In the Nude-pomadka z Essence






Ostatnio mam fazę na szminki. Ja co jakiś czas mam fazę na coś. A to na cienie a to na pudry a to na pomadki. Ostatnio polowałam na ciemnofioletową i bordową pomadkę, w końcu znalazłam takie, które spełniają moje oczekiwania, ale nie o nich dzisiaj będzie, ponieważ mam je zbyt krótko, by móc o nich powiedzieć coś więcej. In the Nude z Essence mam już od października, więc myślę, że mogę się z Wami podzielić swoimi wrażeniami.

Kolor
Określiłabym go mianem herbaciany. Jest taki beżowowawy z różowymi podtonami wpadający delikatnie w brąz. Na ustach wygląda bardzo naturalnie, jak druga skóra;) Jeśli akcentujemy oczy, to ta szminka idealnie dopełni nasz makijaż. Ja ostatnio mam fazę na czerwienie, fiolety i ciemne brązy, chyba przez panującą za oknem aurę, więc używam tej szminki wtedy, gdy naprawdę zaszaleję z cieniami.

Konsystencja
Taka typowa dla pomadek z Essence. Szminka nie jest twarda, powiedziałabym, że jest taka kremowa. W związku z powyższym całkiem przyjemnie się ją aplikuje.

Sklejanie ust
Nie jest to szminka, która sklejałaby nasze usta tak, jak czynią to co poniektóre błyszczyki, ale nie mogę też powiedzieć, że nie „łapie” włosów, które zostają przywiane w okolice ust.

Podkreślanie suchych skórek
Jeśli mamy suche skórki, to one zostaną podkreślone, ale to zrobi większość szminek. Tylko te, które są z wyższej półki cenowej i zawierają jakąś formułę nawilżającą, są w stanie nie uwypuklić naszych niedoskonałości.

Nie warzy się
Da się ją nałożyć równomiernie bez smug i nie musimy obawiać się, że się zwarzy, nawet wówczas gdy aplikujemy ją bezpośrednio bez wykorzystania pędzelka.

Trwałość
Nie jest to z pewnością produkt, który pozostanie na naszych ustach po zjedzeniu obiadu, ale nie znika też tak ekspresowo jak pomadki z Maybelline. Jeśli naniesiemy ją na usta przy pomocą pędzelka i zadbamy o jej równomierne rozprowadzenie, to powinna na nich pozostać nawet do 2,5 h.

Wysuszanie
Ja ją stosuję wyłącznie na warstwę pomadki z Neutrogeny, ponieważ może wysuszać usta. Jeśli jesteście na to szczególnie podatne, odradzam bezpośrednią aplikację, bo możecie sobie narobić krzywdy.

Smak
Podobnie jak zapach przypomina mi czasy mojego dzieciństwa i gumę do żucia. Pachnie mi trochę Kaczorem Donaldem;) Tak słodko i przyjemnie. Ma identyczny posmak.

Jak aplikować
Można ją aplikować bezpośrednio, ale ja wolę użyć do tego pędzelka, ponieważ wówczas wygląda naturalniej. Pędzelkiem można ją bardziej równomiernie nałożyć i unikniemy nadmiaru produktu na ustach.

Miękkość
Jak już wspominałam jest miękka. Gdy ją kupiłam i otwarłam, to dostrzegłam, że jej ostra końcówka(charakterystyczna dla każdej nowej pomadki) jest wgnieciona. To była kwestia wady fabrycznej a nie użytkowania przez osoby trzecie.

Cena
Coś koło 8-9 zł. Zatem pomadka jest tania.

Dostępność
Można ją dostać w Naturach, Douglasach i niektórych Superpharmach. Nie jest to produkt z jakiejś limitki. Jest dostępna w stałej ofercie.


Szampon Garnier Nutri Odbudowa 2 w 1



Ostatnio przeglądając wykonane zdjęcia, zauważyłam, że mam zaległą recenzję. Już jakiś czas temu wykończyłam szampon wzmacniający z Garniera Nutri-Odbudowa 2 w 1. Produkt ten jest przeznaczony do włosów suchych, przesuszonych, zniszczonych.

Ładnie pachnie
Ten zapach jest cechą charakterystyczną wszystkich szamponów Garniera. Taki owocowo-orzeźwiający, który nie jest specjalnie ostry, ale mimo wszystko jest dość dobrze wyczuwalny.

Konsystencja
Biała, średnio treściwa. Można go nakładać bezpośrednio na włosy, ale ja wolę go minimalnie rozcieńczyć wodą(tak robię ze wszystkimi szamponami, mam pewność, że nie pozostanie na kosmykach mimo spłukiwania).

Dobrze myje
To podstawowe zadanie szamponu, z którego produkt z Garniera się wywiązuje. Szampon może nie pieni się jakoś spektakularnie, ale mimo to daje radę ze zmywaniem brudu, łoju.

Nie powoduje wysypu łupieżu
Bardzo wiele szamponów działa drażniąco na skórę mojej głowy, powodując tym samym wysyp łupieżu. Ten, choć nie jest produktem aptecznym, nie przyczynia się do występowania niekorzystnych zmian.

Nie obciąża
Moje włosy po jego użyciu nie wyglądają na przyklapnięte, „ulizane”. Nie zauważyłam, żeby obciążał moje kosmyki, ale zdaję sobie sprawę, że jest to kwestia bardzo indywidualna.

Nie przesusza
Niby szampony nie powinny przesuszać, a odżywiać nasze kosmyki, ale spotkałam się z takimi, które wysuszały zarówno skórę głowy, jak i włosy. Ten nie przyczynia się do występowania takich niekorzystnych zjawisk.

Nie skleja włosów
Jak przypomnę sobie Schaumę i Syossa i ten smalec na włosach po każdym myciu, to jestem przeszczęśliwa, gdy szampon, którego używam, nie skleja moich włosów. A to powinna być podstawa. Garnier na szczęście nie obtłuszcza moich kosmyków.

Włosy rozczesują się nie najgorzej
Może nie jest to szampon, który ułatwia rozczesywanie, ale jednak nie pozostawia na głowie typowego siana, z którym nie wiadomo, jak sobie poradzić. Można je rozczesać bez stosowania specjalnych odżywek.

Delikatnie nawilża
Nie sprawi, że zniszczone włosy nagle staną się zregenerowane, bo nie jest on ani maską, ani serum. Aczkolwiek wykazuje niewielkie właściwości nawilżające.

Włosy są pełne blasku
Włosy po umyciu tym szamponem ładnie odbijają światło.

Sprawia, że kosmyki są miękkie w dotyku
Mam wrażenie, ze szampon domyka łuski włosa, ponieważ są one miękkie w dotyku.

Nie zawiera parabenów
Szampon nie zawiera parabenów, co niewątpliwie jest jego zaletą.

Cena
Ja zapłaciłam za niego coś koło 8-10 zł.

Wydajność
Przy moich długich do pasa włosach i codziennym stosowaniu, zużyłam go po 3 tygodniach regularnego stosowania.
Dostępność
Z tym nie powinno być problemu, znajdziemy go w drogeriach i hipermarketach.

