Moje włosy po zastosowaniu metody eve


Nakładanie glutka na kosmyki pokryte warstwą odżywki okazało się niewypałem. Pod postem poświęconym moim włosowym eksperymentom, eve wspomniała o tym, iż warto wzbogacić tę odżywczą miksturę odrobiną oleju. Wczoraj skorzystałam z jej sugestii. Dzisiaj przychodzę do Was, by przedstawić uzyskane efekty. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czy opłacało się powrócić do niesprawdzonej metody i wprowadzić w niej drobne zmiany, to zapraszam do lektury poniższej notki.

WYKONANIE
Na włosy nałożyłam warstwę odżywki z granatem wypuszczonej na rynek przez Alterrę. Następnie sięgnęłam po migdałowo-arganowy olejek Alverde i rozprowadziłam 2 krople produktu na całej długości kosmyków. Po czym przystąpiłam do sporządzenia glutka. W tym celu 1 łyżkę stołową siemienia lnianego zalałam 1 szklanką wody i gotowałam na małym ogniu przez 8 minut. Następnie przepuściłam glutka przez sitko. W celu ochłodzenia odstawiłam miksturę na 10 minut. Po upływie tego czasu przystąpiłam do aplikacji glutka na włosy. 3-warstwową, odżywczą miksturę nosiłam na głowie przez 4 godziny. Następnie umyłam głowę szamponem Alverde zawierającym ekstrakt z aloesu i hibiskusa.

OTRZYMANE EFEKTY






Blask
Dzięki rozwiązaniu zaproponowanemu przez eve uzyskałam piękny połysk. Gdy stanę w dobrze oświetlonym miejscu, pojawiają się miedziane refleksy.

Miękkość
Włosy są przyjemne w dotyku. Ich odgarnianie stanowi dla mnie prawdziwą przyjemność.

Gładkość
Po wzbogaceniu odżywczej mikstury odrobiną olejku, moje łuski stały się domknięte. Dzięki temu lepiej się prezentują i wykazują mniejszą podatność na uszkodzenia mechaniczne.

Rozczesywanie
Dzisiaj moje włosy bardzo chętnie współpracowały ze szczotką, dzięki czemu mogłam szybko wybiec z domu i sprawdzić listę stypendystów;)

Skręt
Po zastosowaniu zmodyfikowanej mikstury jestem szczęśliwą posiadaczką fal:)

Obciążenie
Mogłoby się wydawać, iż taka ilość składników odżywczych musi się zakończyć „oklapem”. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Udało mi się znaleźć równowagę między dociążeniem a obciążeniem.

Reasumując: Dziękuję Ci, eve, za sugestie zamieszczone pod notką poświęconą eksperymentom z siemieniem w roli głównej. Dzisiaj mogę cieszyć się pięknymi włosami;)

PS Czy zdarza Wam się modyfikować niesprawdzone metody? A może jednoznacznie je przekreślacie?

karminowe.usta

Silna kobieta a zarazem zmysłowa kusicielka...


Za oknem szaro i ponuro... Nie potrafię przyzwyczaić się do zmiany czasu. Co roku to „rozwiązanie ekonomiczne” przypłacam chandrą. Mam nadzieję, że nasz rząd pójdzie wzorem sąsiadów i zniesie „czas zimowy”. Skoro nawet ekonomiści nie są przekonani, iż to zamieszanie przynosi nam oszczędności, to powinniśmy z niego zrezygnować. Wbrew pozorom dzisiejszej notki nie zamierzam poświęcić dywagacjom nt. zmiany czasu. Pragnę Wam przedstawić kosmetyk, który sięgam zawsze wtedy, kiedy chcę poprawić sobie humor. Bohaterką dzisiejszej notki jest woda toaletowa Jil Sander Sun.

Nuty
W Sun przeplatają się różne rodzaje nut zapachowych. O powiewie świeżości decyduje limonka. W wodzie toaletowej Jil Sander wyczuwam również obecność kwiatowych nut, z których na pierwszy plan wysuwa się ylang-ylang i bergamotka. Kwiat pomarańczy łączy w sobie świeżość i słodycz. Jil Sander swoją orientalną nutę zawdzięcza goździkom, które jednocześnie przyćmiewają dzikość kardamonu. Jednakże głównymi komponentami wody toaletowej od Jil Sander są kokos i wanilia, które otulają nasze ciało niczym ciepły, zimowy płaszcz.

