone wypadanie włosów skłoniło mnie do zakupu oleju z korzenia łopianu, który został wzbogacony w cenne, ziołowe składniki. Wiem, że ten produkt cieszy się dobrą opinią. Mam nadzieję, że w pewnym momencie dostrzegę jego dobroczynne działanie i zapanuję nad problemem wypadania. Ostatnio postanowiłam sprawdzić, czy chusteczkowe papiloty służą moim włosom. Uzyskana fryzura nie spełniła moich oczekiwań, aczkolwiek te eksperymenty sprawiły, że odkryłam produkt, który nadaje moim kosmykom niesamowitą miękkość i gładkość. Pozostałe chusteczki z pewnością spożytkuję. Z takich tłustawych papilotów można korzystać wieczorem przed myciem głowy. Z powodzeniem mogą one pełnić rolę substytutu oleju.

Szampony
W lutym korzystałam z trzech szamponów. Wszystkie pochodzą ze stajni Alterry. W tym miesiącu zdecydowałam się na następujące wersje tego produktu: 1) z kofeiną i biotyną, 2) z morelą i pszenicą, 3) z bambusem i papają. Jak widać w lutym postawiłam na sprawdzone szampony.

Odżywki
W lutym korzystałam z dwóch produktów. Na początku miesiąca sięgałam po odżywkę Alverde z winogronami i awokado. Gdy sięgnęła dna, zdecydowałam się na powrót do sprawdzonego produktu Alterry, który zawiera dobroczynne substancje wyodrębnione z granatów.

Drogeryjne maski
Maska Alverde z aloesem i hibiskusem stanowiła nieodzowny element mojej pielęgnacji. W lutym regularnie korzystałam z jej dobrodziejstw.

Wcierki
Wzmożone wypadanie włosów skłoniło mnie do sięgnięcia po wcierkę z kozieradki. Do przygotowania tej mikstury o odpychającej woni przekonały mnie pozytywne opinie blogerek. Mam nadzieję, że moje wdychanie smrodku zostanie nagrodzone i zapanuję nad problemem wzmożonego wypadania.

Płukanki
Nadal bezskutecznie walczę z lenistwem. W lutym ani razu nie przygotowałam płukanki.

Suszarka
Z chłodnego nawiewu suszarki skorzystałam tylko raz. Wypadło mi niespodziewane spotkanie i musiałam szybko doprowadzić swoje włosy do porządku.

Prostownica i lokówka
Nadal nie ciągnie mnie do korzystania z tych urządzeń. Chyba skutecznie wyleczyłam się ze swojego uzależnienia od prostownicy.

Farbowanie
O dziwo, nie odczuwam potrzeby eksperymentowania z kolorem;) Zależy mi na powrocie do naturalnego odcienia włosów, który w końcu doceniłam;)

Fryzura
Gdy nie wychodziłam z domu, korzystałam z dobrodziejstw luźnego koka. Takie rozwiązanie jest niezwykle wygodne i jednocześnie chroni kosmyki przed urazami mechanicznymi. Gdy zależało mi na dobrym wyglądzie, to rozpuszczałam włosy.

STAN WŁOSÓW
Miękkość
W lutym unikałam eksperymentów, w związku z tym moje włosy straciły na miękkości.  Widzę, że moim kosmykom nie do końca służy olej, który stosuję w ramach walki z wypadaniem.

Blask
Moje włosy nie prezentują się zbyt dobrze. Brakuje im blasku. Chyba zacznę łączyć olej z korzenia łopianu ze sprawdzonymi produktami, które służą moim włosom.



Gładkość
Obawiałam się, że olej bogaty w zioła może nie sprzyjać domykaniu łusek. Niestety, miałam rację. Moje włosy przypominają rozczapierzoną miotłę.

Rozczesywanie
Po każdym myciu korzystam z dobrodziejstw odżywki. Dzięki temu rozwiązaniu moje włosy chętniej współpracują ze szczotką. Zdążyłam się przyzwyczaić, że odżywka stanowi nieodzowny element wieczornego rytuału pielęgnacyjnego.

Skręt
W lutym na mojej głowie najczęściej gościły  fale. Olej z korzenia łopianu nie służy powstawaniu loków.  Takie działanie wykazuje jedynie olej z nasion pomidora.

Wypadanie
Na początku lutego moje włosy zaczęły wypadać garściami. Nieustannie musiałam strzepywać włosy ze swetra czy bluzki. Często widywałam swoje włosy na panelach czy kafelkach. Problem wypadania dotknął też baby hair. Nie mogłam pozwolić na to, aby moje włosy uległy przerzedzeniu, dlatego do codziennej pielęgnacji szybko wdrążyłam rozwiązania, dzięki którym wiele blogerek opanowało problem.

Baby hair
W lutym nie pojawiły się nowe włoski. Te, które na mojej głowie goszczą od kilku miesięcy, zaczęły wypadać.

PS Jakie wyzwanie stanęło przed Wami w lutym? A może Wasze włosy nie sprawiały Wam żadnych problemów?

karminowe.usta

Wyrzutki


W styczniu nie mogłam narzekać na zużycia. Wiele kosmetyków zniknęło z mojej półki. Liczyłam na to, iż w lutym uda mi się odgruzować szafkę w łazience, ale denko z tego miesiąca jest nieco mniejsze. Zauważyłam, że w moim przypadku sprawdza się zasada, która mówi, iż wszystko kończy się w tym samym czasie. Niemniej w lutym udało mi się zużyć kilka produktów.