Maść na zajady od Pharmacy Laboratories





Do tej pory pisałam recenzje kosmetyków. Dzisiaj podzielę się w z Wami swoimi wrażeniami związanymi z użytkowaniem maści na zajady. Trafiłam na produkt, który naprawdę daje sobie radę z moimi podatnymi na pękanie ustami, na których od czasu do czasu lubi wykluć się opryszczka. Maść nazywa się „Lips” i została wypuszczona na rynek przez Pharmacy Laboratories

Obietnice producenta
LIPS maść jest antyseptycznym dermokosmetykiem wspomagającym zwalczanie problemów skóry ust: pękających kącików ust, otarć, łuszczenia, pierzchnięcia oraz efektu tzw. „zimna” na ustach.
Lips tworzy na ustach ochronny, antybakteryjny film. Zawarte w maści składniki aktywne hamują wzrost lub całkowicie zwalczają wiele rodzajów bakterii odpowiedzialnych za zmiany skórne ust, działają ściągająco i przyśpieszają zanikanie zmian. Regularna aplikacja eliminuje najczęstsze przyczyny problemów skóry ust”

Dostępna bez recepty
Maść jest dostępna w aptekach bez recepty. Zatem nie trzeba wcześniej odwiedzać dermatologa czy lekarza pierwszego kontaktu, a jednocześnie zwalczyć niechciany problem. Ten preparat poza konserwantami, które występują w większości kosmetyków, ma raczej przyjazny skład, zatem dostępność bez recepty jest jak najbardziej wskazana. Pomijając konserwanty, jest to bezpieczny produkt.

Zapobiega opryszczce
W miniony poniedziałek wróciłam od promotorki i czuję takie charakterystyczne pieczenie, zaczęłam wyczuwać drobną wypukłość na ustach, byłam pewna, że na drugi dzień obudzę się z opryszczką. Ale posmarowałam usta tą maścią i uniknęłam wykwitu przykrej niespodzianki.

Nie wysusza ust
Dermokosmetyk pomimo tego że zawiera tlenek cynku, nie wysusza ust. Myślę, że to zasługa takich substancji nawilżających jak wazelina, wosk pszczeli. Kąciki ust sprawiają wręcz wrażenie nawilżonych:)

Zapobiega pękaniu kącików ust
Preparat można stosować prewencyjnie, jeśli na co dzień borykamy się z problemem pękających kącików ust. Jeśli stosujemy go w miarę regularnie, możemy zapomnieć o tej przykrej dolegliwości. Myślę, że to efekt potrójnego działania tego preparatu. Zwalcza on bakterie(ekstrakt z szałwii, tlenek cynku). Dostarczenia witaminy B2(ryboflawina w składzie), która to odpowiada za prawidłowe wykształcenie naskórka. I substancji nawilżających takich jak wspomniana wazelina czy wosk pszczeli.

Powoduje gojenie się popękanych kącików
Jeśli już wydarzyło się nieszczęście, a tak jest zazwyczaj, gdy sięgamy po tego typu preparaty, to maść poradzi sobie z popękanymi kącikami i przyspieszy proces ich gojenia. Naprawdę jestem zadowolona z tego dermokosmetyku, ponieważ zaleczył moje popękane usta w tydzień.

Bezzapachowe
Nie wyczuwam, jakoby ten produkt miał jakikolwiek zapach. Myślę, że to dobrze, bo po co dodawać do tego typu preparatów jakieś perfumy, które mogłyby nas tylko uczulać albo podrażniać.

Konsystencja zielonego kremu
Nie wygląda to zbyt estetycznie, tym bardziej, że jest to dość gęsta maść, ale ona ma nam pomóc i pod tym względem radzi sobie doskonale. Dlatego myślę, że tę drobną niedogodność w postaci koloru ufoludków można jej darować.

Nie nadaje się do wyjścia na ulicę
Jeśli nałożymy ją na usta, to na pewno nie będziemy mogli wyjść z nią na ulicę. Zanadto rzuca się w oczy. Jest to swego rodzaju minus, zwłaszcza gdy jesteśmy zmuszone do wielogodzinnego przebywania poza domem, wyjazdu na jakąś konferencję czy na delegację. Aczkolwiek ja stosuję ją wtedy, gdy jestem w domu i nigdzie nie wychodzę albo nakładam ją na noc. I mogę się pochwalić ustami w całkiem fajnym stanie;)

Trudno go zetrzeć
Jak wspomniałam powyżej, nakładam tę maść na noc. Rano męczę się z jej ścieraniem. Zawsze w ruch idzie kilka chusteczek higienicznych, a i tak zawsze dopatrzę się jakichś resztek w załamaniach kącików ust.

Odkąd go używam, także prewencyjnie, moje usta wyglądają lepiej
I to jest fakt. Wszyscy zauważyli tę poprawę. Moja mama stwierdziła, że krem naprawdę daje radę, bo po raz pierwszy od lat nie mam popękanych kącików ust w okresie jesiennym.

Nie utrudnia konsumpcji
Kąciki mogą być wysmarowane tą maścią, a my możemy konsumować kolację;) Nie zjadamy przy tym maści, ona również nie ściera się z miejsca, na które została nałożona;)

Wydajny
Ten dermokosmetyk jest naprawdę wydajny. Ja go używam od 15 października, obecnie jest na wyczerpaniu, ale nic dziwnego, skoro nakładam go kilka razy dziennie;) A opakowanie zawiera jedynie 5 ml maści.

Opakowanie
Całkiem sympatyczne, wyglądem przypomina błyszczyk do ust, taki ze sklepu zielarskiego:) Produkt wyciska się z tubki, co uważam za ogromny plus, bo nie trzeba szorować paluchów przed jego aplikacją. Nakładam go jak błyszczyk w tubce, nie angażując do tego rąk, co jest bardziej higieniczne.

Cena
Za 5 ml produktu zapłaciłam 17 zł. Moim zdaniem to nie jest wiele, bo dermokosmetyk naprawdę pomaga. Moje usta wreszcie mnie nie bolą i nie pieką, a to uczucie komfortu jest warte tych pieniędzy.

Skład
Na pierwszym miejscu jest woda, zatem pomijając jej nieestetyczny wygląd na ustach, nie powinno się z nią wychodzić na dwór, zwłaszcza teraz, bo to może doprowadzić do spierzchnięcia i popękania ust. Poza tym mamy tutaj tlenek cynku, który wykazuje bakteriobójcze właściwości. Mamy też wazelinę, która ma nawilżać nasze usta, podejrzewam, że dano ją dla równowagi dla wysuszającego cynku. Możemy też wśród ingredientów wosk pszczeli, który poprawia stosunki wodno-lipidowe skóry naszych ust. Występuje także szałwia lekarska, która zawiera substancję zwalczającą bakterie. Ryboflawinę, czyli B2, której brak powoduje pęknięcia w kącikach ust(ja mam chyba problem z jej wchłanianiem, bo codziennie jadam makaron pełnoziarnisty, ryż pełnoziarnisty, chleb pełnoziarnisty, czyli produkty, które stanowią źródło tej witaminy, a mimo to moje usta są wiecznie popękane w kącikach:( Muszę się wybrać do lekarza w wolnej chwili, na razie nie mam na to czasu). I do tej pory wszystko wygląda nieźle. Ale pod koniec może doczytać, że ta maść jest wprost naszpikowana parabenami, związkami, które znaleziono w zmienionych nowotworowo komórkach piersi. To mi się zdecydowanie nie podoba. Preparaty apteczne mogłyby być konserwowane mniej szkodliwymi dla zdrowia substancjami.