Wielowymiarowość zapachu
Tuż po aplikacji wyczuwam słodkie nuty wanilii przeplatające się ze świeżością limonki. Owoce cytrusowe po chwili ustępują miejsca kwiatom, które budzą w nas kobiecość. Po godzinie bergamotka i ylang-ylang schodzą na dalszy plan, ponieważ muszą uznać wyższość goździków. Te ostatnie skrywają w sobie tajemnicę i zmysłowość. 1,5 h po aplikacji nasze zmysły rozpala słodycz kokosa, która przeplata się z delikatną nutą wanilii.
Warto przy tym zaznaczyć, iż zapach inaczej rozwija się na naszej skórze, gdy dopada nas przeziębienie. Podwyższona temperatura ciała sprawia, iż pojawiają się kwaśne, nieświeże nuty. Zapach wody toaletowej od Jil Sander zaczyna budzić skojarzenia z rozkładem mikrobiologicznym kokosa. Na czas choroby musiałam zrezygnować z Sun.

Skojarzenia
Niewątpliwie jest to propozycja dla silnych i zdecydowanych kobiet, które nie boją się żadnych wyzwań. Walcząc o swoją pozycję, nie tracą zmysłowości. Gdy po ciężkim dniu przekraczają próg swojego mieszkania, podbiega do nich kot. Zwierzę dostrzega w swojej właścicielce pokłady ciepła. Kobieta zdejmuje szpilki i niewygodny żakiet. Udaje się do kuchni i parzy marcepanową herbatę. W pokoju znajduje ciepły koc i sięga po książkę pozostawioną na komodzie. Gdy oddaje się lekturze, kot wdrapuje się na jej kolana. Właścicielka staje się bezradna. Nieodparty koci urok sprawia, że zaczyna gładzić zwierzę po jego gęstym futrze.
Ten zapach uzależnia. Przyciąga nas, by po chwili bezlitośnie odepchnąć. Mimo to wciąż do niego wracamy. Ukryty w nim magnes okazuje się silniejszy.

Słodycz
Mimo dużego zróżnicowania nut zapachowych, na pierwszy plan wysuwa się słodycz kokosa i wanilii, która towarzyszy nam przez cały dzień. Takie połączenie dla wielu osób może być męczące i przyprawiać o ból głowy, dlatego warto uwzględnić preferencje otoczenia. Jeśli idziemy na zakupy, to nie ma to większego znaczenia. Gorzej jeśli dzielimy z kimś jedno biurko. Wówczas warto pomyśleć o współpracowniku;)

Ciepło
Moim zdaniem jest to idealna propozycja na zimę. Sun od Jil Sander otula bowiem nasze ciało niczym ciepły szalik. Ten zapach kojarzy mi się z ciepłym kocem, herbatą, drewnem palącym się w kominku.

Ciężkość
Jest to najcięższy zapach, z jakim miałam do tej pory do czynienia. Zazwyczaj sięgam po kwiatowe kompozycje. Jil Sander pod względem ciężkości wyprzeda nawet 5th Avenue od Elizabeth Arden. Takie ciężkie perfumy trzeba po prostu lubić. Nie każdy dostrzeże w nich piękno. Jest to dość kontrowersyjna propozycja.


Trwałość i intensywność
Wody toaletowe bardzo często kojarzą się nam z nietrwałością, ulotnością. W przypadku Sun od Jil Sander należy się przygotować na to, iż jej słodki, ciepły, ciężki zapach będzie nam towarzyszył przez cały dzień. Ta woń wykazuje dużą tendencję do migracji. Wystarczy, że położymy się na poduszce, po chwili jest ona przesiąknięta zapachem Sun. Jeśli zdecydujemy się na wodę toaletową od Jil Sander musimy wziąć pod uwagę to, iż nie będziemy mogły ukryć, że przechadzałyśmy się korytarzem. Nasz zapach będzie unosił się w budynku jeszcze przez jakiś czas. W ciągu dnia woń Sun nie traci na sile. Cały czas mamy do czynienia z równie intensywnym, przenikliwym zapachem. Moim zdaniem Sun od Jil Sander jest doskonałą propozycją na zimę. W lecie ta woda toaletowa może stanowić dopełnienie wieczorowej kreacji. Nie należy sięgać po nią w środku dnia, zwłaszcza jeśli będziemy przez dłuższy czas przebywać z kimś w jednym pomieszczeniu. Nasze otoczenie może odebrać ten zapach jako mdły. W związku z tym nie Sun, gdy wybieram się na uczelnię, ponieważ nie chcę nikogo narazić na nieprzyjemne doznania.

Dla kogo
Dla kobiet świadomych własnej wartości i zmysłowości, które potrafią wytrwale walczyć o swoje. Ich dojrzałość mentalna sprawia, iż potrafią łączyć w sobie sprzeczne cechy. W codziennej walce nie tracą ciepła i kobiecości. Lubią zaznaczać swoją obecność i niezależność. Zdecydowanie kroczą przez życie, realizując przy tym swoje cele, pamiętają przy tym o swoich przyziemnych potrzebach. Akceptują siebie z całym bagażem zalet i wad.

Opakowanie
Biała buteleczka wykonana z ciężkiego szkła. Nie znajdziemy na niej zbędnych ozdób. Projektant postawił na prostotę. Klasyka zawsze prezentuje się elegancko. Na początku nie potrafiłam się przyzwyczaić do tej buteleczki, ponieważ przywykłam do przeźroczystych, kryształowych flakonów.