Aboca pianka myjąca
Po złych doświadczeniach z mydłem Aleppo, postanowiłam sięgnąć po łagodną piankę myjącą. Moja koleżanka bardzo chwaliła sobie produkt wypuszczony na rynek przez firmę Aboca. Gdy przyniosłam do domu tę piankę, sięgnęłam po aparat, aby uwiecznić kosmetyk. Okazało się, że butelka jest wklęsła i znosi znamiona wcześniejszego użytkowania. Na szczęście trafiłam na stosowną informację. Mój niepokój rozwiały zapewnienia producenta, iż pianka jest pozbawiona gazów wypełniających. Temu kosmetykowi zamierzam poświęcić osobną notkę. Teraz mogę powiedzieć tylko tyle, że mamy tutaj do czynienia z całkiem przyzwoitą pianką, ale do ideału trochę jej brakuje.

Venus pianka do golenia
Od lat sięgam po ten produkt. Świetnie spełnia swoje zadanie. Podczas depilacji chroni skórę przed podrażnieniem i skaleczeniem. Zapach pianki, który bazuje na sztucznych nutach kwiatowych, spełnia moje oczekiwania. Kiedy zdradziłam kosmetyk Venus z pianką Gillette, mój nos przechodził katusze.

Cenię sobie ten produkt za właściwości wygładzające. Po użyciu tego szamponu mogę się pochwalić miękkimi, błyszczącymi włosami, które chętnie współpracują ze szczotką. Widzę, że wersja z pszenicą i morelą służy moim kosmykom. Żałuję, że nie miałam okazji zapoznać się z odżywką z tej serii.

Kiedy dochodzę do wniosku, że moim włosom brakuje objętości, sięgam po tę wersję szamponu Alterry. Po użyciu tego produktu moje kosmyki zyskują na blasku. Dodatkowym atutem tego kosmetyku jest świeży, owocowy zapach.

Ten produkt świetnie spełnia swoje zadanie. Usuwa zanieczyszczenia z powierzchni włosów. Po jego użyciu nie napotykam na trudności podczas szczotkowania. Ta wersja szamponu Alterry zawiera nuty pieprzu. Bardzo rzadko można spotkać kosmetyki o tak oryginalnym zapachu.

Często powracam do tego produktu. Po wycofaniu wersji z borówką i wanilią sięgam po żel z pomarańczą i wanilią, ponieważ najlepiej spełnia moje oczekiwania. Moim zdaniem zapach tego produktu przypomina ciasto z kremem i kawałkami pomarańczy. Ta woń za każdym razem pobudza moje kubki smakowe;)

Ten produkt cenię sobie ze względu na właściwości nawilżające i regenerujące. Po użyciu tego kremu moje dłonie zyskują na gładkości i miękkości. Aczkolwiek treściwa formuła tego kosmetyku sprawia, że z jego dobrodziejstw korzystam wyłącznie nocą, kiedy mogę założyć bawełniane rękawiczki. Moim zdaniem producent mógłby popracować nad zapachem, ponieważ ta sztuczna woń kwiatów przynosi efekt odwrotny do zamierzonego.

W związku z tym, iż ten produkt jest przeznaczony dla skóry suchej i wymagającej regeneracji, liczyłam na to, iż upora się z Saharą na mojej twarzy. Niestety, wykazuje właściwości komedogenne, toteż znalazłam dla niego inne zastosowanie. Koncentrat Detox świetnie sprawdza się w roli serum do biustu. Wykazuje silne właściwości nawilżające i ujędrniające. Z pewnością do niego powrócę, ponieważ z wiekiem skóra staje się coraz bardziej wymagająca. Kremy przeznaczone do pielęgnacji biustu przynoszą krótkotrwały efekt. Zależy mi na dobrej kondycji tej partii ciała, toteż nie zamierzam na niej oszczędzać.

AA płyn micelarny z serii „Wrażliwa Natura”
Nie wiem, co zrobię, gdy pewnego dnia ten produkt zniknie z rynku. Niewątpliwie jest to najlepszy płyn micelarny, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Świetnie radzi sobie z makijażem twarzy. W przypadku oczu wszystko zależy od wykorzystanych kosmetyków. Micel z AA nie radzi sobie z produktami wodoodpornymi, ale na szczęście nie używam ich zbyt często. Omawiany kosmetyk nie wykazuje właściwości drażniących i komedogennych.

Dr. Hauschka Med-pasta do zębów
Od pewnego czasu korzystam z delikatnych past, ponieważ dzięki nim pożegnałam się z aftami. Produkt Hauschki spełnił swoją funkcję, nie podrażniając przy tym jamy ustnej. Aczkolwiek raczej do niego nie powrócę, ponieważ nie odpowiada mi jego silny, tymiankowy smak.

Gdy moje dłonie są bardzo zniszczone, funduję im nawilżajaco-odżywczy koktajl. Maseczka Schaebens, którą można nabyć w DMie, świetnie sprawdza się w tej roli. Dzięki niej dłonie zyskują na gładkości, elastyczności i nawilżeniu. Świeży, ogórkowy zapach tego produktu przypadł mi do gustu.

Ta odżywka nie należy do najgorszych. Spełnia swoje zadanie. Po jej użyciu włosy są gładkie, miękkie i nawilżone. Zyskują również na blasku. Aczkolwiek nieco lepsze rezultaty uzyskuję, korzystając z dobrodziejstw odżywki Alterry.

Ten produkt przypadł mi do gustu. W jego przypadku więcej znaczy lepiej. Na masce Alverde nie można oszczędzać, ponieważ wówczas nie odnotujemy satysfakcjonujących rezultatów. Zazwyczaj rozprowadzam na włosach porcję wielkości orzecha włoskiego. W przypadku maski Alverde tę dawkę należy podwoić. Pomimo aplikacji dużej ilości produktu, moje włosy nie zostały obciążone.