Dostępność
Możemy go dostać wyłącznie w aptekach.

Postaram się poszukać czegoś bez parabenów, ale jak nie znajdę niczego sensownego, to pewnie powrócę do tej maści.

Garnier-płyn do demakijażu oczu dla cery normalnej i mieszanej




Nie lubię pocierać wacikiem nasączonym płynem micelarnym po powiece, z reguły kończy się to podrażnieniem. Dlatego wciąż szukam swojego ideału wśród płynów do demakijażu oczu. Od jakichś dwóch miesięcy, z przerwami, używam Garnier Essentials z ekstraktem z winogron, który jest przeznaczony do skóry normalnej i mieszanej.

Obietnice producenta:
"Odświeżająca i komfortowa formuła preparatu, zawierająca oczyszczający ekstrakt z winogron, usuwa nawet wodoodporny makijaż. Ten delikatny preparat dba o wrażliwą skórę wokół oczu."

Dość dobrze usuwa makijaż

Ja nie używam na co dzień wodoodpornych kosmetyków, ponieważ uważam, że wodoodporne tusze są trudne do usunięcia i często zostają w minimalnych ilościach na rzęsach, przez co powodują ich kruszenie. Poza tym by kosmetyk wytrzymywał kontakt z wodą, musi być nafaszerowany wieloma związkami chemicznymi, które mogą nam zwyczajnie szkodzić, chociażby wywołując alergię. Ale taki niewoodoporny makijaż usuwa naprawdę dobrze, bo w ciągu kilku minut. Wystarczy przyłożyć waciki nasączone płynem i większość kosmetyków przemieści się na wacik, aczkolwiek nie unikniemy pocierania, bo resztki make-upu schodzą opornie.
Przyjemnie pachnie

Kosmetyk ma w składzie perfumy, nie jest to więc naturalny aromat, aczkolwiek woń naśladująca winogrona jest całkiem przyjemna dla moich nozdrzy.

Przesusza skórę powiek
Preparat wywołuje zaczerwienienie skóry powiek i samej spojówki, jeśli się do niej przedostanie, ale oprócz tego może przesuszać delikatną skórę wokół oczu. Po jego użyciu moje oczy szczypią, a skóra piecze. Jeśli natychmiast nie użyję kremu pod oczy, to moja skóra przesusza się i sprawia wrażenie ściągniętej. Na drugi dzień wygląda jak pergamin i nie ma szans na równomierne nałożenie bazy i cieni do powiek. Przez te niepożądane efekty raczej nie kupię ponownie tego kosmetyku.

Po dostaniu się do oka piecze
I jest to naprawdę bardzo nieprzyjemne doznanie. Czasami nie mogę nawet otworzyć oczu, dopóki kosmetyk nie zostanie usunięty wraz z łzami. Producent pisze, że jest to płyn do wrażliwych oczu. Zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Takich wrażliwców jak ja będzie naprawdę mocno podrażniał. Nie polecam go również osobom noszącym soczewki.

Wydajność
150-mililitrowe opakowanie starcza spokojnie na mniej 2 miesiące, więc wydajność całkiem dobra. Ale co z tego, skoro kosmetyk wykazuje działanie niepożądane.

Cena
Nie jest zbyt tani. Jego jakość jest zdecydowanie niewspółmierna do ceny. Zapłaciłam za niego coś koło 12-13 zł.
Dostępność
Można go dostać w Rossmannie, Superpharmie, Tesco i w Realu.

Można dozować ilość produktu
Otwór ma odpowiednią średnicę, nie wylewa się nam więcej produktu, niż jest nam to potrzebne.

Półprzeźroczyste opakowanie-widać, ile produktu pozostało
To jest zdecydowanie zaleta, lubię widzieć, kiedy muszę zaopatrzyć się w kolejne opakowanie lub zacząć szukać czegoś nowego.

Wygodne otwieranie
Wystarczy podnieść je do góry i w celu zamknięcia kliknąć. Nie bawimy się tu w żadne zakrętki, przez co płyn jest wygodny w użyciu.

Nie zapycha
Wokół moich oczu nie pojawił się wysyp kaszaków, więc pod tym względem mi nie szkodzi.

Skład
Zawiera parabeny, perfumy, a substancje zapachowe mogą podrażniać i uczulać. Ale mamy tu też ekstrakt z grejpfruta, bławatka, winogron. Nie jest ideałem, ale po kosmetykach, które nie zawierały żadnych ekstraktów, za to mnóstwo zapychaczy, takie składy klasyfikuję jako średnie.

Powieka się po nim błyszczy
I wygląda jakbyś ją przetarły jakimś olejem. Nie lubię tego efektu, moim zdaniem wygląda to niezdrowo.

Zostawia lekki tłusty film
Nie lubię tego uczucia lepkości na powiekach. Wprawdzie znika ono po kilku minutach, mimo to jest to mało komfortowe doznanie.
Raczej go ponownie nie kupię.

A Wy jakich płynów do demakijażu używacie? Jaki preparat do oczu wrażliwych mogłybyście mi polecić? Czy używałyście tego plynu z Garniera?

Krem do rąk z Garniera z masłem shea




Ostatnio mam trochę spraw na studiach, tradycyjnie nastąpił efekt kumulacji. Tak jest zawsze, choćby człowiek starał się wszystko rozdzielić w czasie, to i tak będzie miał efekt kumulacji. Dlatego mam mniej czasu na notki, ale dzisiaj znalazłam chwilę i postanowiłam przedstawić Wam kosmetyk, który niebawem mi się skończy. Szkoda byłoby wyrzucić opakowanie, nie zamieściwszy wcześniej recenzji. Dziś podzielę się swoimi wrażeniami związanymi z użytkowaniem kremu do rąk z Garnier zawierającym ekstrakt z masła shea(chodzi o te zielone tubki z L.bifidus).