Wydajność
Tę wodę toaletową należy zaliczyć do wydajnych, ponieważ wystarczy odrobina, by zmysłowy zapach towarzyszył nam przez cały dzień.

Kraj producencki
Francja.

Testowanie na zwierzętach
Jil Sander należy do koncernu Coty, który znajduje się na liście firm niepewnych.

Cena
199 zł.

Dostępność
Perfumerie Douglas.

Reasumując: Uwielbiam wodę toaletową Jil Sander za niejednoznaczność i tajemnicę. Idealnie odzwierciedla moją osobowość. Podobnie jak Sun Jil Sander potrafię być ciepła, zmysłowa, by po chwili przeistoczyć w ostrą kobietę, która potrafi walczyć o swoje. Jej zapach uwodzi mnie, pieści moje zmysły, by po chwili uderzyć mnie swoją mocą i zmobilizować do działania. Kiedy moje ciało otula Sun od Jil Sander na pewno nie zasnę. Moje zmysły są wyostrzone i napięte. Ten zapach budzi dzikość uśpioną w każdym z nas, jednocześnie dodaje pewności siebie. Uważam, iż tę wodę toaletową pokochają te z Was, które lubią być wyraziste i nie boją się walczyć o swoje prawa. Trwałość tego zapachu przypadnie do gustu silnym, nieustępliwym, a jednocześnie zmysłowym kobietom. Sprzeczności zgromadzone w Sun od Jil Sander doskonale odzwierciedlają współczesny świat, w którym trzeba umieć walczyć o siebie, a jednocześnie trzeba uważać, by nie zatracić przy tym ciepła i kobiecości.

PS Sięgacie czasem po mocniejsze wody toaletowe? Ukryta w nich słodycz działa na Was jak magnes, a może z góry przekreślacie tego typu kompozycje?

karminowe.usta

Czy zawsze mniej znaczy więcej?


Włosomaniactwo wciąga i zachęca do eksperymentów. Dobry efekt uzyskany za sprawą maseczki z siemienia lnianego sprawił, iż rozpoczęłam próby udoskonalenia tej formy pielęgnacji. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czy sprawiło się ludowe porzekadło, które mówi, iż „lepsze jest wrogiem dobrego”, to zapraszam do lektury poniższej notki.

ROZWIĄZANIE NR 1: GLUTEK NAKŁADANY NA WŁOSY POKRYTE WARSTWĄ OLEJU
Wieczorne spa rozpoczęłam od aplikacji cienkiej warstwy olejku Alverde. Po czym przystąpiłam do sporządzenia glutka. W tym celu 1 łyżkę stołową siemienia lnianego zalałam szklanką wody i gotowałam na małym ogniu przez 8 minut. Następnie przecedziłam glutka i pozostawiłam go na kilka minut na kuchennym parapecie w celu ostudzenia. Po czym nałożyłam go wcześniej „naolejowane” włosy. Po upływie 4 godzin umyłam głowę szamponem Alverde do włosów farbowanych.

UZYSKANE EFEKTY







Blask
Włosy pięknie lśnią. Przy dobrym oświetleniu widoczne są miedziane refleksy;) Mój kolega w takich sytuacjach zwykł mawiać, że „włosy nabierają trójwymiarowości”:P

Miękkość
Kosmyki są przyjemne w dotyku. Ich odgarnianie z twarzy to prawdziwa przyjemność;)

Gładkość
Odnotowałam domknięcie łusek. Jestem zadowolona z tego powodu, ponieważ dzięki temu moje włosy są mniej podatne na uszkodzenia mechaniczne.

Skręt
Taka forma pielęgnacji sprzyja powstawaniu fal.

Rozczesywanie
Moje włosy chętnie współpracują ze szczotką;)

ROZWIĄZANIE NR 2: GLUTEK SPORZĄDZONY NA NAPARZE ZIOŁOWYM
Zabieg rozpoczęłam od przygotowania naparu.
Oto przepis na ziołową miksturę, której użyłam:
  • 1 łyżka stołowa skrzypu polnego
  • 1 łyżka stołowa bylicy bożego drzewka
  • 1 łyżka stołowa kwiatu lawendy
  • 1 szklanka wrzątku

Susz zalałam wrzątkiem, po czym odczekałam 45 minut i przesączyłam przez gazę. Następnie przystąpiłam do sporządzenia glutka. W tym celu 1 łyżkę stołową siemienia lnianego zalałam 1 szklanką naparu i gotowałam na małym ogniu przez 5 minut. Po czym przesączyłam glutka przez sitko i odstawiłam go na kilka minut w celu ostudzenia. Gdy żel nieco się ochłodził, nałożyłam go na całą długość włosów. Po upływie 4 godzin umyłam głowę szamponem Alverde do włosów farbowanych.