Bielenda bezacetonowy zmywacz do paznokci
W posiadanie tego produktu weszłam przypadkowo. Podczas zakupów w Kauflandzie uświadomiłam sobie, że poprzedni zmywacz sięgnął dna. Produkt Bielendy świetnie radzi sobie z usuwaniem emalii. Niestety, nie mogę znieść jego zapachu, który przypomina tanią wodę kolońską. Ta woń towarzyszy mi przez dobrych kilka godzin.

PharmaCF waniliowy zmywacz do paznokci
To największy bubel, z jakim ostatnio miałam do czynienia. Zupełnie nie radzi sobie z usuwaniem lakieru. Po zużyciu całej zawartości butelki, na moich paznokciach wciąż można było dostrzec resztki emalii. Na dodatek zmywacz roztacza wokół siebie nieprzyjemną, sztuczną, waniliową woń.

PS Czy luty był dla Was miesiącem bogatym w zużycia? Czy w Waszym denku można znaleźć przedstawicieli kolorówki?

karminowe.usta

Mocny zdzierak


Naczynka sprawiają, że podczas wyboru peelingu do twarzy napotykam na spore ograniczenia. Jestem zdana na enzymatyczną wersję tego produktu. Jeśli pozwolę sobie na użycie czegoś mocniejszego, potem przez kilka dni borykam się z czerwonymi plackami. Niestety, po niektórych „atrakcjach” pozostaje mi pamiątka w postaci pajączków. Przy wyborze peelingów do ciała mam nieco więcej swobody. Od jakiegoś czasu sięgałam po delikatniejsze zdzieraki, ale postanowiłam dać szansę peelingowi antycellulitowemu z imbirem, który został wypuszczony na rynek przez Joannę.

Usuwanie martwego naskórka
Peeling świetnie radzi sobie z tym zadaniem. Produkt Joanny określiłabym mianem ostrego zdzieraka. Po użyciu peelingu z imbirem moja skóra zyskuje na gładkości i miękkości. Gdy zakończymy kąpiel/prysznic, należy sięgnąć po balsam/masło do ciała. Po użyciu zdzieraka z Joanny każdy zastosowany produkt szybko się wchłania. Dotyczy to również balsamu Alverde, który podczas aplikacji okropnie smuży.

Nawilżenie
Po wyjściu z wanny moja skóra pokryta jest lepkim filmem. Można odnieść złudne wrażenie, że nasze ciało nie wymaga użycia balsamu. Jednak jeśli zdecydujemy się sięgnąć po kosmetyk o właściwościach nawilżających, to zauważymy, że nasza skóra „spija” ten odżywczy koktajl.

Właściwości antycellulitowe
Nie borykam się z cellulitem, ale uważam, iż żaden kosmetyk nie jest w stanie uporać się z tym problemem. Peelingi zwiększają przepływ krwi, co niewątpliwie służy naszej skórze, ale od tego typu produktów nie oczekiwałabym cudów.

Odświeżenie
Korzystając ze zdzieraka Joanny, rzeczywiście czuję powiew świeżości. Tę zasługę niewątpliwie należy przypisać kompozycji zapachowej składającej się z korzennych i cytrusowych nut.

Konsystencja
Peeling przyjmuje postać stosunkowo gęstego żelu o żółtym zabarwieniu, w którym zatopiono drobinki polietylenu. W przypadku tego produktu należy zachować ostrożność, ponieważ ziarna tego syntetyku są stosunkowo ostre.

Podrażnienie
Peeling Joanny nie wywołał u mnie pieczenia i swędzenia. Nie odnotowałam również żadnej wysypki. Aczkolwiek po użyciu peelingu skóra jest zaczerwieniona. Problem ten znika po upływie 30 minut.

Zapach
Choć mamy tutaj do czynienia z chemiczną kompozycją zapachową, to korzystanie z tego produktu dostarcza przyjemności. Woń tego peelingu określiłabym jako połączenie sztucznych nut imbiru z syntetycznymi akordami cytrusowymi.

Opakowanie
Produkt zamknięto w niewielkiej buteleczce wykonanej z przeźroczystego plastiku, który charakteryzuje się dużą plastycznością. Klapka ułatwia korzystanie z peelingu. Nie lubię, gdy producent stawia na nakrętkę, ponieważ tego typu rozwiązania są niepraktyczne.

Wydajność
Produkt stosowałam tylko na nogi. 5-krotnie korzystałam z jego dobrodziejstw. W opakowaniu obecnie znajduje się porcja kosmetyku, która wystarczy na jedną aplikację. Peeling Joanny określiłabym jako mało wydajny, ale można mu to wybaczyć, ponieważ kosztuje parę złotych.

Testowanie na zwierzętach
Joanna nie testuje swoich produktów na zwierzętach.

Cena
Zakup 100 ml produktu to wydatek rzędu 5 zł.

Dostępność
Hebe, Real, Astor, niewielkie drogerie osiedlowe.