Deklaracje producenta:
Krem do rąk Nawilżająca Pielęgnacja 7 dni wzbogacony został, po raz pierwszy w Garnierze, o składniki L-BIFIDUS, inspirowany probiotykami znajdującymi się w jogurtach naturalnych. L-BIFIDUS wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry, chroniąc ją przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi, takimi jak twarda woda, ogrzewanie, powodującymi nadmierne wysuszanie skóry.
Lekka, szybko wchłaniająca się formuła została wzbogacona o masło shea, aby zregenerować i odżywić twoją skórę”

Ładnie pachnie
Ten kosmetyk uwielbiam za zapach. Jest to dość dobrze wyczuwalna woń, która kojarzy mi się z drzewem oliwnym. Generalnie ten zapach sprawia wrażenie, że dbamy o siebie. Jak byłam małą dziewczynką to moja mama używała wielu pachnących kremów, wówczas bardzo jej tego zazdrościłam. Tego typu zapachy kojarzyły mi się kobiecością, elegancją, ugruntowaną pozycją zawodowo(oczywiście wtedy nie nazywałam w ten sposób swoich odczuć;P).

Niezbyt tłusta konsystencja
Krem jest biały, nie jest zbyt tłusty, ale też nie przecieka między palcami. Mamy tu do czynienia z lekką formułą, którą bardzo lubię. Nie przepadam za tłustymi kosmetykami, nie lubię czuć się czymś obklejona.

Nawilża średnio
Kosmetyk nawilża, ale średnio. Jego poprzednicy lepiej spełniali to zadanie. Naprawdę, miałam wcześniej krem wybielający z Perfecty, „jedwabne rękawiczki” z Eveline. Dodam tylko że nie jestem osobą oczekującą spektakularnych efektów w tej materii. Po prostu ma nawilżać, zapobiegać nadmiernemu przesuszeniu skóry, a radzi sobie z tym bardzo średnio. Na pewno odradziłabym go swojej przyjaciółce, która ma bardzo popękaną skórę rąk.

Nie radzi sobie z mocno popękaną skórą
Zdarzyło mi się jakiś czas temu wyjść z nie w pełni wysuszonymi rękami. Skóra na kciuku strasznie się przesuszyła, pękała samoistnie. Do tej pory zwykłe kremy do rąk radziły sobie z takimi awaryjnymi sytuacjami. Ten nie sprostał temu zadaniu.

Bardzo delikatnie ją napina
Jeśli nie mamy wymagającej skóry, jeśli nosimy rękawiczki i uważnie wycieramy ręki przed wyjściem na taką mroźno-wietrzną pogodę, to będzie zapobiegał utracie wody i delikatnie napinał naszą skórę. W przeciwnym razie tego efektu nie dostrzeżemy.

Nie uczula
Mnie ten krem nie uczulił. Nie wystąpiła wysypka ani zaczerwienienie.

Często można go dostać na promocji
Ten krem bardzo często można dorwać w niskiej cenie. 10.11 był w Rossmannie za 3,99 zł. W Superpharmie często dają go za 4,99 zł. W regularnej cenie kosztuje około 7-8 złotych. Nie jest specjalnie drogi, ale w tej cenie mogę kupić „jedwabne rękawiczki” z Eveline, które w porównaniu z nim potrafią zdziałać cuda.

Jest dość wydajny
Jedna tubka o pojemności 75 ml wystarczyła mi na ponad 2 miesiące. To całkiem niezły rezultat.

Szkoda, że ma zakrętkę
Nie lubię jak kremy do rąk mają zakrętki, jak potem je dokręcić, gdy nasze palce ślizgają się po całym opakowaniu? Zdecydowanie wolę takie opakowania, gdy podnosi się nakrętkę i zatrzaskuje. Mam nadzieję, że wiecie, o czym mówię, bo nie umiem tego inaczej ująć;) Jak to mawia moja wykładowczyni:”kobieta kobietę zawsze zrozumie”.

Średnio radzi sobie z ochroną przed czynnikami zewnętrznymi
Jest to jedna z właściwości deklarowanych przez producenta, która niestety jest trudna do wychwycenia. Ten krem zdecydowanie nie jest przeznaczony na sezon grzewczy i wietrzny. Można go nakładać na ręce, wiatr zawieje i nasze ręce będą niewiele mniej przesuszone niż bez niego.

Skład
Zawiera parabeny, glicerynę, paraffinum liquidum, co zbyt dobrze o nim nie świadczy. Ale ma też całkiem ciekawe ingredienty, jak choćby olej palmowy, masło shea, olej z oliwek. Te składniki są naprawdę ciekawe, szkoda, że kosmetyk nie jest konserwowany naturalnymi środkami np. kwasem cytrynowym, który dodatkowo wybieliłby nam dłonie.

Wchłania się 10 do 15 minut
Nie jest to krem, który wchłonie się raz dwa. Przez 15 minut czujemy, że nasze ręce są tłuste. Ale ja go i tak używam na noc, więc nie jest to problem. Znam kremy, które dłużej się wchłaniają.

Nie tworzy tłustego filmu
Gdy używałam kremu z Perfecty to budziłam się rano z taką niewidzialną powłoką na rękach. Ten nie daje takiego efektu, za co ma ode mnie małego plusika.

Nie rozjaśnia skóry dłoni
Dłonie to ta partia ciała, która nieustannie jest narażona na działanie promieni słonecznych, przez co też często się przebarwia, dlatego lubię preparaty, które minimalnie redukują widoczność tychże plam.

Ładna tubka
Ta jasna zieleń pobudza:) Opakowanie zdecydowanie w moim typie:)

A Wy jakich kremów używacie w takie dni, gdy skóra dłoni jest narażona na wysuszenie i popękanie? Znacie jakieś dobre kremy bez parabenów?

PS Dorwałam dzisiaj szminkę swoich marzeń, mam na myśli kolor. Znalazłam matową, ciemnofioletową, taką jagodzianą szminkę w Sephorze. Zapłaciłam za nią 39 zł i jestem bardzo szczęśliwa. Muszę tylko opanować jej aplikację, żeby nie uwidaczniała moich wysuszonych skórek. Była tam też pomadka bordowa, po którą zapewne wrócę się w najbliższym czasie. Nie chciałam brać dwóch takich samych szminek, by potem nie przeżyć zawodu, że zapłaciłam prawie 80 zł za marny jakościowo produkt. Wcześniej nie używałam szminek z tej serii. Zastanawiam się też nad kredką do ust z Inglota. W Galerii Dominikańskiej znalazłam te kredki i jedna z nich zdecydowanie mi przypasowała. Ale nie wzięłam jej, bo boję się, że może przesuszać mi usta, które już teraz są strasznie zniszczone.