UZYSKANE EFEKTY





Blask
Uzyskałam fenomenalne refleksy. Nigdy wcześniej nie widziałam na swoich kosmykach tak głębokich, miedzianych tonów.

Miękkość
Niestety, włosy są w szorstkie w dotyku, przez co mogą sprawiać wrażenie zniszczonych.

Rozczesywanie
Trochę się namęczyłam podczas wykonywania tej czynności. Włosy były lekko splątane. Podejrzewam, że ma to związek z niedomknięciem łusek.

Skręt
Znam zabiegi, po których uzyskiwałam ładniejsze fale.

ROZWIĄZANIE NR 3: NAKŁADANIE GLUTKA NA WŁOSY POKRYTE WARSTWĄ ODŻYWKI
Sporządziłam glutka według przepisu podanego w rozwiązaniu nr 1 (1 łyżka stołowa siemienia lnianego na 1 szklankę wody). W czasie gdy żel oddawał ciepło otoczeniu, warstwę odżywki z granatem wypuszczonej na rynek przez Alterrę. Po kilku minutach dokonałam aplikacji glutka. Po upływie 4 godzin umyłam głowę szamponem Alverde do włosów farbowanych.

UZYSKANE EFEKTY






Blask
Jak na moje włosy jest on po prostu słaby. Trudno dostrzec miedziane refleksy.

Miękkość
Wprawdzie włosy nie są tak szorstkie jak po zabiegu nr 2, ale daleko im do rezultatów uzyskanych po nałożeniu glutka na kosmyki powleczone warstwą olejku.

Rozczesywanie
Pojawiają się pewne trudności. W związku z tym, iż włosy są splątane, nie chcą współpracować ze szczotką.

Skręt
Uzyskane fale nie do końca spełniają moje oczekiwania.

Reasumując: Eksperymentując z miksturami przeznaczonymi do włosów nie jesteśmy w stanie ustrzec się błędów. Trudno przewidzieć reakcję swoich kosmyków. Dotychczas moje włosy lubiły zioła. Zatem miała podstawy, by przypuszczać, iż glutek ugotowany na naparze ze skrzypu, lawendy i bylicy bożego drzewka spełni moje oczekiwania. Na co dzień korzystam z odżywki z granatem wypuszczonej na rynek przez Alterrę. Wystawiłam jej nawet pochlebną opinię. Niestety, w połączeniu z glutkiem z siemienia lnianego nie zdaje egzaminu. Aczkolwiek nie żałuję czasu poświęconego na przeprowadzenie eksperymentów, ponieważ odkryłam, iż skojarzone działanie żelu z siemienia i olejku Alverde spełnia moje oczekiwania.

PS Czy zdarzyło Wam się przedobrzyć podczas modyfikacji sprawdzonej metody pielęgnacji włosów?

karminowe.usta

Mocznik-wybawca moich dłoni


Wraz z początkiem roku akademickiego stan moich dłoni uległ gwałtownemu pogorszeniu. Laboratoria, na których stosuje się preparaty do dezynfekcji oraz rękawiczki zawierające talk, zdecydowanie nie sprzyjają dobremu nawilżeniu skóry. W związku z tym, iż moje dłonie przypominały ostatnio obraz nędzy i rozpaczy, postanowiłam urządzić im domowe spa. Miałam dosyć borykania się ze skórą miejscami spękaną do krwi, dlatego sięgnęłam po maseczkę Schaebens z aloesem, mocznikiem i wodą termalną. W internecie można znaleźć wiele pochlebnych opinii nt. czerwonego kremu do rąk Isany. Ten produkt swoje rewelacyjne działanie zawdzięcza mocznikowi. Substancja ta w niskim stężeniu działa nawilżająco. Po przekroczeniu granicznej koncentracji martwy naskórek ulega złuszczeniu. Przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego podczas składania zamówienia z DM-u nie mogłam zapomnieć o maseczce Schaebens, o których czytałam parę pozytywnych opinii na zagranicznych blogach. Dzisiaj przedstawię Wam efekty mojego domowego spa dla rąk;)

Nawilżenie
Maseczka doskonale nawilża dłonie. Skóra przestaje być chropowata i nie pęka. Warto podkreślić, iż jeśli będziemy ją wcierać w skórę okalającą paznokcie, to pozbędziemy się problemu zadziorków.



Moje "zmęczone" dłonie

Zmiękczenie
Po zastosowaniu maseczki Schaebens moja skóra stała się miękka. W końcu przestałam się wstydzić swoich dłoni, które sprawiały wrażenie zaniedbanych.

Gładkość
Mocznik cudownie nawilża moją skórę, dzięki czemu zyskuje ona na jędrności i gładkości. Jest to bardzo istotne, ponieważ zaniedbane dłonie dodają nam lat.