Skład
Aqua-woda, składnik bazowy większości kosmetyków, rozpuszczalnik polarny.
Polyethylene-swoiste ścierniwo, dlatego bardzo często jest dodawany do peelingów mechanicznych i past do zębów. W kosmetykach stosowanych na skórę i włosy odpowiada za wytwarzanie warstwy okluzyjnej, która chroni przed utratą wody.
Cocamidopropyl betaine-syntetyczny surfaktant, czyli substancja powierzchniowo czynna, a zatem myjąca, pochodzący z oleju kokosowego i dimetyloaminopropyloaminy. Ponadto środek zagęszczający i emulgator. Pełni rolę antystatyczną w odżywkach do włosów. Najczęściej nie podrażnia skóry i błon śluzowych.
Sodium laureth sulfate-anionowa substancja powierzchniowo czynna. Znalazła również zastosowanie w chemii gospodarczej ze względu na niskie koszty produkcji. Detergent ten ma za zadanie usuwać zanieczyszczenia z powierzchni skóry. Związek ten charakteryzuje się wysoką aktywnością pianotwórczą.
Glycerin- najprostszy, trwały alkohol triwodorotlenowy. Stanowi doskonały rozpuszczalnik dla lipidów, dlatego wykorzystuje się ją przy produkcji kremów, pomadek. Stanowi istotny substrat przy produkcji mydeł. Posiada właściwości nawilżające, ale jednocześnie może zapychać nasza skórę.
Acrylates/C10-30 alkyl acrylate crosspolymer- zagęstnik i stabilizator emulsji.
Disodium laureth sulfosuccinate- anionowa substancja powierzchniowo czynna, wrażliwa na wahania odczynu. Jej działanie opiera się na usuwaniu zanieczyszczeń z powierzchni skóry i włosów. Posiada właściwości pianotwórcze i stabilizujące.
Coco-glucoside- substancja pochodzenia roślinnego, uzyskana ze skrobi kukurydzianej i oleju kokosowego. Pełni rolę substancji powierzchniowo czynnej, a zatem odpowiada za usuwanie brudu.
Glyceryl oleate-substancja nawilżająca i stabilizująca.
Lecithin-lecytyna. Powstaje z mieszaniny diglicerydów kwasów tłuszczowych tj. stearynowy, palmitynowy i olejowy powiązanych z estrem cholinowym kwasu fosforowego. Poprawia stan nawilżenia skóry. Ponadto pełni rolę emulgatora, tzn., że umożliwia wymieszanie fazy olejowej i fazy wodnej. Chroni kosmetyk przed rozwarstwieniem faz.
Caffeine-kofeina. Jest to substancja pochodzenia roślinnego, otrzymywana z liści herbaty lub kawy w wyniku ekstrakcji. Dobrze rozpuszcza się w gorącej wodzie, słabo w alkoholu. Kofeina jest wykorzystywana głównie w kosmetykach antycellulitowych, ponieważ redukuje nadmiar tkanki tłuszczowej i poprawia krążenie. Pomaga również w usuwaniu toksyn z organizmu i usprawnia funkcjonowanie tkanki łącznej.
Ruscus aculeatus extract- ekstrakt z ruszczyku kolczastego, który pobudza krążenie, dzięki czemu wspomaga walkę z cellulitem, pajączkami i podrażnieniem.
TEA-hydroiodide- tworzy warstwę okluzyjną zapobiegającą parowaniu wody. Sprawia, ze skóra staje się miękka i gładka.
Propylene glycol- glikol propylenowy, związek pochodzenia chemicznego. Jest cieczą oleistą, bezbarwną i bezwonną, uzyskiwaną z ropy naftowej. Glikol propylenowy wykazuje silne podobieństwo do gliceryny. Doskonale rozpuszcza się w wodzie, alkoholu i acetonie. Stosowany w wyższych stężeniach pełni rolę konserwantu, ponieważ obniża aktywność wodną, przez co mikroorganizmy mają gorsze warunki do rozwoju. Jest dobrym rozpuszczalnikiem dla parabenów obecnych w emulsjach. W emulsjach i pastach do zębów ma za zadanie utrzymywać wilgotność. Może powodować podrażnienia.
Hedera helix extract- ekstrakt z bluszczu pospolitego. Pełni rolę substancji przeciwzbrylającej, przeciwbakteryjnej, odżywczej, tonizującej, ściągającej i kojącej.
Carnitine- występuje we wszystkich komórkach naszego organizmu. Bierze udział w przemianach lipidów. Polecana w walce z cellulitem, ponieważ umożliwia zwalczanie niepożądanej warstwy tłuszczowej.
Escin-escyna to nazwa produktu wyodrębnionego z kasztanowca zwyczajnego. Znalazła zastosowanie w leczeniu pajączków i żylaków.
Tripeptide-1- działa przeciwstarzeniowo.
Chondrus crispus extract- ekstrakt z północnoatlantyckich czerwonych alg. Po zalaniu gorącą wodą tworzy naturalny żel, który wraz ze spadkiem temperatury twardnieje. Działa zmiękczająco, wygładzająco i nawilżająco na skórę i włosy. Stanowi bogate źródło protein, witaminy B1, B2, B5, C i PP. Zaliczany do regulatorów lepkości.
Xanthan gum-guma ksantanowa. Substancja dodawana nie tylko do kosmetyków, ale również do żywności. Substancja zagęszczająca, zwiększająca lepkość wyrobu. Otrzymywana metodami biotechnologicznymi z wykorzystaniem Xanthomonas campestris.
Triethanolamine-regulator odczynu. Jego maksymalne stężenie wynosi 2,5%. Nie powinna być dodawana do produktów zawierających substancje nitrozujące, ponieważ wówczas może dojść do powstania rakotwórczych nitrozoamin.
Polyquaternium-7-substancja o właściwościach antystatycznych i filmotwórczych.
Disodium EDTA-jest substancją chelatującą, wyłapuje wolne jony metali, może wiązać także wolne rodniki. Spełnia rolę konserwantu, stabilizatora i regulatora lepkości. Może podrażniać skórę, błony śluzowe. Powinny go unikać kobiety w ciąży i karmiące piersią. W obecności witaminy C i wodorowęglanu sodu może przyczyniać się do powstawania związków rakotwórczych.
Butylene glycol-hydrofilowa substancja (rozpuszczalna w wodzie), która zapewnia prawidłowe nawilżenie skóry i włosów, co prowadzi do ich zmiękczenia i wygładzenia. Umożliwia innym składnikom przenikanie w głąb skóry. Związek ten zaliczany jest do grupy humektantów, czyli substancji zapobiegających krystalizacji kosmetyku u ujścia. Zwiększa lepkość produktu. Poza tym pełni rolę rozpuszczalnika dla roślinnych wyciągów.
Zingiber officinale extract- ekstrakt z imbiru. Pobudza krążenie i przyśpiesza spalanie tłuszczu.
Parfum-kompozycja zapachowa.
Benzyl salicylate-pełni rolę filtru przeciwsłonecznego, substancji zapachowej, konserwantu. Jest to ciecz o balsamicznym, słodkim, kwiatowym zapachu. Pochłania promienie UVB. Wykazuje właściwości lekko znieczulające.
Hexyl cinnamal- powszechnie wykorzystywany w przemyśle perfumeryjnym i kosmetycznym jako substancja aromatyzująca. Naturalnie występuje w olejku z rumianku. Zaliczany do alergenów klasy B.
Limonene- limonen podobnie jak linalol występuje w licznych ekstraktach roślinnych, w tym w olejku rozmarynowym, gdzie pełni rolę przeciwbakteryjną, chroni zatem produkt przed zakażeniem mikrobiologicznym. Stanowi alternatywę dla BHT, kwasu benzoesowego i parabenów. Nadaje produktom zapach cytrusowy.
Linalool-linalol. Naturalny alkohol terpenowy, występuje w wielu kwiatach i przyprawach, w tym w rozmarynie i grejpfrucie. Liczne badania nad właściwościami antybakteryjnymi olejku z rozmarynu i cytryny zwracają uwagę na linalol jako substancję aktywną. Zatem linalol może być stosowany jako substancja konserwująca, nadająca produktowi przyjemny zapach kwiatowy z pikantną nutą.
Synthetic wax-emolient, o właściwościach silnie natłuszczających skórę.
DMDM hydantoin- DMDM hydantoina. Środek konserwujący. W określonych warunkach substancja ta może uwalniać aldehyd mrówkowy, który jest rakotwórczy, drażniący. Ponadto przyspiesza starzenie się skóry.
Methylchloroisothiazolinone-konserwant. Może wywoływać alergie i podrażnienie skóry.
Methylisothiazolinone-konserwant. Może wywoływać alergie i podrażnienie skóry.

