Powrót do notek, w
których przedstawiam Wam zdenkowane kosmetyki, okazał się
niezwykle pomocny. Mając świadomość, że na koniec miesiąca
zaprezentuję swoje osiągnięcia, pamiętam o regularnym stosowaniu
balsamu do ciała czy kremu do rąk. Dążę do zmniejszenia
kosmetycznych zapasów, dlatego staram się unikać nieprzemyślanych
zakupów. Przed wizytą w DMie pragnę przygotować miejsce na nowe
nabytki;) Po uwiecznieniu wszystkich zdenkowanych kosmetyków, w
koszu na śmieci wylądował cały worek pustych opakowań. Ten
moment przyniósł mi ogromną satysfakcję. W końcu odzyskałam
kontrolę nad swoim kosmetycznym zbiorem;) Jeśli jesteście ciekawe,
jakie produkty dobiły dnia w styczniu, to zapraszam do zapoznania
się z treścią poniższej notki.
Parę tygodni temu
obawiałam się, że podzielił los odżywki z morelą i pszenicą.
Przez kilkanaście dni na sklepowych półkach nie można było
znaleźć tej wersji zapachowej. Gdy straciłam już wszelkie
nadzieje, żel powrócił. W obawie przed kolejnymi problemami z
dostawą, wyposażyłam się w kilka butelek mojej ulubionej wersji
zapachowej. Lubię tę słodycz wanilii przeplatającą się z nutami
pomarańczy. Zapach tego żelu kojarzy mi się z ciastami z kremem i
owocami;) W styczniu zużyłam dwa opakowania tego kosmetyku.
Muszę przyznać, iż
producentowi udało się odzwierciedlić woń kokosa. Żel nie jest
przesłodzony i mdły. Niestety, stosowany na dłuższą metę
zaczyna wysuszać skórę, choć moja nie należy do zbyt
wymagających. Zastrzeżenia budzi również nieporęczne opakowanie
żelu.
Clarena diamentowy krem
pod oczy
Z pewnością powrócę
do kremu Clareny. Na zdjęciu prezentuję Wam drugie opakowanie tego
kosmetyku. Niewielkie drobinki zawarte w produkcie rozświetlają
zmęczone spojrzenie. Krem przywraca skórze jędrność. Jeszcze
niedawno delikatne żele pod oczy w pełni zaspokajały moje
potrzeby, ale pojawienie się pierwszych zmarszczek zmieniło moje
podejście do pielęgnacji tej partii ciała. W związku z tym myślę,
że krem Clareny na stałe zagości na mojej toaletce.
Jest to najlepszy
szampon, z jakim miałam kiedykolwiek do czynienia. Świetnie domyka
łuski, dzięki czemu włosy stają się gładkie. Nadaje im blask i
miękkość. Dodatkowym atutem szamponu jest jego zapach.
Producentowi udało się świetnie odzwierciedlić woń jabłek i
papai, dzięki czemu mycie głowy stało się przyjemnością.
Jest to niewątpliwie mój
ulubiony szampon Alterry, w związku z tym często do niego powracam.
Nie podrażnia mojego skalpu. Świetnie domywa oleje. Nadaje moim
włosom blask i miękkość. Ponadto wykorzystana kompozycja
zapachowa zawiera nuty pieprzu.
Do tego produktu często
powracam, ponieważ dzięki niemu moje włosy zyskują na objętości.
Szampon świetnie spełnia swoją podstawową rolę, usuwając
zanieczyszczenia z powierzchni kosmyków. Podczas jego stosowania nie
odnotowałam właściwości drażniących, aczkolwiek nie polecam go
osobom o wrażliwym skalpie. Szampon charakteryzuje się egzotyczną
kompozycją zapachową. Wyczuwam w nim nuty papai.
Płyn micelarny AA do cery wrażliwej
Posiadam niezwykle
wrażliwą skórę twarzy. Podczas wybierania kosmetyków do
pielęgnacji tej części ciała muszę zachować szczególną
ostrożność. Moja mieszana, naczynkowa i wrażliwa skóra twarzy
jest niezwykle kapryśna. Często reagują alergią na stosowane
kosmetyki. W związku z tym, gdy odkryłam płyn micelarny, który
spełnia swoją funkcję i nie wywołuje skutków ubocznych,
pozostałam mu wierna. W ciągu miesiąca zużywam 3 opakowania tego
produktu.