Rozjaśnienie
Maseczka ujednolica koloryt skóry, delikatnie ją rozjaśniając.

Film
Maseczka pozostawia po sobie delikatny film. Nie jest on tłusty, w związku z tym jego obecności nie towarzyszy uczucie dyskomfortu.

Zdrowy blask
Za sprawą tej maseczki skóra delikatnie lśni, dzięki czemu wygląda na dobrze nawilżoną i zadbaną.

Konsystencja
Maseczka ma postać bardzo lekkiego, białego kremu, dzięki czemu szybko się wchłania.

Zapach
Kosmetyk pachnie świeżo pokrojonymi ogórkami. Bardzo lubię tę woń.

Podrażnienie
Po zastosowaniu tej maseczki nie odnotowałam żadnych niepożądanych reakcji. Aczkolwiek warto podkreślić, iż nakładałam ją na dłonie. Moja wrażliwa skóra twarz mogłaby zareagować na jej obecność nieco inaczej.

Wydajność
Za sprawą 2 saszetek maseczki Schaebens mogłam 4-krotnie zorganizować spa dla dłoni.

Skład
Aqua-woda, składnik bazowy większości kosmetyków, rozpuszczalnik polarny.
Aloe barbadensis leaf juice- sok z liści aloesu. Składnik łagodzący podrażnienia, posiada właściwości przeciwbólowe. Pomaga utrzymać wilgoć. Zaliczany do emolientów, tworzy bowiem warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu parowaniu wody.
Cetearyl alcohol-emulgator, emolient, regulator lepkości, stabilizator. Jest to substancja o różnym pochodzeniu. Stanowi mieszaninę alkoholi tłuszczowych: cetylowego i stearynowego. Dodawany do przeźroczystych kosmetyków w celu uzyskania zmętnienia, które utrudnia przenikanie światła. Natłuszcza, nadając skórze przyjemną miękkość.
Glycine soja oil-wytwarzany z nasion soi zwyczajnej. Stanowi bogate źródło kwasów tłuszczowych nienasyconych. Poza tym zawiera sporą dawkę fitosteroli, lecytyny, flawonoidów i witaminy E. Pełni funkcję natłuszczającą. Posiada właściwości antyoksydacyjne. Pełni funkcję zapachową. Zaliczany jest również do emolientów, które wytwarzają warstwę okluzyjną, która chroni przed nadmiernym parowaniem wody. Składa się z triglicerydów kwasów nasyconych, kwasu oleinowego, linolowego i linolenowego.
Hydroxyethyl urea-substancja hydrofilowa, rozpuszczalna w wodzie. Działa nawilżająco. Wykazuje zdolność do przenikania przez warstwę rogową naskórka. W niskich stężeniach zmiękcza warstwę rogową, a w wyższych usuwa martwy naskórek. Jest również humektantem, to znaczy, iż zapobiega krystalizacji kosmetyku u ujścia opakowania.
C12-15 alkyl benzoate-emolienty, konserwanty. Mieszanina składników syntetycznych uzyskiwanych m.in. z ropy naftowej. Nie działa natłuszczająco, rozprowadzony na skórze pochłania lepkość tłustych olejów. Nadaje miękkość, elastyczność i gładkość.
Sorbitol- związek zaliczany do cukroli, alkohol heksahydroksylowy. Jest to bezbarwna substancja krystaliczna, charakteryzująca się słodkim smakiem. Pełni rolę zagęszczacza. Dopuszczona do użytku w przemyśle spożywczym.
Hydrogenated polydecane-polidekan. Substancja chemiczna stabilna w szerokim zakresie odczynu. Emolient, czyli substancja nawilżająca. Na powierzchni skóry tworzy lipofilowy film. Redukuje transepidermalną utratę wody, a tym samym nawilża, zmiękcza i wygładza naskórek. Ułatwia aplikację kosmetyku, daje jedwabiste zakończenie.
Persea gratissima oil-olej z awokado otrzymany w wyniku tłoczenia jego ziaren na zimno. Stanowi bogate źródło następujących witamin: A,B, D, E, H, K, PP. Działa silnie nawilżająco. Jest adresowany do osób mających skórę suchą, dojrzałą, wrażliwą.
Caprylic/capric trigliceryde-emolient, środek rozpuszczający. Pochodzenia różnego. Stanowi mieszaninę różnych kwasów tłuszczowych, zawiera w sobie korzystne właściwości oleju kokosowego i palmowego, które tworzą ester wraz z gliceryną. Poleca się go skórze wrażliwej i skłonnej do przesuszenia. Posiada właściwości nawilżające i natłuszczające. Dzięki niemu skóra staje się miękka.
Hamamelis virginiana leaf extract- ekstrakt z liści oczaru wirginijskiego działa ściągająco, przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. W miejscu stosowania zmniejsza również wydzielanie sebum.
Ascorbyl palmitate-otrzymywany przez estryfikację kwasu palmitynowego i witaminy C. Występuje w postaci proszku, który w przeciwieństwie do czystej witaminy C, rozpuszcza się w tłuszczach. W kosmetykach stosowany jako zamiennik witaminy C, aczkolwiek palmitynian askorbylu posiada słabsze właściwości antyoksydacyjne. Wykorzystywany jako lekki konserwant dla naturalnych olejów, aromatów, farb, wosków i olejów jadalnych.
BHT-butylowany hydroksytoluen, używany jako konserwant i antyoksydant (chroni tłuszcz przed jełczeniem). Może wywoływać pokrzywkę, w większych dawkach działa nefratoksycznie.
Bisabolol-jeden z podstawowych składników ekstraktu z rumianku rzymskiego. Posiada właściwości przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, łagodzi podrażnienia. Składnik ten jest bezpieczny nawet dla osób posiadających cerę wrażliwą, skłonną do alergii. Bezbarwna ciecz doskonale rozpuszczalna w oleju i etanolu. Kosmetyki zawierające ten związek powinny być przechowywane w szczelnie zamkniętych opakowaniach i chronione przed słońcem.
Cucumis sativus fruit extract- ekstrakt z zielonego ogórka posiadający właściwości rozjaśniające cerę. To on sprawia, że czujemy się świeżo. Warto przykładać plasterki świeżego ogórka ze sprawdzonej uprawy w okolice oczu w celu rozjaśnienia sińców.