Reasumując: Rozpoczynając swoją przygodę z peelingiem Joanny, nie oczekiwałam cudów. Liczyłam na złuszczenie martwego naskórka i przyjemny zapach. Produkt sprostał tym wymaganiom. Nie przepadam za lepką powłoczką, która pozostaje na skórze po użyciu peelingu. Uważam, że producent mógłby nad tym popracować, ponieważ nie każdy lubi tego typu „atrakcje”. W kolejce czeka jeszcze peeling kawowy z Joanny i cukrowy zdzierak z Perfecty. Gdy zużyję zapasy, to rozejrzę się za produktem, w którym rolę ścierniwa pełnią substancje pochodzenia naturalnego.

PS Czy korzystacie z mocnych zdzieraków przeznaczonych do pielęgnacji ciała? Po jakie produkty najczęściej sięgacie? Czy zwracacie uwagę na to, jaka substancja pełni rolę ścierniwa?

karminowe.usta

Przyzwoity lakier nawierzchniowy


Dotychczas nie miałam szczęścia do lakierów nawierzchniowych. Topy, na które trafiałam, nie tylko nie wykazywały pożądanych właściwości, ale nierzadko skracały żywotność kolorowej emalii. Podczas otwarcia Hebe postanowiłam dać jeszcze jedną szansę lakierom nawierzchniowym. Tym razem trafiłam na produkt, który spisuje się całkiem przyzwoicie aczkolwiek nie zasługuje na miano ideału. Dzisiaj chciałabym przedstawić Essence quick dry top coat.

Kolor i wykończenie
Posiadany przeze mnie top coat przypomina zwykły, bezbarwny lakier. Nie znajdziemy w nim drobinek. Lakier nawierzchniowych Essence nie wykazuje też właściwości fluorescencyjnych.

Utwardzenie
Omawiany top coat utwardza kolorową emalię, w związku z tym możemy bez obaw przystąpić do wykonywania codziennych czynności.

Schnięcie
Lakier nawierzchniowy Essence rzeczywiście szybko schnie. Potrzebuje na to tylko 3 minut. Aczkolwiek omawiany top coat nie przyśpieszy zastygania kolorowej emalii.

Ochrona dokumentów
Zauważyłam, że po aplikacji lakieru nawierzchniowego czerwone emalie nie pozostawiają po sobie śladu na papierze czy lodówce.

Blask
Produkt Essence nadaje blask kolorowym emaliom. Jeśli nazajutrz po aplikacji któryś z posiadanych przez nas lakierów staje się matowy, to aplikując top coat możemy zapobiec temu zjawisku.


Konsystencja
Określiłabym ją jako bardzo rzadką, wręcz wodnistą. O dziwo, taka konsystencja nie nastręcza trudności podczas aplikacji produktu.

Pędzelek
Cienki, aczkolwiek w przypadku lakierów nawierzchniowych jestem skłonna wybaczyć tę niedogodność. Aplikacja tego typu produktów nie wymaga ogromnej precyzji. Ewentualne niedociągnięcia nie są tak widoczne jak w przypadku czerwonej emalii.

Zapach
Charakterystyczny dla rozpuszczalników wykorzystywanych w laboratoriach. W tle pobrzmiewają nuty charakterystyczne dla octu.

Właściwości ściągające
Top coat Essence nie przyczynia się do obkurczenia kolorowej emalii. Przeglądając blogi, parokrotnie natknęłam się na recenzje lakierów nawierzchniowych, które wykazywały właściwości ściągające. W przypadku produktu nie Essence nie odnotowałam takiego zjawiska.

Trwałość manicure
Lakier nawierzchniowy przedłuża trwałość kolorowej emalii o jeden dzień.