Pantene odżywka bez spłukiwania do fal i loków





Jak już wspominałam od pewnego czasu nie prostuję włosów ani nie układam ich z wykorzystaniem lokówki. Postanowiłam nie narażać ich na wysuszenie. Niezależnie od tego, jakie środki termoochronne stosujemy, nasze kosmyki i tak ulegają uszkodzeniu. Na pewno jest to mniej dotkliwe niż w przypadku prostowania ich „na sucho”. Przez wakacje udało mi się znacząco poprawić kondycję moich włosów. Teraz są błyszczące, miękkie, mniej się puszą i przede wszystkim końcówki są mniej łamliwe, a same włosy już tak nie wypadają. Nie chciałabym stracić tego efektu, bo mam włosy do pasa i zwyczajnie żal byłoby mi je ścinać. Wolę siebie w długich falowanych włosach. Taka fryzura najlepiej pasuje do kształtu mojej twarzy;)

Pomimo znaczącej poprawy kondycji moich kosmyków, nie jestem w stanie wyjść na ulicę bez jakiegokolwiek układania. Po prostu mam takie niesforne włosy, które nie są ani proste ani kręcone, tylko falują się, każdy w inną stronę;) Jakiś czas temu kupiłam sobie papiloty i rano nawijam na nie włosy i w ten sposób uzyskuję przepiękne fale:) Choć samo zwilżanie włosów wodą mogłoby być wystarczające do uzyskania efektownych skrętów, to jednak moje włosy ulegałyby uszkodzeniom mechanicznym i stałyby się bardziej kruche. Ja nie używam szamponu i odżywek zawierających silikony, dlatego moje włosy są odsłonięte i szczególnie wrażliwe na wszelkie uszkodzenia. Dlatego zainwestowałam w odżywkę Pantene Pro-V do sprężystych loków i fal. Jest to lekki produkt niewymagający spłukiwania.

Zapewnienia producenta:
Odżywka bez spłukiwania Pantene Pro-V z kompleksem Amino Pro-V. Pomaga przywrócić włosom zdrowy wygląd i sprawia, że włosy są łatwe do ułożenia. Lekka formuła działa szybko, nie obciąża ani nie skleja włosów.
Odżywka bez spłukiwania Pantene Pro-V „Sprężyste loki i fale” sprawia, że Twoje loki będą sprężyste i ujarzmione przez cały dzień oraz chroni je przed czynnikami zewnętrznymi takimi jak wilgoć, suche powietrze bądź zimno”

Sposób użycia
Odżywkę można stosować na dwa sposoby. Jeśli będziemy nakładać ją na mokro, wówczas używamy nieco więcej kosmetyku niż w sytuacji, gdy używamy jej w charakterze kosmetyku do stylizacji aplikowanego na suche kosmyki. Na opakowaniu jest mowa o wielkości orzecha laskowego(nakładanie na mokro), ale ja bym się tym nie sugerowała, bo każda z nas ma włosy innej grubości i długości. Ja mam kosmyki do pasa, w miarę gęste, więc korzystam ze sporych ilości tego kosmetyku.

Ułatwia rozczesywanie
Odżywka ma sporą zaletę, mianowicie ułatwia rozczesywanie. Wyrywamy sobie mniej włosów. Samo szczotkowanie jest mniej bolesne i można tę czynność skrócić do minimum, co jest ważne zwłaszcza rano, gdy już jesteśmy spóźnione na uczelnię/do pracy. Odżywka ułatwia rozczesywanie także większych kołtunów, oczywiście będziemy miały z nimi trochę „zabawy”, ale i tak wygląda to lepiej niż w sytuacji, gdy szczotkujemy włosy na sucho.

Nabłyszcza
Odżywka sprawia, że nasze włosy tworzą taflę fantastycznie odbijającą światło, przez co wyglądają na zdrowsze.

Nie obciąża włosów
Pomimo obecności silikonów, nie zauważyłam, by moje włosy „przyklapywały”. Również nie zanotowałam szybszego przetłuszczania się kosmyków. Aczkolwiek ja myję włosy codziennie, ponieważ stanowią one materiał u dużej pojemności sorpcyjnej i po przejściu ulicami miasta po prostu śmierdzą papierochami i spalinami. Mimo to miałam już do czynienia z preparatami, które potrafiły w ciągu godziny zrobić z moich włosów smalec.

Nie skleja kosmyków
Na rynku mamy dość spory wybór odżywek bez spłukiwania. Praktycznie każda firma produkująca szampon, wypuszcza kosmetyk bez spłukiwania. Tylko że do tej pory najczęściej natrafiałam na preparaty, które niemiłosiernie sklejały włosy i sprawiały, że przyklejały się one również do twarzy. Odżywka z Pantene nie skleja naszych kosmyków.

Włosy są miękkie
Ta właściwość jest konsekwencją obecności silikonów w kosmetyku. Ale miło jest dotykać włosów, które są miękkie, puszyste.;)

Loki są mniej poplątane i mniej łamliwe
Korzystanie zarówno z papilotów, jak i z tradycyjnych wałków, niesie ryzyko, że nasze włosy koniec końców będą poplątane i bardziej łamliwe(uszkodzenia mechaniczne). Ta odżywka znacznie ogranicza występowanie tych niekorzystnych zjawisk.

Szybko wysycha
Trochę się bałam, że odżywka będzie długo wysychała i będę zmuszona do użycia suszarki przed wyjściem z domu. Na szczęście produkt wysycha w ciągu pół godziny i nie muszę męczyć swoich kosmyków uderzeniami wysokiej temperatury.

Konsystencja
Preparat ma dość ciekłą konsystencję, dlatego trzeba uważać, żeby nie przeciekła nam poprzez palce na dywan czy też spodnie. Mimo że powstałe plamy szybko znikają, to jednak nieprzyjemnie jest wychodzić na uczelnię w bluzce, na której wcześniej była odżywka;)

Skład
Oczywiście mamy tu do czynienia z całym wachlarzem silikonów, zatem ten produkt ewidentnie nie odżywia naszych włosów, tylko pomaga im doraźnie. Na szczęście nie znalazłam tu parabenów, konserwantem jest kwas cytrynowy.

Cena
Bez promocji można go nabyć za 11 zł w Rossmannie, jak trafimy na promocję to kupimy go za 8-9 zł.

Dostępność
Widziałam go w Naturze, Rossmannie, Superpharmie, Tesco i Realu.

Wydajność
Jedna 150-mililitrowa butelka starcza mi na niespełna miesiąc codziennego stosowania.

Trwałość
Uzyskane z jej pomocą loki nie rozpadają się przez cały dzień.:) Ale ja jestem posiadaczką włosów podatnych na zabiegi stylizacyjne;)

Zapach
Ładny, charakterystyczny dla produktów Pantene. Ja określiłabym go mianem kwiatowy.

Łatwość aplikacji
Łatwo jest przekręcić górną część dozownika i wycisnąć pożądaną ilość produktu. Jak już nic nie chce nam wylecieć, to zapewne nie ma nic w środku, bo opakowanie jest tak fajnie skonstruowane, że umożliwia nam wyciśnięcie także resztek kosmetyku.

Generalnie polecam:)

PS A Wy używacie odżywek bez spłukiwania? Jeśli tak to jakich? Macie doświadczenia z odżywkami Pantene? Jak wyglądają wasze zabiegi stylizacyjne przed wyjściem do pracy/szkoły?