Hamamelis virginiana water- woda z liści oczaru wirginijskiego działa ściągająco, przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. W miejscu stosowania zmniejsza również wydzielanie sebum.
Lecithin-lecytyna. Stanowi mieszaninę fosfolipidów, zaliczana do składników nawilżających.
Panthenol-prekursor witaminy B5 (kwasu pantotenowego). Po wniknięciu w głąb skóry jest przekształcany do kwasu pantotenowego. Hydrofilowa substancja nawilżająca. Działa przeciwzapalnie, przyspiesza regenerację naskórka. Nadaje włosom i skórze uczucie gładkości. Zaliczany do humektantów, czyli substancji zapobiegających krystalizacji kosmetyku przy ujściu z tuby/butelki itp.
Tocopherol-witamina E, zwana też witaminą młodości ze względu na swoje właściwości antyoksydacyjne. Chroni przed powstawaniem wolnych rodników, które odpowiadają za procesy starzenia.
Tocopheryl acetate- antyoksydant, czyli związek zapobiegający utlenianiu się składników kosmetyku, zmianie jego barwy, zapachu, a jednocześnie chroniący przed namnażaniem się drobnoustrojów, substancja aktywna. Witamina E otrzymywana na drodze syntezy chemicznej nie jest zbyt stabilna, dlatego wiąże się ją z estrem kwasu octowego. Taka forma wykazuje większą stabilność w stosunku do ciepła i tlenu.
Alcohol- rozpuszczalnik, używany w środkach do dezynfekcji, może wysuszać i podrażniać osoby o skórze wrażliwej. Pełni rolę rozpuszczalnika i hamuje rozwój niepożądanej mikroflory. Ten składnik może wysuszać, dlatego nie jest to kosmetyk dla posiadaczek skóry suchej. Produkty z tym ingredientem są odradzane osobom, które borykają się z problemami naczynkowymi. Jednocześnie niższe alkohole (te o krótkich łańcuchach węglowych)ułatwiają penetrację składników aktywnych o charakterze polarnym.
Ammonium lactate-mleczan amonu. Składnik ten ma za zadanie nadać kosmetykowi określoną wartość pH i działać stabilizująco na odczyn. Związek ten posiada również właściwości lecznicze. Jest stosowany w kremach do skóry suchej, łuszczącej się, swędzącej.
Benzoic acid-kwas benzoesowy, konserwant. W niewielkich ilościach naturalnie występuje w malinach.
Citric acid-kwas cytrynowy. Regulator odczynu, wykazujący właściwości nawilżające. Zaliczany do sekwestrantów, czyli substancji, które przyłączają jony metali, co zapobiega zajściu niepożądanych reakcji chemicznych z udziałem tych jonów. Zwiększa stabilność kosmetyku. W wyższych stężeniach ujawniają się jego właściwości eksfoliacyjne (złuszczające naskórek). Można go wyodrębnić z owoców cytrusowych albo pozyskać w hodowlach Aspergillus niger. Pełni rolę środka konserwującego, chroniącego przed namnażaniem niepożądanych drobnoustrojów.
Ethylhexylglycerin-naturalny konserwant, stanowiący alternatywę dla parabenów. Otrzymywany z gliceryny. Ponadto odżywia skórę.
Glyceryl oleate-emulgator, emolient, czyli środek konsystencjotwórczy.
Glyceryl stearate-stearynian glicerolu. Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest używany w swej czystej formie, może przyczynić się do wysypu niespodzianek. Na powierzchni skóry tworzy warstwę okluzyjną, która chroni przed parowaniem wody. Emulgator, czyli środek umożliwiający połączenie fazy wodnej z fazą tłuszczową. Wpływa na lepkość kosmetyku.
Parfum-kompozycja zapachowa.
Phenoxyethanol- eter glikolu, często wykorzystywany w kremach, w tym także tych zapewniających ochronę przeciwsłoneczną. Pełni rolę środka konserwującego. Jest również używany jako substancja utrwalająca zapach perfum. Zapobiega rozwojowi bakterii gramdodatnich i gramujemnych, jak również chroni przed namnażaniem drożdży. Stanowi alternatywę dla konserwantów, z których uwalniany jest toksyczny formaldehyd. Sam fenoksyetanol może działać na centralny układ nerwowy, może przyczyniać się do wystąpienia wymiotów i biegunki.
Propylene glycol- glikol propylenowy, związek pochodzenia chemicznego. Jest cieczą oleistą, bezbarwną i bezwonną, uzyskiwaną z ropy naftowej. Glikol propylenowy wykazuje silne podobieństwo do gliceryny. Doskonale rozpuszcza się w wodzie, alkoholu i acetonie. Stosowany w wyższych stężeniach pełni rolę konserwantu, ponieważ obniża aktywność wodną, przez co mikroorganizmy mają gorsze warunki do rozwoju. Jest dobrym rozpuszczalnikiem dla parabenów obecnych w emulsjach. W emulsjach i pastach do zębów ma za zadanie utrzymywać wilgotność. Może powodować podrażnienia.
Sodium cetearyl sulfate-surfaktant, środek powierzchniowo czynny.
Sodium chloride- chlorek sodu. Substancja dobrze rozpuszczalna w wodzie. Przyczynia się do wzrostu lepkości preparatów myjących, w których wykorzystano anionowe środki powierzchniowo czynne np. SLES.
Sodium hydroxide-wodorotlenek sodu, substancja o pH zasadowym, jej obecność może ograniczać wzrost niepożądanej mikroflory.
Sodium lactate-mleczan sodu. Substancja hydrofilowa, rozpuszczalna w wodzie. Pełni funkcję nawilżającą, potrafi przeniknąć przez warstwę rogową naskórka. Zmiękcza warstwę rogową.
Sodium sulfate-siarczan sodu. Kształtuje lepkość produktu.
Tetrasodium glutamate diacetate-tetrasodowy glutaminian dioctanu. Substancja chelatująca,wyłapuje wolne jony metali, może wiązać także wolne rodniki. Spełnia rolę konserwantu, stabilizatora i regulatora lepkości. Łatwo ulegające biodegradacji.