Testowanie na zwierzętach
Essence nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach.

Cena
Za buteleczkę omawianego lakieru nawierzchniowego musimy zapłacić ok. 7-8 zł.

Dostępność
Natura, Superpharm, Hebe, Tesco Extra, Astor.

Reasumując: Essence quick dry top coat przypadł mi do gustu, choć nie jest pozbawiony wad. Omawiany lakier nawierzchniowy sprawia, że kolorowa emalia roztacza wokół siebie delikatny blask. Po jego zastosowaniu mogę bez obaw przystąpić do sprzątania czy przygotowywania posiłku, ponieważ mam pewność, że na moich paznokciach nie odbije się faktura ścierki itp. Jednakże gdy posiadany przeze mnie top sięgnie dna, chciałabym zainwestować w produkt charakteryzujący się wysoką jakością. Uważam, że nie należy oszczędzać na bazie i lakierze nawierzchniowym. Jeśli dokonamy właściwego wyboru, wówczas niektóre niedoskonałości kolorowych emalii stracą na znaczeniu. Dobry top uchroni nasze dokumenty przed czerwonymi kreskami, z kolei solidna baza ustrzeże naszą płytkę przed przebarwieniem.

PS Z jakich lakierów nawierzchniowych najczęściej korzystacie? Może jesteście w stanie polecić mi produkt, który przyśpiesza zastyganie kolorowej emalii?

karminowe.usta

"Czasami człowiek musi, inaczej się udusi..."


Dzisiaj miałam napisać notkę o wodzie toaletowej ze stajni Diora, której jestem wierna od kilku lat, ale ostatecznie zdecydowałam się poruszyć inny temat. Czuję, że muszę dać upust swojej frustracji, ponieważ za chwilę się uduszę. Sprawa męczy mnie od kilku tygodni. Początkowo sądziłam, że problem zniknie w ciągu kilkunastu dni, ale nic tego nie zwiastuje.

Niedawno wspominałam Wam o nieudanej przygodzie z mydłem Aleppo, które nie tylko przyczyniło się do wysuszenia skóry, ale wskutek stosowania tego produktu odnotowałam wysyp nieprzyjaciół. O pryszczach już dawno zapomniałam. Niestety, stado podskórnych gul nie daje za wygraną. Mam wrażenie, że są odporne na wszystkie środki dostępne na rynku.

Na czole i brodzie gości stado fioletowych, bolesnych gul, których nie umiem zamaskować. Żaden korektor nie daje sobie rady z tym zadaniem. Nierówności są na tyle duże, że widać je z odległości kilku metrów. Osoba postronna mogłaby uznać, iż dorobiłam się dorodnych śliw;/

Maskowanie gul dodatkowo utrudnia fakt, iż moja skóra ma już dosyć zimy i łuszczy się na potęgę. Treściwe kremy w ciągu kilku minut wchłaniają się do matu... Gdy tylko jej kondycja ulegnie poprawie, to trzeba udać się na uczelnię. Na moim wydziale można poczuć powiew Egiptu. W trakcie wykładu mam ochotę wyciągnąć butelkę wody mineralnej. Ciepłe powietrze wysusza wszystko łącznie ze śluzówką nosa;/

Przez te podskórne gule nie czuję się zbyt komfortowo. Gdy idę ulicą, mam wrażenie, że każdy widzi je z odległości kilku metrów i dostrzega we mnie zapuszczoną kobietę, która nie umie zadbać o swój wygląd. Niebawem skończę studia, zanim to jednak nastąpi, zamierzam rozejrzeć się za pracą. Niestety, obawiam się, że z takim wyglądem będzie mi trudno cokolwiek znaleźć. W dzisiejszych czasach zwraca się ogromną uwagę na prezencję. Nie wystarczy posiadać stosowne kwalifikacje, mile widziany jest nienaganny wygląd.

Z utęsknieniem spoglądam na stare zdjęcia. Jeszcze niedawno cieszyłam się ładną cerą. Moim jedynym problemem były rozszerzone pory. Chciałam zmniejszyć ich widoczność. Wiele osób chwaliło mydło Aleppo ze względu na jego dobroczynne działanie. Z perspektywy czasu widzę, że rozszerzone pory nie stanowią problemu. Zawsze można skorzystać z praw optyki i silikonów zawartych w bazach po makijaż.

W tym tygodniu odwiedzę gabinet lekarski. Mam nadzieję, że specjalista będzie w stanie rozwiązać mój problem. Na wizytę w prywatnym gabinecie zapisałam się 3 tygodnie temu. Niestety, specjaliści są oblegani i na skorzystanie z ich usług trzeba trochę poczekać.

W najbliższym czasie zamierzam skorzystać z dobrodziejstw kwasów. W zeszłym roku to właśnie one rozprawiły się z podskórnymi gulami. Mam nadzieję, że i tym razem okażą się równie skuteczne.

PS Po przelaniu swojej frustracji na klawiaturę, wreszcie poczułam ulgę. Od kilku tygodni wzbierała we mnie złość, która musiała znaleźć ujście. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę chwilę słabości i marudzenie. Wiem, że na blogach poświęconych kosmetykom powinno poruszać się przyjemniejszą tematykę, ale musiałam  wyzbyć się złych emocji.  Może któraś z Was zmagała się z podobnym problemem i jest w stanie udzielić mi paru wskazówek, jak przetrwać ten trudny czas?

karminowe.usta

Chusteczkowe loki


Moje włosy zazwyczaj samoistnie formują się w fale. Czasem przy odpowiednio dobranej pielęgnacji przyjmują postać mięsistych loków. Swego czasu namiętnie walczyłam ze skrętem, korzystając z prostownicy. W końcu dostrzegłam zalety fal i loków. Natura nie bez powodu obdarowała mnie falami. Dzięki nim moje rysy twarzy ulegają zmiękczeniu. Skręt jednocześnie odwraca uwagę od pewnych niedoskonałości. Poza tym moje włosy nie należą do gęstych. Pod tym względem wypadają dość przeciętnie. Po wyprostowaniu, wskutek użycia suszarki z zimnym nawiewem, prezentują się dość mizernie.