Fa Cream&Oil-żel pod prysznic o zapachu magnolii




Za mną ciężki dzień spędzony na nauce do koła, dlatego do recenzji wybrałam coś przyjemnego, co poprawia mi humor:) Jest to żel pod prysznic z Fa „Shower Cream&Oil Silk& Magnolia”

Zapewnienia producenta:
Odkryj zupełnie nowe uczucie z kremowym żelem pod prysznic Fa Cream & Oil. Kremowa formuła z cennym olejkiem pielęgnacyjnym, proteinami jedwabiu i o zmysłowym zapachy magnolii chroni skórę przed wysuszeniem-gładkość i miękkość, której nie można się oprzeć. pH neutralne dla skóry. Przebadany dermatologicznie”

Kremowa konsystencja
Żel rzeczywiście ma kremową konsystencję, która jest nieco aksamitna(to zapewne zasługa protein z jedwabiu). Przyjemnie się go rozprowadza po ciele. Ja mam wrażenie, że używam balsamu do ciała. Konsystencja niemalże identyczna.

Pięknie pachnie
Produkt ma ogromną zaletę w postaci aromatycznej woni magnolii. Trzeba przyznać Fa, że nie jest to sztuczny, chemiczny zapach, który drażniłby nasze nozdrza, powodował kichanie. Jest to woń zarazem subtelna, kobieca, jak i pobudzająca zmysły. Bardzo ciekawe połączenie. Po zakupie bubla w postaci dezodorantu w kulce, który śmierdział chemią, nie byłam przekonana do tego zakupu. Jednakże zapach jest sprawą indywidualną, więc zachęcam do skorzystania z nozdrzy przed zakupem;)

Nie wysusza, wręcz nawilża
Zawsze pisałam, że dla mnie liczy się, by produkty tego typu nie wysuszały. Uważałam, że od nawilżania są balsamy i masła. Tym większą niespodziankę sprawiło mi użytkowanie tego żelu, który naprawdę delikatnie nawilża moją mieszaną cerę. Oczywiście, nie można go stosować w zastępstwie balsamu, nie poprawi stosunków wodno-lipidowych w przesuszonej skórze, ale jednak spełnia jedną z obietnic deklarowanych przez producenta. Nie spodziewałabym się takich właściwości po jakimkolwiek żelu pod prysznic.

Dobrze myje
Produkt naprawdę dobrze radzi sobie z usuwaniem zanieczyszczeń z powierzchni naszego ciała, czyli spełnia swoją podstawową funkcję:)

Cena
Ja kupiłam go w promocji za 4,99 zł w Rossmannie, normalnie chyba kosztuje coś koło 8 zł. Jest to całkiem przyzwoita cena za pojemność, która wynosi 250 ml.

Dostępność
Dostaniemy go chyba w każdej drogerii i w wielu hipermarketach, z tego, co się orientuję, jest dostępny w Tesco i w Realu.

Opakowanie
Ładne, jasnoróżowe. Mam słabość do różu i fioletu, te kolory mnie pobudzają i nastrajają optymistycznie:)

Kolor produktu
Sam żel jest również jasnoróżowy, za co przyznaję mu małego plusa.

Średnia wydajność
Nie jest to produkt specjalnie wydajny, pomimo iż występuje w konsystencji kremowej. By umyć ciało trzeba go trochę nabrać, bo dość szybko wchłania się w naszą skórę. Mi jedno opakowanie wystarczyło na 8 dni codziennego użytkowania.

Fajne zamykanie
Podoba mi się to, w jaki sposób produkt jest zamykany, jest to bardzo poręczne, bo wystarczy podnieść palcem pokrywkę, a w celu zamknięcia ją zatrzasnąć. Wiem, że wciąż zdarzają się żele, które są na zakrętkę albo mają podobne zamknięcie jak żel z Fa, ale jego końcówka „nie wystaje” ponad powierzchnię butelki i trzeba podważać je paznokciem. Tu otwieranie i zamykanie jest bardzo komfortowe.

Skóra jest gładka i miękka
Jestem mile zaskoczona, gdyż żel pod prysznic z Fa rzeczywiście sprawia, że moja skóra jest gładka i miła w dotyku.

Nie zapycha
Stosowałam go przez 8 dni i nie zauważyłam, by moje ciało zaczynało przypominać muchomora;) Zatem nie zapycha porów.

Skład
Zawiera silikony (pewnie to one odpowiadają po części za miękkość skóry i efekt „nawilżenia”), Sodium Laureth Sulfate, glicerynę(potencjalny zapychacz). Ale za to nie ma parabenów, produkt konserowany jest kwasem cytrynowym. Posiada również olej z migdałowca. Czyli nie ma samych wad, choć do ideału mu także daleko.

Nieudane poszukiwania matowej szminki w kolorze bordu i ciemnego fioletu

Dzisiaj nie będzie recenzji. Chciałam się z Wami podzielić swoimi wyobrażeniami wymarzonej szminki, może któraś z Was będzie mi mogła polecić coś w tym klimacie, bo byłam w paru drogeriach i nic nie znalazłam:( Aktualnie moja jedyna nadzieja nazywa się Helena Rubinstein, bo nie miałam możliwości obejrzeć produktów tej marki.

Marzy mi się ciemnoczerwona, wpadająca w bordo szminka, ewentualnie ciemnofioletowa. Dobrze, żeby była matowa. Dzisiaj najbliżej było mi do Chanel, ponieważ jako jedyna wypuszcza na rynek matowe produkty, niestety jej odcienie, mimo że pokrewne, nie do końca były takie, jak oczekiwałam. Nie chciałam płacić 105 zł za coś, co nie do końca mi odpowiada. Wydaje mi się, ze kiedyś matowych szminek było więcej. Może to tylko moje subiektywne odczucie?

Nie podoba mi się, że większość pomadek na opakowaniu ma ciemny kolor, sam sztyft też sprawia wrażenie ciemnego, a na ręce jawi się jako poświata w kolorze czerwieni/brązu/fioletu z mnóstwem drobinek. Za każdym razem jak upatrzyłam coś ciemnego, byłam taka szczęśliwa, jak wymaziałam się testerem, przeżywałam rozczarowanie. Najbardziej mijają się z rzeczywistością szminki z Yves Rocher.  Na opakowaniu bardzo ciemny odcień, w środku nieco jaśniejszy, a na ręce lekka poświata. Moim zdaniem mogliby bardziej odzwzorowywać rzeczywistość i nie wprowadzać klienta w błąd.

Chciałabym znaleźć produkt, który dałby mi taki efekt, jaki ma Anja na tej fotografii. Znacie może jakąś szminkę w takim odcieniu? Wiem, ze kiedyś Bourjoisa produkowało coś podobnego.

PS Pomadka w słoiczku w odcieniu ciemnego fioletu/fuksji z Inglota jest naprawdę ciekawa i ma intensywny kolor. Ale nie wiedziałam, czy nie ma wody w składzie, bo ma konsystencję błyszczyka, więc wolałam nie brać jej na zimę przed sprawdzeniem składu. Moje usta popękałyby po pierwszym wyjściu na dwór.