Cena
Za tę maseczkę zapłacimy ok. 1-2 euro.

Dostępność
Kosmetyk nabędziemy w DM-ie i sklepach internetowych.

Reasumując: Moje przesuszone na wiór dłonie uwielbiają mocznik. Muszę częściej sięgać po produkty zawierające ten składnik. Takie domowe spa dla dłoni stanowi też ucztę dla zmysłów. Świeży, ogórkowy zapach maseczki poprawił mi humor.

PS Może znacie inne maseczki zawierające mocznik, które są dostępne w Polsce?

karminowe.usta

Czy ciemnofioletowy błyszczyk zmienił moje podejście do tego typu produktów?


W makijażu najczęściej stawiam na mocno podkreślone usta. Na co dzień dbam o ich dobrą kondycję, korzystając z pomadek ochronnych. Gdy wychodzę z domu, często sięgam po dobrze napigmentowane pomadki. Do błyszczyków podchodzę z dużą rezerwą. Ich półtransparentne wykończenie, słaba trwałość i skłonność do wysuszania ust skutecznie mnie zniechęcają. Parę miesięcy temu zdecydowałam się na zakup cieni wypuszczonych na rynek przez Joko. Wówczas miała miejsce dość atrakcyjna promocja. Do każdego kosmetyku tej marki dodawano błyszczyk Joko Magic Line Long. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czy za jego sprawą zmieniło się moje podejście do tego typu produktów, to zapraszam do zapoznania się z poniższą recenzją.

Kolor
Ciemny fiolet zmieszany ze szczyptą brązu przypadł mi do gustu. Lubię podkreślać usta. Dobrze wyglądam w ciemniejszych pomadkach i błyszczykach.



Wykończenie
Usta po aplikacji tego błyszczyka lśnią. Niestety, można dostrzec duże, złote drobinki. Nie lubię kosmetyków zawierających brokat.

Krycie
Całkiem przyzwoite. Po nałożeniu pierwszej warstwy widoczne są prześwity. Przy trzeciej warstwie osiągam zadowalający poziom krycia.