Wysokoporowate kosmyki łatwo poddają się stylizacji. Często z tego korzystam, spinając włosy w koczki ślimaczki. W celu uzyskania pożądanego efektu, przez godzinę przechadzam się po domu z tą nietypową fryzurą. Następnie rozpuszczam włosy i cieszę się falami. Ten sam efekt mogłabym uzyskać znacznie szybciej, korzystając z lokówki. Niestety, gorące powietrze stosowane na dłuższą metę niszczy włosy.

Parę miesięcy temu zwilżane chusteczki cieszyły się sporą popularnością w blogosferze. Nawet dziewczyny, które na co dzień mają proste włosy, dzięki nim uzyskiwały piękne fale i loki. Ostatnio postanowiłam skorzystać z tej metody. Zwilżane chusteczki z Babydream fur Mama posłużyły mi jako papiloty.

Po upływie kilku godzin postanowiłam rozpuścić włosy. Niestety, uzyskany efekt nie przypadł mi do gustu. Skręt prezentował się dość mizernie. Lepsze rezultaty osiągałam, korzystając z koczków ślimaczków. Włosy sprawiały wrażenie sklejonych, przetłuszczonych i oklapniętych. Z pewnością nie wyszłabym do ludzi z takimi falami. Przez to, iż włosy są zbite, tracą na gęstości optycznej. Wszelkie próby ich delikatnego rozczesania palcami, kończą się wyprostowaniem kosmyków. Fale nie należą do trwałych. Zdążyłam je uwiecznić na zdjęciu. Parę minut później nie było już po nich śladu.

Dla porównania pragnę zaprezentować Wam parę zdjęć moich włosów, które zostały wykonane do wcześniej opublikowanych notek, toteż różnią się podpisem.


Ostatnie zdjęcie (w niebieskiej bluzce) przedstawia włosy po użyciu oleju z nasion podmidora


Być może wybrałam niewłaściwe chusteczki. Te z Babydream fur Mama są bogate w składniki nawilżające, które mogą przetłuszczać włosy. Z drugiej strony, pomijając nieświeżość włosów, uzyskane fale prezentują się dość mizernie.

Chusteczki Babydream fur Mama z pewnością jakoś spożytkuję. Myślałam nad tym, aby wieczorami nadal sięgać po te nietypowe „papiloty”, ponieważ zawarte w nich emolienty poprawiają kondycję włosów. Ten zabieg potraktowałabym jako formę olejowania;)

Reasumując: Niestety, zwilżane chusteczki nie pomogły mi w uzyskaniu loków. Po użyciu tych specyficznych „papilotów” moje włosy sprawiały wrażenie przetłuszczonych i oklapniętych. Zamierzam wykorzystać substancje nawilżające zawarte w chusteczkach. Przyjrzałam się składowi produktu Babydream fur Mama i myślę, że moje włosy będą zadowolone z tej nietypowej formy dostarczania emolientów:)

PS Czy często poddajecie włosy stylizacji? A może jesteście zadowolone z ich naturalnego wyglądu i rezygnujecie z wszelkich prób ingerencji? W jakiej fryzurze czujecie się najlepiej?

karminowe.usta

Mój oręż w walce z zaczerwienioną skórą


Kosmetyki Pat&Rub cieszą się sporą popularnością w blogosferze. Zazwyczaj zbierają pozytywne recenzje. Produkty, które powstały w oparciu o naturalne składniki wysokiej jakości kusiły mnie od dobrych kilku tygodni. W końcu postanowiłam przekonać się na własnej skórze, czy kosmetyki Pat&Rub zasługują na uwagę. Swoją przygodę z produktami tej marki rozpoczęłam od toniku i ekoampułki nr 1. Z wydaniem opinii nt. serum jeszcze się wstrzymam. W przypadku tego typu kosmetyków potrzebuję nieco więcej czasu, ponieważ niektóre efekty można dostrzec dopiero po kilku tygodniach regularnego stosowania. Dzisiaj pragnę podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami nt. toniku Pat&Rub, z którego korzystam od ponad miesiąca.

Oczyszczanie
Tonik świetnie radzi sobie z usuwaniem nadmiaru sebum, toteż często sięgam po ten produkt w ciągu dnia. Z kosmetyku Pat&Rub korzystam również po użyciu płynu micelarnego i pianki do mycia twarzy. Mój demakijaż składa się z trzech kroków, dzięki czemu mam pewność, że na mojej skórze nie zalegają resztki podkładu czy różu. Tonik Pat&Rub, który kończy wieczorny rytuał, zapewnia mi to uczucie komfortu.

Odświeżanie
W dni, w które spędzam w domu, rezygnuję z makijażu. Wówczas co parę godzin sięgam po tonik, który odświeża moją twarz. Lubię to uczucie, które towarzyszy mi kilkanaście minut po przetarciu twarzy wacikiem nasączonym produktem Pat&Rub.

Regulacja pracy gruczołów łojowych
Zauważyłam, że dzięki regularnemu sięganiu po tonik, moja strefa T przetłuszcza się nieco wolniej. Po użyciu tego produktu mogę cieszyć się matem przez 1-1,5 h, później skóra zaczyna się delikatnie błyszczeć.