Ten peeling przerósł
moje najśmielsze oczekiwania. Pomimo delikatnej formuły świetnie
radzi sobie z usuwaniem martwego naskórka. Po jego zastosowaniu moja
skóra sprawia wrażenie delikatnie rozjaśnionej. Reguluje również
pracę gruczołów łojowych. Dzięki peelingowi enzymatycznemu z BU
moja twarz przez kilka godzin pozostaje matowa. Co ciekawe ten
naturalny produkt radzi sobie z otwartymi zaskórnikami. Może nie
zlikwiduje problemu w 100%, ale widać poprawę. Jego enzymatyczna
formuła nie wpływa negatywnie na kondycję naczynek.
Ten produkt nawilża moje
wysokoporowate kosmyki. Sprzyja również powstawaniu wyraźnych fal.
Zanim rozpoczęłam swoją przygodę z olejowaniem, na mojej głowie
gościł niezidentyfikowany obiekt. Produkt Alverde nadaje moim
włosom blask i miękkość. Cieszę się, że producent wziął pod
uwagę komfort konsumenta i wyposażył plastikową buteleczkę w
pompkę. Olejek charakteryzuje się cytrusową wonią.
W posiadanie tego
półproduktu weszłam podczas
Opolskiego
Spotkania Blogerek Kosmetycznych. Ucieszyłam się, gdy wśród
prezentów od Archipelagu Piękna znalazłam olej z nasion
pietruszki. Postanowiłam wykorzystać go w pielęgnacji włosów.
Ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Olej ewidentnie
służy moim kosmykom. Prezent od Archipelagu Piękna domyka łuski,
dzięki czemu włosy stają się gładkie, miękkie i lśniące. Olej
z nasion pietruszki wydobywa naturalny skręt moich włosów.
To kolejny z prezentów
przekazanych uczestniczkom
Opolskiego
Spotkania Blogerek Kosmetycznych. Moje włosy cieszyły się
dobroczynnymi właściwościami tego produktu. Niewątpliwie jest to
jeden z lepszych olejów, z którymi miałam dotychczas do czynienia.
Świetnie nawilża moje wysokoporowate włosy. Ułatwia ich
szczotkowanie. Olej z pestek pomidora sprzyja powstawaniu wyraźnych
fal.
Tę maść
wykorzystywałam podczas wieczornego kremowania włosów. O
rewelacyjnych właściwościach tego wycofywanego produktu
dowiedziałam się, czytając blogi. Choć nigdy wcześniej nie
miałam z nim do czynienia, postanowiłam skorzystać z „ceny na do
widzenia” i opróżniłam półkę w Rossmannie. Krem okazał się
strzałem w dziesiątkę. Świetnie nawilża moje wysokoporowate
włosy. Delikatnie je dociąża i ułatwia rozczesywanie. Żałuję,
że ten rewelacyjny produkt został wycofany z polskich Rossmannów.
Od tej wersji olejku
rozpoczęłam swoją przygodę z olejowaniem. Początkowo byłam
oczarowana jego działaniem. Z czasem poznałam inne oleje, które
bardziej służyły moim włosom. Mimo to żałuję, że ta wersja
produktu Alterry została wycofana z polskich drogerii. Cytrusowa,
świeża woń produktu przypadła mi do gustu. Zapach sprzyjał
systematycznemu stosowaniu olejku.
Produkt dobrze radzi
sobie z usuwaniem martwego naskórka. Peeling wykazuje właściwości
nawilżające i natłuszczające, toteż po jego zastosowaniu skóra
jest przyjemna w dotyku. Kosmetyk pozostawia po sobie stosunkowo
tłusty film.
Ten produkt w pewnym
stopniu ogranicza wydzielanie potu, aczkolwiek nie wykazuje
właściwości charakterystycznych dla blokera. Chroni przed
powstawaniem przykrego zapachu. Podoba mi się jego cytrynowo-ziołowa
woń. Aczkolwiek jeśli potrzebujecie silniejszej ochrony, to
dezodorant Alterry prawdopodobnie nie spełni Waszych oczekiwań.