Lepkość
Korzystanie z błyszczyków bardzo często wiąże się z nieprzyjemnym uczuciem lepkości. Nie można wówczas nosić rozpuszczonych włosów, ponieważ te lubią przyklejać się do ust. Błyszczyk Joko charakteryzuje się stosunkowo małą lepkością.

Efekt „mokrych ust”
Po aplikacji tego kosmetyku moje usta sprawiają wrażenie mokrych. Na ich powierzchni tworzy się tafla odbijająca światło.

Trwałość
Błyszczyk utrzymuje się na moich ustach 4-5 h. To całkiem przyzwoity wynik jak na tego typu produkt. Niestety, przegrywa w starciu z kanapką.

Mrowienie
Niestety, po aplikacji kosmetyku odczuwam delikatne mrowienie. Niewątpliwie jest to słabszy efekt niż przy błyszczykach powiększających usta z Maybelline i L`Oreala, ale wciąż stanowi dla mnie dyskomfort.

Właściwości powiększające
Choć odnotowałam mrowienie, to nie zauważyłam, aby ten dyskomfort przełożył się na zmianę rozmiaru ust. Moje wargi sprawiają wrażenie pełniejszych dzięki prawom optyki. Blask powiększa usta.

Skłonność do wysuszania ust
Bezpośrednio po aplikacji towarzyszy mi uczucie nawilżenia. Usta sprawiają wrażenie mokrych, gładkich, jędrnych. Niestety, to tylko złudzenie. Po godzinie pojawia się uczucie ściągnięcia. Po dwóch usta zaczynają wołać o nawilżenie.

Znikanie z ust
Kosmetyk zaczyna znikać z ust po upływie kilku godzin. Początkowo ściera się równomiernie. W miarę upływu czasu znika kolor, ale brokat wciąż dzielnie trwa na swojej pozycji. Powiedziałabym wręcz, iż drobinki wbijają się w usta. Ich usunięcie nie jest łatwe.

Konsystencja
Błyszczyk jest dość gęsty. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim produktem. Jego gęsta konsystencja przekłada się na stosunkowo mocne krycie i wysoką wydajność. Produkt bardzo łatwo rozprowadza się na ustach.

Aplikator
Dosyć twarda, sztywna gąbeczka, która umożliwia precyzyjne nałożenie kosmetyku na usta.



Zapach
Błyszczyk charakteryzuje się specyficzną wonią. Wyczuwam zapach orzechów. Niestety, nie jest on pozbawiony chemicznych nut.

Wydajność
Za sprawą gęstej konsystencji i dobrej trwałości błyszczyk jest bardzo wydajny.

Opakowanie
Moim zdaniem wygląda ono tandetnie. Nie lubię złotych zakrętek, z których po jakimś czasie zaczyna schodzić farba.

Podrażnienie
Błyszczyk mnie nie uczulił, ale mrowienie towarzyszące jego aplikacji nie należy do przyjemnych doznań.

Kraj producencki
Polska.

Testowanie na zwierzętach
Joko nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach.

Skład
Producent nie pomyślał o podaniu listy ingredientów. Próbowałam znaleźć informacje na jego temat w internecie, ale próby te okazały się bezowocne. To, iż dany kosmetyk zostaje nam przekazany jako gratis, nie oznacza, iż producent może zachować te dane tylko dla siebie. Na pewno nie nałożę tego błyszczyku na usta, gdy pada śnieg i wieje mocny wiatr, ponieważ nie wiem, czy woda nie stanowi bazy tego kosmetyku. Mam bardzo złe doświadczenia z błyszczykami. Gdy nakładałam tego typu produkty przed wyjściem z domu, bardzo często wracałam ze spierzchniętymi ustami.

Cena
Błyszczyk otrzymałam jako gratis podczas zakupu paletki cieni Joko.

Dostępność
Nie wiem, czy produkt ten jest obecny w regularnej sprzedaży. Wydaje mi się, że kiedyś widziałam te błyszczyki w jednej z drogerii. O dostępności kosmetyków Joko w Opolu wspominałam w jednej z notek. Z tego, co słyszałam, produkty tej marki w swojej ofercie ma również drogeria Jaśmin.

Reasumując: Kolor, krycie i trwałość stanowią atut tego błyszczyka. Lubię, gdy na moich ustach gości ciemny fiolet, a pigmentacja kosmetyku maskuje przebarwienia obecne na górnej wardze. Błyszczyki uchodzą za kosmetyki nietrwałe. Produkt Joko pod tym względem pozytywnie mnie zaskoczył. Niestety, duże, złote drobinki odbierają cały urok temu błyszczykowi. Ponadto przy jego dłuższym stosowaniu można się dorobić spierzchniętych ust.

PS Czy tolerujecie duże drobinki w błyszczykach? A może ich obecność dyskwalifikuje dany kosmetyk? Będę wdzięczna za podanie „namiarów” na satynowe pomadki, których odcień przypomina zaprezentowany przeze mnie błyszczyk Joko;)

karminowe.usta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...