Łagodzenie zaczerwienień
Myślę, że z toniku Pat&Rub będą zadowolone osoby, które uskarżają się na problem z naczynkami. Omawiany produkt wykazuje właściwości łagodzące i redukuje zaczerwienienia. Po nieudanej przygodzie z mydłem Aleppo moja twarz składała się z zarumienionych, nieestetycznych placków. Tonik Pat&Rub szybko przyniósł ukojenie mojej skórze.

Wpływ na wypryski
Zauważyłam, że omawiany produkt łagodzi stany zapalne i przyspiesza proces gojenia ranek stanowiących pamiątkę po niedoskonałościach.

Nawilżenie
Tonik nie zastąpi kremu czy serum, aczkolwiek zauważyłam, że wykazuje delikatne właściwości nawilżające. Pianka do mycia twarzy, z której korzystam, wysusza skórę. Jednak po użyciu toniku, mogę się wstrzymać z aplikacją kremu.

Koloryt cery
Zauważyłam, że dzięki regularnemu stosowaniu produktu Pat&Rub pozbyłam się ziemistego odcienia skóry. Znowu mogę cieszyć się jasnoróżową karnacją.

Zapychanie
Tonik nie przyczynił się do wysypu nowych niedoskonałości.

Podrażnienie
Podczas stosowania produktu Pat&Rub nie odnotowałam żadnych niepożądanych reakcji. Tonik wręcz łagodzi podrażnienia powstałe wskutek oddziaływania niekorzystnych czynników zewnętrznych.

Konsystencja
Mamy tutaj do czynienia z cieczą, która charakteryzuje się słomkowym zabarwieniem. Tonik wykazuje nieco większą lepkość niż woda.

Zapach
W przypadku omawianego toniku mamy do czynienia z przyjemną, świeżą, ziołową kompozycją. Na pierwszy plan przebijają się nuty rozmarynu, które łączą się z akordami lawendy. W tle wyczuwam delikatną woń róż.

Wydajność
Z toniku korzystam od 5 tygodni. W tym czasie zużyłam 80% produktu.

Opakowanie
Wykonane z przeźroczystego, stosunkowo twardego plastiku. To rozwiązanie umożliwia kontrolowanie stopnia zużycia produktu. Pat&Rub postawiło na prostotę, która przypadła mi do gustu. Pod względem estetycznym nie mam zastrzeżeń do opakowania toniku. Niestety, nie przepadam za nakrętkami. Tego typu rozwiązania uważam za niepraktyczne. Zmniejszyłabym również średnicę otworu, ponieważ przy obecnych parametrach dochodzi do marnotrawstwa produktu.


Kraj produkcji
Polska.

Testowanie na zwierzętach
Pat&Rub nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach.

Cena
Zakup 200 ml toniku stanowi wydatek rzędu 60 zł.

Dostępność
Kosmetyki Pat&Rub znajdziemy w Sephorze, aczkolwiek w opolskim oddziale tej perfumerii często można natknąć się na puste półki. Zarówno tonik, jak i ekoampułkę zamówiłam na stronie producenta. Zachęcam do skorzystania z drugiego rozwiązania, ponieważ wówczas zapłacimy mniej za te same kosmetyki. Ponadto przy zamówieniu powyżej 200 zł nie pokrywamy kosztów wysyłki.

Skład
Aqua-woda, składnik bazowy większości kosmetyków, rozpuszczalnik polarny.
Rosa damascena flower water- hydrolat z kwiatów róży damasceńskiej. Posiada właściwości tonizujące, oczyszczające, odświeżające i antyseptyczne. Działa nawilżająco.
Rosmarinus officinalis leaf water- antybakteryjnie, antyseptycznie i przeciwzapalnie.
Lavandula angustifolia water- łagodzi podrażnienia.
Propanodiol-hydrofilowa substancja nawilżająca. Wykazuje zdolność do przenikania przez warstwę rogową naskórka, dzięki czemu ułatwia transport innych substancji. Pełni rolę humektanta. Wspomaga działanie konserwujące poprzez obniżenie aktywności wody.
Maltooligosyl glucoside- powstaje w wyniku hydrolizy enzymatycznej skrobi kukurydzianej. Działa nawilżająco i zmiękczająco.
Tripleurospermum maritima extract- rumianek solny łagodzi podrażnienia, rumień i zaczerwienienia.
Dehydroacetic acid-pełni funkcję konserwantu. Jest zaliczany do jednych z delikatniejszych środków przedłużających trwałość produktu. Bardzo rzadko, alem zdarza się, że wywołuje alergie.
Benzyl alcohol-alkohol benzylowy, syntetyczny alkohol uzyskiwany z ropy naftowej bądź smoły węglowej. Substancja o lekko słodkawym, delikatnym, migdałowym zapachu. Jest on konserwantem, dobrym rozpuszczalnikiem dla estrów, lakierów, a także składnikiem kompozycji zapachowych. Co ciekawe w przemyśle spożywczym wykorzystuje się go przy produkcji czekolady i ciastek..
Sodium phytate-sól sodowa kwasu fitowego. Związek o właściwościach chelatujących otrzymywany z ryżu.

Reasumując: Tonik Pat&Rub jest niewątpliwie najlepszym tonikiem, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Omawiany produkt świetnie oczyszcza twarz z nadmiaru sebum i zapewnia uczucie świeżości. Tonik łagodzi zaczerwienienia, toteż polecam go osobom, które podobnie jak borykają się z naczynkami. Lubię ziołowe kompozycje zapachowe, dlatego z przyjemnością regularnie sięgałam po kosmetyk Pat&Rub. Uważam, że w przypadku tego produktu cena idzie w parze z jakością. Z pewnością powrócę do tego toniku.

PS Które produkty Pat&Rub uważacie za godne polecenia? Czy tonik AOx zasługuje na uwagę?

karminowe.usta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...