Ten produkt
charakteryzuje się migdałową wonią. Przywraca skórze
elastyczność. Niestety, pod względem właściwości nawilżających
wypada blado. Zauważyłam, że kremy do twarzy wchodzące w skład
serii Eco koją skórę, niektóre z nich przywracają jej jędrność,
ale żaden z tych produktów nie dostarcza solidnej dawki nawilżenia.
Gdybym miała wybrać
ulubioną pomadkę ochronną, to wskazałabym na produkt Sylveco.
Kosmetyk świetnie radzi sobie z nawilżeniem moich wymagających
ust, chroni je przed działaniem niekorzystnych czynników
zewnętrznych. Zauważyłam, że jej regularne stosowanie zapobiega
nawrotom opryszczki. Tę zasługę należy przypisać betulinie,
która wykazuje właściwości antywirusowe. Pomadka charakteryzuje
się subtelnym zapachem brzozy. Jej miękka konsystencja ułatwia
aplikację, ale jednocześnie przekłada się na niską wydajność
produktu. Zastrzeżenia może budzić opakowanie wykonane z kiepskiej
jakości plastiku.
Dax Cosmetics orzechowo-cukrowy peeling do rąk
Ten produkt otrzymałam w
Superpharmie jako gratis do zakupów. Drobinki cukru i orzecha zawarte w
peelingu świetnie radzą sobie z usuwaniem martwego naskórka.
Podczas korzystania z produktu należy zachować ostrożność,
ponieważ przy mocnym tarciu można uszkodzić naskórek. Nie
przypuszczałam, iż Perfecta może poszczycić się peelingiem o tak
przyzwoitym składzie. Jeśli trafię na ten produkt podczas wizyty w
drogerii, to z przyjemnością do niego powrócę.
Delia odżywczy zmywacz
do paznokci
Produkt świetnie usuwa
lakier, nie niszcząc przy tym płytki. Podobnie jak pozostałe tego
typu produkty charakteryzuje się niezbyt przyjemną wonią.
Dzięki regularnemu
stosowaniu tego produktu moja skóra przetłuszcza się po kilku
godzinach. Wcześniej ten problem pojawiał się już po
kilkudziesięciu minutach. Korzystanie z dobrodziejstw srebra
koloidalnego uchroniło moją twarz przed wysypem nieprzyjaciół o
charakterze zapalnym. Owszem, od czasu do czasu pojawiają się
drobne krostki, ale stosunkowo szybko znikają.
Delikatna formuła tego
produktu sprawiła, że pozbyłam się problemu z aftami. Do gustu
przypadł mi również subtelny, miętowy smak tego kremu. Początkowo
obawiałam się, że tak delikatna pasta może okazać się
nieskuteczna w codziennej pielęgnacji zębów. Tymczasem świetnie
je domywa i pozostawia uczucie świeżości.
Pat &Rub-próbka
masła do ciała z serii spa
Podczas składania
zamówienia w sklepie internetowym Pat&Rub mogłam sobie wybrać
2 próbki kosmetyków. Zdecydowałam się na dwa różne
masła do ciała. Gdy otrzymałam niewielkie słoiczki, na jednym z
nich dostrzegłam pełną nazwę produktu. Na drugim mogłam się
zapoznać wyłącznie z danymi producenta. Według mnie słoiczki nie
różniły się zawartością, choć teoretycznie powinny zawierać
dwa różne produkty. Biało-cytrynowy krem charakteryzujący się
średnią gęstością, świetnie rozprowadza się na skórze.
Stosunkowo szybko się wchłania. Masło otula naszą skórę
delikatnym filmem. Po jego aplikacji moja mało wymagająca skóra
jest delikatnie nawilżona. Obydwie próbki charakteryzują się
przenikliwą, cytrynową wonią. Nie wiem, czy poszczególne linie
maseł do ciała Pat&Rub nie są zróżnicowane zapachowo, czy
przez pomyłkę słoiczki zawierały ten sam kosmetyk.
PS Jak przedstawia się
Wasze styczniowe denko? Czy jesteście zadowolone ze swojej
systematyczności w zużywaniu kosmetyków? Czy świadomość, że
pod koniec miesiąca przedstawicie swoje osiągnięcia, działa na
Was mobilizująco?
karminowe.usta