Gołębi lakier z Dor




Pozostaniemy w tematyce lakierów, choć może to się wydawać nudne.;) Ale ostatnio nauki coraz więcej, a czasu coraz mniej, więc trzeba sobie jakoś uprzyjemniać dni. Ja nastrajam się pozytywnie, zmieniając kolory na paznokciach. Dzisiaj przedstawię lakier firmy „Dor” o numerze 1/5

Gołębi kolor
Długo polowałam na taki kolor. Jest to szarość wpadająca w fiolet, kojarzy mi się z gołębiem. Idealnie wpasowuje się w obecną porę roku, bo jest to kolor stonowany, a jednocześnie nie jest to typowa szarość. Ten kolor pasuje do większości moich swetrów i bluzek, bo mam słabość do fioletu w różnych odcieniach. Pozostałe ubrania są utrzymane w ciemnych tonacjach, więc taki gołębi kolor prezentuje się ciekawie.

Jest skład
Pierwszy raz spotkałam się z tym, że lakier do paznokci ma naklejony skład. Z reguły ingredienty są wypisane na kartkach przy półce z lakierami. Większe lakiery nie mają składu, a tu taki „maluch” ma.:) Zawsze lubię wiedzieć, co używam.

Odpryskuje
Lakier pod tym względem nie należy do ideałów. Odpryskuje już na drugi dzień. Jest to dobry produkt dla kobiet, które lubią zmiany i często malują paznokcie. Jeśli mamy mało czasu na manicure, żyjemy na wysokich obrotach, to trzeba poszukać innego lakieru.

Tafla odbija światło
Lakier tworzy jednolitą warstwę odbijającą światło. Nie smuży, paznokcie wyglądają estetycznie.

Zapach dość intensywny
Ten lakier należy do grona śmierdziuchów. Charakteryzują się ostrą, chemiczną wonią. Lakiery z Essence czy Vinylmanii nie śmierdzą tak bardzo jak ten z Dor.

Niezbyt długi pędzelek średniej długości
Pędzelek jest stosunkowo krótki, średniej grubości. Nie pomalujemy nim paznokci za jednym pociągnięciem, trochę się namachamy. Ja lubię takie krótkie pędzelki, bo łatwo mi nad nimi zapanować i uniknąć pomalowania skóry otaczającej płytkę.

Najlepiej nałożyć dwie warstwy
Wtedy nie prześwitują białe plamki na naszej płytce i całość prezentuje się bardzo elegancko,a kolor lakieru nabiera intensywności.

Łatwo się zmywa
Lakier bardzo łatwo się zmywa, można go zmyć dwoma wacikami, nie brudzi przy tym skóry przy paznokciach.

Tani
Można go nabyć za jedyne 2,90 zł. Nie jest to wygórowana cena, więc można sobie skompletować większą paletę barw i zmieniać ją w zależności od stroju i humoru:)

Niewielka pojemność
Zaledwie 5 ml, ale ja lubię takie lakiery, bo z reguły zużywam je do końca, chyba że któreś prezentują się tragicznie na moich paznokciach, wówczas sięgam po nie niechętnie. Jeśli pojemność jest niewielka, cena niska, to mogę pozwolić sobie na kilka lakierów w różnych kolorach.

Skład nie najlepszy, ale nie ma parabenów
Nie spotkałam jeszcze lakieru do paznokci, który byłby mało chemiczny. Po prostu jest to produkt, który pewne rzeczy musi zawierać. Na szczęście nie ma on parabenów. No chyba że kryją się pod nieznanym mi symbolem.

Nie powoduje żółknięcia paznokci
Korzystając z tego lakieru, nie musimy się obawiać, że nasze dłonie będą wyglądać jak od palacza.

PS Mam nadzieję, ze nie zanudziłam Was swoimi recenzjami lakierów do paznokci. Chyba powoli przechodzi mi ta faza i możecie spodziewać się urozmaicenia;)

Basic-czerwony lakier do paznokci ze Schleckera





Dzisiaj znowu padło na lakier, chyba przez tę szaroburą pogodę za oknem naszło mnie tak na kolorowe emalie do paznokci;) Bardzo lubię czerwienie, na pewno nie raz już o tym wspominałam. Ów kolor kojarzy mi się z kobiecością, drapieżnością i zmysłowością. Lakier „Basic” ze Schleckera cenię sobie właśnie za intensywną czerwień. W tym miejscu wspomnę o pierwszej wadzie tego produktu, trudno znaleźć numer, który mogłabym Wam podać. Na samym spodzie butelki znalazłam 18, może charakteryzuje ów produkt pod względem koloru?

Kolor
Piękna, ognista, zmysłowa czerwień. Kojarzy mi się z gorącą Hiszpanią i flamenco. Kolor silnie energetyczny, w sam raz na takie dni jak dziś.

Wysychanie
Schnie stosunkowo szybko, bo w jakieś 5 minut, a nawet krócej(zależy, ile warstw użyjemy).

Zapach
Czuć kwas, jak na mój nos mamy do czynienia z kwasem octowym. Jest to całkiem możliwe, bo ostatnio miałam zmywacz, w którym substancją aktywną był ester kwasu octowego.

Wydajność
Mam tę buteleczkę równo rok (pamiętam dokładnie, bo wtedy dostałam stypendium;P). Jej pojemność to 8 ml, czyli całkiem sporo. Większość lakierów już dawno wylądowałaby w koszu, ale ten nie zasechł w opakowaniu i wciąż nadaje się do użytku. Mam go jeszcze na kilka ładnych użyć;)

Ilość warstw
Ten lakier cechuje krycie już przy pierwszej warstwie. Naprawdę nie widać naszej płytki, wygląda to całkiem estetycznie. Aczkolwiek zauważyłam, że jeśli nałożę dwie warstwy, to dłużej pozostają one na mojej płytce. Jeśli wiem, że i tak na drugi dzień będę wykonywała manicure, a potrzebuję szybko pomalować paznokcie przed wyjściem ze znajomymi, to sięgam właśnie po ten lakier;)

Nie smuży
Niezależnie, czy nałożę jedno czy dwie warstwy, nie widać nieestetycznych smug. Lakier tworzy jednolitą taflę na naszej płytce. Produkt lekko połyskuje, ale nie jest to ten typ odbijania światła, z jakim spotkałam się w przypadku lakieru Vinylmania z Virtuala czy też Walk of Fame z Essence.

Lekko brudzi przy zmywaniu
Jest to lakier czerwony, więc akurat ta właściwość mnie nie zaskakuje. Na pozbycie się tego produktu trzeba zużyć więcej zmywacza i wacików, aczkolwiek uważam, że mimo wszystko brudzi mniej niż Vinylmania. Tu i tu mamy pobrudzoną skórę, ale produkt z Virtuala daje taki efekt, że mogłybyśmy wziąć udział w sesji zdjęciowej w charakterze zabójczyni;)

Odpryskuje
Nie jest to lakier zbyt trwały na uszkodzenia mechaniczne. Zazwyczaj utrzymuje się na paznokciach przez 2 dni. 3 dni to jest szczyt jego możliwości. Miałam go na paznokciach od 4 dni, dzisiaj w końcu się go pozbyłam, choć zasadniczo powinnam była to zrobić wczoraj, bo już wtedy wyglądał nieestetycznie.

Pędzelek
Nie jest jakiś specjalny. Ot, średniej długości, niezbyt gruby. Nie pomalujemy nim paznokci tak szybko jak Astorem Quick`n`Go. Tutaj troszeczkę się namachamy.;)

Malowanie skórek
Można uniknąć pomalowanych skórek, ale jest to dość trudne, ponieważ tym pędzelkiem bardzo trudno jest dojechać do brzegu płytki nie zahaczyć przypadkiem o skórkę.

Konsystencja
Taka średnio gęsta, na pewno nie ścieknie z naszego pędzelka.

Cena
Coś koło 5-6 zł. Zatem znośna. Mieści się w tych samych granicach do Essence Color and Go.

Dostępność
Jest to marka produkowana wyłącznie dla drogerii Schlecker.

Brudzi papier i lodówkę
Jak wspominałam jest to typowy czerwony lakier, ma tendencje do tworzenia na kartkach i lodówkach takich czerwonawych linii. Wczoraj podczas kąpieli odbił mi się również na wannie, ale zszedł po przetarciu gąbką z płynem do mycia sanitariów.
Nie powoduje żółnięcia
Ale tylko wówczas gdy nie jest używany dzień w dzień. Był czas, gdy malowałam nim paznokcie co dwa dni, wówczas wyglądały dość nieestetycznie. Teraz maluję nim płytki raz na jakiś czas. Jeśli lakier pobędzie na paznokciach nawet przez 4 dni, to nie zrobi im krzywdy.

Clarena diamentowy krem pod oczy








Dzisiejsza recenzja będzie w pełni spontaniczna, akurat tak się stało, że mój wzrok padł na krem pod oczy z Clareny „Diamond Eye Lift”

Felerny egzemplarz
Trafiłam na felerny egzemplarz. Ja mam chyba jakieś „szczęście” do Clareny. Wcześniej recenzowałam serum do cery naczynkowej, które miało popsutą pompkę. Tym razem trafiłam na egzemplarz, który po odkręceniu ma dziurkę, przez którą można włożyć palec i dostać się do kremu i krótki plastikowy patyczek, który prawdopodobnie miał służyć do zasysania kremu. Nie kupiłam go na żadnej przecenie, więc nie powinien mieć wad. Szkoda, że rachunek mi się gdzieś zawieruszył, bo bym go reklamowała. Ta dziurka ma naprawdę niewielką średnicę, nie mam grubego palca, ale mimo to najmniejszy i najchudszy z trudem się przeciska. Na razie kremu jest dość sporo, ale gdy dojdę do połowy, to go nie wydobędę, bo mój najmniejszy palec jest za krótki, a dłuższe są za grube. Patyczek wmontowany w nakrętkę również jest za krótki.

Ładne opakowanie
Taka forma na pół przeźroczystej butelki zakończonej z obu stron srebrnym, metalowym fragmentem robi spore wrażenie. Za każdym razem wydaje mi się, że mam do czynienia z przelanymi perfumami, gdyż opakowanie kremu przypomina mi takie flakoniki, które kupujemy po to, by dokonać odlewki i ulubiony zapach mieć zawsze przy sobie.

Zapach
Powiedziałabym, że jest typowo kremowy z nutą kwiatową. Jak dla mnie bardzo przyjemny.

Kolor
Krem jest koloru śnieżnobiałego.

Konsystencja
Nie jest zbyt twarda i tłusta, z formą żelową też nie mamy do czynienia. W skali dla kremu od 1 do 5, przyznałabym jej 2.

Drobinki
Posiada małe, praktycznie niewidoczne drobinki. Dopiero gdy zaczniemy się im przyglądać pod światłem to dostrzegamy takie połyskujące punkty. Nie ma mowy o efekcie brokatu czy grubo zmielonego rozświetlacza. Jest to bardzo subtelne rozświetlenie.

Cena
Zapłaciłam za niego coś koło 70 zł. Nie jest więc zbyt tani.

Wydajność
Używam go od lipca i wciąż mam ponad połowę opakowania. Ale daję go niewiele, dosłownie odrobinę pod oczy, żeby rozświetlić spojrzenie. Chcę uzyskać taki „zdrowy” efekt.

Nie wysusza
Krem nie wysusza delikatnej skóry wokół oczu, co zdarza się co poniektórym preparatom przeznaczonym do pielęgnacji tej części twarzy.

Nawilża
Krem nawilża skórę pod oczami, ale podejrzewam, że gdybyśmy miały ją bardzo przesuszoną, to nie poradziłby sobie z jej regeneracją.

Pięknie rozświetla spojrzenie
Powyżej wspominałam o niewielkich drobinkach diamentu, które pięknie, ale nienachalnie rozświetlają spojrzenie. Żeby dopatrzyć się tych drobinek trzeba mieć sokoli wzrok, dobre światło i wiedzieć, że one są. Normalnie patrząc na twarz, w ogóle ich nie zauważamy, po prostu wydaje nam się, że w końcu wyspałyśmy się porządnie:)

Podrażnianie
Krem nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienienia spojówki.

Objętość
Niewielka jak na takich sporych rozmiarów buteleczkę, zaledwie 15 ml. Ale kremy do oczu zazwyczaj zawierają taką ilość produktu.

Skład
Przede wszystkim ma parabeny, których obecnie staram się unikać. W związku z powyższym raczej nie zakupię kolejnego opakowania, chociaż produkt jest całkiem niezły. Oprócz parabenów zawiera silikony, glicerynę, paraffinum liquidum. Ale nie jest też tak, że pod względem składu ma same wady. Wśród ingredientów występuje też masło shea, pantenol, mocznik, kofeina, peptydy, czyli substancje jak najbardziej pożądane

Likwiduje obrzęki
Krem rzeczywiście likwiduje drobne obrzęki, przez co wyglądamy na młodsze i bardziej wypoczęte.

Likwiduje zasinienia
Nasza skóra pod oczami traci koloryt śliwki węgierki i staje się rozjaśniona.

Rozjaśnia spojrzenie
Nasza skóra sprawia wrażenie rozświetlonej i rozjaśnionej, dzięki czemu możemy odstawić korektor na dno kosmetyczki.

Delikatnie łagodzi zmarszczki mimiczne
Mimo że mam dopiero 22 lata, to mogę zaobserwować u siebie drobne zmarszczki mimiczne. Nie przeszkadzają mi jakoś specjalnie, ba, uważam nawet, że wyglądają dość sympatycznie. Krem z Clareny delikatnie je wygładza.

Wchłanianie
Krem wchłania się bardzo dobrze, po jakichś 10 minutach całkowicie znika z powierzchni skóry, czujemy tylko efekt nawilżenia.

Delikatnie wygładza
Skóra pod oczami jest wygładzona, bardziej napięta, aczkolwiek nie wierzę, że Clarena poradziłaby sobie z głębszymi zmarszczkami i całkowicie je wyeliminowała. Żaden krem nie ma takich cudownych właściwości.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...